Media są zalane informacjami o uruchamianych lokalach gastronomicznych pomimo obowiązujących obostrzeń. W górach nie ma problemu z załatwieniem noclegu.
Po wyroku sądu w Opolu, który uchylił fryzjerowi z Głogówka karę nałożoną przez sanepid, przedsiębiorcy poczuli się mocniejsi. Sąd w uzasadnieniu stwierdził, że rozporządzeniem nie można im zamykać biznesów. Branże zaczęły składać pozwy zborowe, a restauratorzy zapowiedzieli uruchamianie swoich lokali. W niektórych częściach Polski można zostać “testerem jedzenia”. O sytuacji w górach pisze “Gazeta Wyborcza”.
– Znajdzie się pokój na weekend? – pyta dziennikarka dzwoniąc do właścicielki prywatnych kwater w Wiśle.
– Mamy pokoje, ale teraz jest lockdown… – słychać w słuchawce. I podpowiada: – Ale zawsze możemy przecież przyjąć kogoś z rodziny.
Praktyka wygląda tak, że nie są przyjmowane płatności przez internet ani za pomocą karty, żeby nie było śladu. Cała operacja odbywa się na żywej gotówce. Znalezienie noclegu nie jest problemem, ale trzeba zapłacić co najmniej o 20 proc. więcej niż zwykle. I nie brakuje chętnych.
Lokale gastronomiczne oficjalnie mogą sprzedawać tylko na wynos, ale da radę zjeść w normalnych restauracyjnych warunkach. Knajpy nie obsługują gości w pomieszczeniach na parterze, bo przez okno wszystko widać. Gości sadza się np. w bocznych salach. W restauracjach funkcjonują poczekalnie, w których oczekuje się na posiłek na wynos. Dostaje się jedzenie w opakowaniu jednorazowym, ale można usiąść w poczekalni i zjeść, nikt nie wygania.
Tak wygląda upadek autorytetu państwa i rządzących.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU