Polityka i Społeczeństwo

Ta sprawa miała pozostać tajemnicą ministerstwa. Po jej ujawnieniu rozpętała się prawdziwa burza

Onet.pl opublikował porażający artykuł przedstawiający mechanizmy niszczenia ludzi, którzy są niewygodni dla władzy. Sprawa koordynowania przez wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka zorganizowanej akcji oczerniania i hejtu wobec środowiska sędziowskiego jest żywcem wyjęta z publikacji oraz filmów dokumentalnych o Rosji. Jednak, jak zauważył na Twitterze dziennikarz Press Mariusz Kowalczyk zajmujący się tematyką wschodnią, nawet w Rosji nie organizuje się farm trolli w ministerstwach.

Ujawniona przez portal korespondencja między wiceministrem i internetową hejterką – która nawet w pewnym momencie domaga się podwyżki – jest po prostu kopiuj/wklej z akt jakieś operacji SB wobec opozycji, tylko przeniesionej w realia nowych technologii. Tajemnicza Emilia wyraża obawy, czy za całą akcję nikt nie wsadzi jej do więzienia. Na co w odpowiedzi przeczytała, że za czynienie dobra nikogo nie zamykają. To za czasów słusznie minionych można było robić największe świństwa świata, ale jeżeli były wykonywane z korzyścią dla władzy, to człowiek był spokojny nie tylko o swoją wolność, ale również o życie.

Łukasz Piebiak przekazywał hejterce dane osobowe sędziów łącznie z adresami mailowymi, a jeżeli nie ma się do tego upoważnienia jest to zwykłym przestępstwem. Wracając do wynagrodzenia damy działającej na zlecenie ministerstwa, to bardzo ciekawym wątkiem może być forma, w jakiej otrzymywała zapłatę. Śmiem przypuszczać, że nie była to umowa o pracę lub dzieło, bo to by zostawiło za dużo śladów w ministerialnej dokumentacji, a więc pieniądze mogły iść gdzieś bokiem. Jej działalność w internecie pokazuje, że organizowała zbiórki na portalach zbierających dla potrzebujących fundusze np. na operacje lub sprzęt rehabilitacyjny.

Ta afera będzie miała również wymiar międzynarodowy. Właśnie zaczynają się ważyć losy przyszłego budżetu unijnego i nie ma co ukrywać, że wśród osób zajmujących wysokie stanowiska oraz zasiadających w europarlamencie są entuzjaści powiązania wypłaty unijnych środków z przestrzeganiem praworządności. Po opisaniu bagna, jakim jest Ministerstwo Sprawiedliwości, Unia dostała do ręki potężny oręż w postaci namacalnych dowodów na działania niezgodne z etyką, dobrym smakiem i chyba jednak prawem wobec sędziów krytykujących zmiany w sądownictwie.

Za chwilę Polska zacznie jeszcze bardziej spadać w światowych rankingach dotyczących spraw związanych z wymiarem sprawiedliwości. To nie jest zwykła afera tylko regularne niszczenie ludzi, co musi się odbić na zestawieniach dotyczących przestrzegania praw człowieka. Nie mamy tu do czynienia z dylematem, czy zatrzymany ma dobrze założone kajdanki i czy jest wyprowadzany z mieszkania boso i w samych slipach. System represji, jaki wdrożono w życie, może doprowadzić szczutego w najlepszym przypadku na skraj załamania nerwowego, a o najgorszym nie chcę pisać. Polityczny mord w Gdańsku jest najlepszym przykładem, jak to się może skończyć.

Ministerstwo Sprawiedliwości doszło do ściany, bo po ujawnieniu takiej patologii nie można sobie wyobrazić czegoś jeszcze gorszego. W krajach trzeciego świata, gdzie systemy polityczne zależą od tego, jaki watażka dojdzie do władzy, można sobie wyobrazić coś podobnego. Z tą różnicą, że tam niewygodni ludzie są stawiani pod murem z zawiązanymi oczami. Jakby ekipę z Ministerstwa Sprawiedliwości zrzucić na spadochronach w środku Afryki i ich tam zainstalować, to pewnie ze znaną sobie gracją nie mieliby oporów przed wdrożeniem z kałasznikowem pod pachą swojej wizji wymiaru sprawiedliwości.

Źródło: Onet

fot. flickr/Sejm RP

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Bartosz Wiciński

Najstarsi górale nie pamiętają od kiedy zaprząta sobie głowę polityką. Kronikarze podają datę pokrywającą się z aferą Rywina, ale wciąż trwa o to spór. Od dziecka lubił zapach porannych gazet w domu i tak mu zostało do dzisiaj. Interesuje się geografią i nie smakują mu karpie.

Media Tygodnia
Ładowanie