Nad naszymi orłami od jakiegoś czasu zbierały się czarne chmury. Słabsze wyniki, jak ten z Kazachstanem czy afera z alkoholem w tle (nie pierwsza, nie ostatnia). Część piłkarzy nie grała w klubach regularnie (Krychowiak), a inni mieli spadek formy (Glik). Było już wyraźnie źle, do tego stopnia, że media przebąkiwały o zmianach w sztabie Nawałki (sam selekcjoner JESZCZE jest dla nich święty). Na szczęście rozwiązanie wszystkich chyba kłopotów przyszło jednego dnia, było nie było w Święto Niepodległości.
Powiedzieć, że wczoraj byliśmy lepszą drużyną, to nie powiedzieć nic. Jeśli przypadkiem sami go nie oglądaliście (żałujcie, serio) to na bank znacie już wynik – polska kadra wygrała mecz z Rumunią, w ramach eliminacji do rosyjskiego mundialu. Trzy do zera.
Jak zagraliśmy? Najprawdopodobniej był to najlepszy mecz naszej drużyny narodowej, od kiedy pamiętają osoby urodzone w latach 80.
Nie będę jednak skupiał się nad oceną każdego z piłkarzy osobno. Nie będę mówił jak konsekwentnie i dokładnie, ze sprytem i zaangażowaniem ograliśmy Rumunów. Nie wspomnę nawet genialnej bramki Grosickiego, który przejął piłkę na środku boiska, pobiegł i mijając pięciu przeciwników zapakował taką bramkę, że ich bramkarz nadal szuka piłki.
Zdarzyło się coś dużo ważniejszego. Zwróciliście uwagę, o ile przedłużona została druga połowa spotkania? Nie, jak zwykle: jedną, dwie czy trzy minuty. Drugą połowę sędzia przedłużył o aż sześć (6!) minut. Dlaczego? Kto jeszcze nie miał okazji zobaczyć co wydarzyło się w 55 minucie spotkania:
Niech to będzie najlepszy obraz tego, co kolejny raz kibice z tej części Europy (szeroko rozumiane Bałkany) robią podczas sportowych wydarzeń. Dzicz i bezwzględna kompromitacja federacji jako organizatorów spotkania. Dobrze, że Robert Lewandowski pokazał charakter i nie schował się po tym ataku na jego osobę. Co więcej, za tę petardę odwdzięczył się dwiema. Zupełnie nie zmienia to faktu, że przestałem rozumieć rolę obserwatorów z ramienia FIFA/UEFA. Co musiałoby się wydarzyć, żeby przerwać spotkanie? Więcej petard? Kamienie? A może ktoś musiałby dostać nożem w głowę jak niegdyś Dino Baggio w Krakowie? Co jeszcze?
To są piłkarze, zdrowie jest ich najcenniejszą wartością w życiu. Zarabiają tym, że nie boją się uprawiać sportu. NIE MOŻE DOCHODZIĆ DO TAKICH SYTUACJI. Wczorajsza pobłażliwość wobec kibiców mogła przesunąć ich granicę o kolejny krok. Całe szczęście więcej w tych eliminacjach do Bukaresztu nie pojedziemy. Na mundialu słabiutkiej Rumunii też nie spotkamy. Natomiast nasza kadra, jeśli utrzyma formę, już dziś może wybierać hotel na rosyjski mundial i powoli kupować bilety. Dużo lepiej im wychodzi, kiedy to my siedzimy z piwem przed TV, a oni grają. I niech ten układ zostanie zachowany.
fot: FB.com/LaczyNasPilka
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU