Prezes Jarosław Kaczyński postanowił wykorzystać manipulację przy Kodeksie Wyborczym, aby jeszcze bardziej zwiększyć swoją władzę nad partią. Jednym z przywilejów partyjnych wodzów była duża swoboda układania list wyborczych, gdzie kandydaci byli przerzucani z miejsca na miejsce jak przysłowie worki ziemniaków. Ukuto nawet termin spadochroniarza, kandydata, który nie ma żadnego związku z lokalną społecznością, a startuje czysto z woli kierownictwa partii. Polityczny spadochronizm ma dwa wymiary, z jednej strony prominentni politycy i ich ludzie szukają dla siebie miejsc z gwarantowanym uzyskaniem mandatu, a z drugiej niechciani działacze są wypychani na nieznany teren, aby odciąć ich od swoich struktur. Ten drugi przypadek z spośród osób z pierwszych stron gazet spotkał min. Grzegorza Schetynę, który musiał startować w 2015 roku do Sejmu w województwie świętokrzyskim, tym samym zostając pozbawionym swojego zaplecza politycznego skoncentrowanego tradycyjnie na Dolnym Śląsku.
Jednak do tej pory swoboda w manipulowaniu listami kandydatów była poważnie ograniczona w wyborach samorządowych. Bezpiecznikiem prawnym były bowiem zapisy w Kodeksie Wyborczym, które umożliwiły start do danego organu samorządu terytorialnego tylko i wyłącznie osobom, które teren danej jednostki zamieszkują. Oznaczało to, że przykładowo mieszkaniec Radomia nie mógł startować w wyborach na radnego miasta Warszawy bez formalnej zmiany miejsca zamieszkania. W myśl zmian przegłosowanych przez PiS ten stan rzeczy przechodzi do historii.
Od teraz przyjęto zasadę, że dana osoba może kandydować do rady gminy, powiatu i sejmiku wojewódzkiego na obszarze województwa, w którym stale zamieszkuje. Warto podkreślić, może startować do rady KAŻDEJ gminy i powiatu w województwie. Oznacza to jeszcze większą marginalizację struktur lokalnych wobec partyjnych central. Jarosław Kaczyński będzie mógł zatem w razie potrzeby bezkarnie pozbywać się niepokornych, a w ich miejsce wysyłać autobusy z resortowymi kandydatami. Jest to w praktyce ograniczenie realnej samorządności lokalnej.
Przeciwko tej propozycji opowiedziały się kluby opozycyjne: PO, Nowoczesna i Kukiz’15. Ich posłowie mówili, że rodzi to zagrożenie “przywożenia radnych w teczkach”. Poprawki opozycji wykreślające omawiane zmiany zostały jednak odrzucone, co udowadnia, że nie były one ani drobnym szczegółem, ani tym bardziej dziełem przypadku, ale celową strategią rządu.
Prawo i Sprawiedliwość argumentuje, że już obecnie radni bardzo często tworzą tylko pozory zamieszkiwania w danej gminie. Idąc tokiem rozumowania partii rządzącej, jeśli jakaś grupa łamie notorycznie prawo, to powinno się tę patologię uznać za zgodną z porządkiem prawnym normę? Czy zatem ustawianie przetargów czy korupcję wśród polityków PiS także planuje wkrótce zalegalizować? Przecież nie są to zjawiska odosobnione.
Źródło: interia.pl
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU