Jarosław Kaczyński ma 71 lat, Mateusz Morawiecki 52 lata, a Zbigniew Ziobro 50 lat. Wojna o wpływy między tymi niemal równolatkami jest jedynie kwestią czasu i nawet ten najstarszy jej nie zapobiegnie, ani nie zniweluje jej negatywnych skutków dla własnego środowiska politycznego.
Jarosław Kaczyński czasu nie oszuka, za autobusem nie pobiegnie. On już nie ma czasu na wielkie plany i strategiczne intrygi rozpisane na kilkanaście lat. Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro mają przed sobą znacznie dalszą przyszłość i doskonale zdają sobie sprawę, że Kaczyńskiego muszą po prostu przeczekać. Jarosław Kaczyński nawet partii nie będzie w stanie zabezpieczyć, bo dopóki żyje, o wszystkim decyduje, a gdy zamknie oczy, żadne dzisiejsze ustalenia nie będą już obowiązujące.
Mateusz Morawiecki jest sztywnym i nudnym bankierem. Interesuje go gospodarka i finanse, ale w głębokim poważaniu ma prokuraturę, służby specjalne czy choćby edukację. Zbigniew Ziobro jest zaś owładnięty manią wszechwładzy wynikającej z prokuratorskich kwitów i legalnych lub nielegalnych działań służb specjalnych. Obaj chcą być u władzy, ale też każdy z nich chce być numerem jeden, gdy odprowadzą Kaczyńskiego na Powązki. Różnice między nimi są tak kolosalne, że o współpracy na dłuższą metę nie może być mowy – wykluczony jest cykliczny podział państwowych łupów, który choćby teraz wszyscy możemy obserwować.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU