Jarosław Kaczyński na każdym spotkaniu mówi coś kontrowersyjnego. Sztabowcy przekonują go, że wszystko gra i faszerują fikcyjnymi badaniami.
Od czerwca z krótką przerwą Jarosław Kaczyński podziwia Polskę z okien swojej limuzyny i przemieszcza się od spotkania do spotkania. Nie ma weekendu, żeby nie powiedział czegoś kontrowersyjnego. Już na stałe zagościła u niego transfobia i ataki na osoby LGBT.
Do tego dokłada złych Niemców dybiących na niewinną Polskę, poszczuje na Unię Europejską, opowie o sukcesach jedynego wspaniałego rządu i publika bije brawo, nie zwracając nawet uwagi na to, że żarciki prezesa ociekają zwykłym chamstwem.
Jarosław Kaczyński osiągnął apogeum nienawiści wtedy, gdy za porażkę rządowych programów mających się przyczynić do zwiększenia dzietności, obwinił Polki, które w jego wyobrażeniu “walą w szyję” i nie mają czasu na macierzyństwo. Za te słowa został ukarany we wtorek przez Sejmową Komisję Etyki.
Wyjazdy byłego wicepremiera ds. bezpieczeństwa kończą się przeważnie gaszeniem przez partię pożarów i wiecznym tłumaczeniem, co prezes miał na myśli.
Fikcyjne badania
Jak informuje Wirtualna Polska, sztabowcy przekonują Kaczyńskiego, że wszystko gra i jest w należytym porządku, a jego objazd po kraju tylko wzmacnia Prawo i Sprawiedliwość. Podobno prezes uwielbia te “wycieczki”. Na czas świat i Nowego Roku wyjazdy zostają zawieszone i prezes wróci na trasę w okolicach połowy stycznia. – Wyborcy chcą odpocząć od polityki – mówią współpracownicy prezesa.
Ale jest jeszcze jeden watek, który brzmi jak rodem wyjęty z państw rządzonych przez satrapów, którym wierne otoczenie lizusów wmawia, że są uwielbiani przez naród.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU