Andrzej Duda zapewniał, że „debaty się nie boi”, ale zapomniał dodać, że tylko wtedy, gdy jest starannie przygotowany przez organizatora. Rozmowa w Polsacie pokazała, dlaczego Duda przestraszył się debaty organizowanej wspólnie przez TVN, Onet i Wirtualną Polskę.
Sztabowcy Andrzeja Dudy długo szukali wymówki, by usprawiedliwić decyzję o odpuszczeniu czwartkowej debaty. Mówiono o „ważnych spotkaniach z wyborcami” czy wręcz absurdalne zarzuty o „zagranicznej stacji”, która coś „narzuca prezydentowi”. Wreszcie stwierdzono, że Duda ma w terminie debaty umówiony wywiad i rzeczywiście – pojawił się w Polsacie, gdzie rozmawiał z nim Bogdan Rymanowski.
Jeżeli Andrzej Duda spodziewał się miłej rozmowy w stylu TVP mógł się zawieść. Prezydent dostał trudne pytania i w tych momentach widać było, że jeżeli nie ma z góry ułożonej odpowiedzi, zaczyna się gubić. To był tylko przedsmak tego, co mogło wydarzyć się na prawdziwej, neutralnej debacie – nie dziwi więc, że i Duda, i jego sztabowcy, unikają jej jak ognia.
Duda z “inteligencji”
Na początku rozmowy Duda dostał szansę, by atakować Rafała Trzaskowskiego i usprawiedliwiać rezygnację z debaty TVN, Onetu i WP. Mówił coś o „dyktacie jednej stacji”, która wspiera Trzaskowskiego i – co w ustach prezydenta brzmiało jak największy zarzut – „ma zagranicznego właściciela”. Prezydent z oburzeniem grzmiał, że owa stacja jemu, prezydentowi, coś narzuca. Duda minął się z prawdą, bo debaty nie organizowała „jedna prywatna stacja”, a kilka redakcji. A sztab prezydenta mógł wskazać dogodny dzień i godzinę. Odpada też argument Dudy, że Polacy „nie obejrzeliby tej debaty” – sygnał udostępniony byłby wszystkim zainteresowanym. Szkoda, że prowadzący rozmowę nie sprostował nieprawdziwych tez prezydenta.
Następnym wyzwaniem dla Dudy było pytanie o jego pogardliwe stwierdzenie, że „nie pozwoli na napychanie kieszeni warszawce”. Duda zaczął kluczyć, że „Polacy są inteligentni i rozumieją, co powiedziałem” i zaczął opowiadać o podwyższeniu wieku emerytalnego za rządów PO-PSL. Potem, dopytany przez dziennikarza, Duda zaczął tłumaczyć, że Polacy wiedzą, co ma na myśli, mówiąc „warszawka”.
– Ktoś może powiedzieć, że pan pochodzi z krakówka – powiedział Bogdan Rymanowski.
– Ja pochodzę z krakowskiej inteligencji, na mnie krakówek nie głosuje – oświadczył dumnie prezydent i nerwowo się zaśmiał.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU