Szymon Hołownia udzielił obszernego wywiadu Dominice Wielowieyskiej i Pawłowi Wrońskiemu z
„Gazety Wyborczej”. Ponieważ sondaże są dla Hołowni sprzyjające, nie można było tego wywiadu zignorować, jak można ignorować wywiady np. z Robertem Biedroniem, który jest politycznym bankrutem.
Rozmowa z Hołownią zaczęła się od wytknięcia mu niekonsekwencji w działaniu, ponieważ deklarował, że jego zamiarem jest rozbicie obozu Zjednoczonej Prawicy, a postanowił wyciągnąć trzy posłanki i jednego senatora z opozycji. Ci zaś odeszli ze swoich dotychczasowych środowisk w tak fatalnym stylu, że relacje wewnątrz opozycji uległy znaczącemu pogorszeniu. Hołownia bagatelizuje fakt atmosfery między nim a resztą opozycji i ucieka w tony rzekomej wściekłości tych środowisk, że zrobił to, co zrobił. Ja żadnej wściekłości nie widziałem – raczej zażenowanie, że kolejny mówi o nowej jakości a nie potrafi zrobić nic, czego dotychczas polityka w naszym kraju nie doświadczyła.
Hołownia bagatelizuje również fakt, iż jego parlamentarna czwórka w zasadzie w żadnej sprawie nie ma jednolitego stanowiska oraz to, że Paulina Henning-Kloska w czwartek zapewniała opinię publiczną, że zostaje w Nowoczesnej, a w poniedziałek ogłosiła, że odchodzi. Lider partii swojego imienia i nazwiska (dobrze, że nie PESEL-u) uzasadnia tę tragifarsę „chęcią działania”, która niby miała być blokowana gdzie indziej. Sądzę, że już wkrótce przekona się, że z „chęci działania” jego parlamentarnej czwórki nic nie wynika i nie jest to kwestia wrogiego blokowania ich aspiracji, ale braku elementarnych kompetencji tych ludzi.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU