W przedterminowe wybory nie wierzę. Jarosław Kaczyński do odważnych nie należy, a Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro nie mają w sobie cech bohaterów – pierwszy jest przygaszonym intelektualistą z wielokrotnie złamanym kręgosłupem, a drugi to psychopatyczny megaloman, który dla utrzymania władzy nad prokuraturą i wpływów w państwowych spółkach gotów jest zrobić bardzo wiele. Pierwszy nie istnieje bez Kaczyńskiego, a drugi już raz próbował być niezależny, ale musiał pójść do Kaczyńskiego na kolanach i pocałować go w rękę. Najbardziej upokorzył go wtedy jego najbliższy współpracownik Jacek Kurski, ponieważ napisał w mediach społecznościowych, że musiał Zbigniewowi Ziobro zmieniać pampersy.
Opozycja też nie powinna dążyć do przedterminowych wyborów. Po pierwsze – dlatego, że absolutnie nie jest do nich gotowa – po zamieszaniu z podwyżkami utraciła dużą część wiarygodności, a oferty programowej nie ma, ponieważ nigdy nie tworzy się jej w pierwszym roku po przegranych wyborach parlamentarnych. Lewica jest w rozsypce po fatalnym wyniku Roberta Biedronia w wyborach prezydenckich, a klub PSL za chwilę może rozpaść się z powodu ludzi Pawła Kukiza, którym zawsze najbliżej było do Jarosława Kaczyńskiego. Jedynym beneficjentem przedterminowych wyborów mógłby być Szymon Hołownia, który nie ma nic do stracenia, ale i to może być złudne – poparcie dla jego nieistniejącej jeszcze partii waha się w przedziale 4-11%, partii zarejestrować nie zdąży, a jeśli wystartuje jako ruch społeczny, nie dostanie subwencji z budżetu i bardzo szybko się rozpadnie. Projektu Rafała Trzaskowskiego na razie nie ma.
Jeśli do przedterminowych wyborów dojdzie, Prawo i Sprawiedliwość wygra po raz kolejny, a opozycja będzie w Sejmie jeszcze mniej liczna niż dotychczas. Rzecz jasna, opozycja straci również większość w Senacie, skoro jej zwycięstwo w tej izbie było tak bardzo wymęczone i tak bardzo o włos – przypominam, że zdecydowało 320 głosów w jednym z senackich okręgów. PiS wciąż ma doskonałą maszynę polityczną do wygrywania wyborów, a fekalia wylewane na opozycję przez pracowników TVP ciągle działają na Polaków i ciągle dają taki efekt, jakiego chce Jacek Kurski.
Wiem, że wielu ciągle uważa, iż jest w Polsce jakaś niezwykle liczna grupa ludzi, która zmieniła zdanie i jednak zagłosuje na opozycję, gdy tylko będzie znów miała okazję, ale to mit – nie ma nikogo takiego i jeszcze bardzo długo nie będzie. Wybory prezydenckie były sprawdzianem ostatecznym na lata, a Rafał Trzaskowski był najlepszym kandydatem na głowę państwa i przegrał, bo przeciwników PiS ciągle jest w naszym kraju znacznie mniej niż zwolenników tej partii. Musi się bardzo dużo wydarzyć, aby była szansa na zmianę tych proporcji, ale nawet wtedy nie ma gwarancji sukcesu – politycy potrafią poślizgnąć się w drodze z sypialni do łazienki, a ich wyborcy są niezwykle kapryśni.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU