Zagubiony list
Jak ustalili posłowie opozycji, sprawa rozbiła się o… nieodebrany list polecony z urzędu. Urząd wysłał do Pratasiewicza pismo z nakazem stawienia się na przesłuchanie, ale listu nikt nie odebrał. Białorusin nie pojawił się na przesłuchaniu, więc jego sprawa – zgodnie z przepisami – została umorzona 30 kwietnia. Potem Pratasiewicz pojawiał się w urzędzie, informował o zmianie miejsca zamieszkania, ale informację o umorzeniu sprawy wysłano na poprzedni adres. O umorzeniu Pratasiewicz dowiedział się dopiero we wrześniu, przypadkowo, gdy przyszedł do urzędu odebrać paszport.
– Podczas całej tej procedury nie odebraliśmy żadnej korespondencji z urzędu, mimo że mieszkaliśmy pod podanymi adresami. Nie trafiła ona później również do właścicielki mieszkania. Nie dostaliśmy żadnego telefonu z urzędu ani informacji drogą elektroniczną, choć podaliśmy numer telefonu komórkowego i adres e-mail – mówi Katarzyna Jerozolimską w rozmowie z „Wyborczą”.
– Sprawa ta pokazuje, że Raman Pratasiewicz zderzył się z niemocą polskiego państwa. Założyciel internetowej platformy był zdany na odbieranie listów poleconych. Polskie państwo nie było w stanie przyznać ochrony prześladowanemu opozycjoniście – podsumowuje sprawę poseł Szczerba.
W kontroli poselskiej z @Gasiuk_Pihowicz prześledziłem 9 miesięcy starań Romana o ochronę międzynarodową w Polsce. Nie otrzymał jej. Mimo, że bardzo jej potrzebował. Do urzędników pisał, że wszędzie mogą go znaleźć, nawet pod ziemią… #FreePratasevich https://t.co/T3RXDOAae4
— Michał Szczerba (@MichalSzczerba) May 28, 2021
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU