Tradycji staje się zadość. PiS-owskie napinanie patriotycznych mięśni i hasła “nie potrzebujemy niczyjej pomocy” w sprawie granicy właśnie się kończą.
Od momentu wybuchu kryzysu imigracyjnego na polsko-białoruskiej granicy, partia władzy zapewniała, że do jego rozwiązania nie potrzebuje niczyjej pomocy i np. konsekwentnie odrzucała możliwość obecności w pasie stanu wyjątkowego funkcjonariuszy Frontexu. Całość tej szopki była przeplatana sugestiami o możliwym konflikcie zbrojnym i twardej obronie granicy. To miało wywołać efekt mrożący wśród obywateli, którzy według badań socjologicznych, zawsze w momencie zagrożenia skupiają się wokół władzy.
Unijna ofensywa dyplomatyczna
Gdy unijni politycy (Marcon, Merkel) oraz amerykańska administracja Joe Bidena, zaczęła prowadzić rozmowy z reżimem Łukaszenki i Władimirem Putinem, okazało się, że polska pozycja w świecie dyplomacji praktycznie nie istnieje. Nikt z Warszawą niczego nie ustalał, a nad Wisłą uderzono po raz kolejny w wielkie słowa z historycznym tłem o porozumieniu ponad naszymi głowami. Sęk w tym, że PiS-owski rząd prowadząc politykę samoizolacji na arenie międzynarodowej i kłócąc się z naszymi sojusznikami, sam do tego doprowadził. Także adresatem takich pretensji może być tylko Nowogrodzka.
Pokłosiem dyplomatycznej ofensywy Zachodu jest lekka deeskalacja napięcia na granicy z perspektywą jego zakończenia. Z Mińska wyleciał do Iraku pierwszy samolot z imigrantami. Według informacji podawanych przez wiceministra obrony narodowej Wojciecha Skurkiewicza, Polska także starła się odesłać migrantów do Iraku. Taką próbę podjęto dwukrotnie. Dopytywany przez reporterkę “Gazety Wyborczej”, czemu się nie udało, odpowiedział, że “strona iracka nie odpowiedziała pozytywnie na możliwość lądowania”. Tak wyglądają ruiny dyplomacji.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU