Wewnątrz Unii Europejskiej właśnie zaczyna się gra o kluczowe stanowiska. Mimo, że wybory na wiele funkcji będą miały miejsce dopiero w 2019 roku, to najwięksi gracze już rozpoczęli starania, aby wytyczyć granice swoich stref wpływów. Przed szereg wyszedł tutaj szczególnie duet Niemcy-Francja. Liderzy obu krajów podjęli się bowiem współpracy, aby obsadzić newralgiczne punkty swoimi ludźmi. Stawka jest bardzo wysoka, ponieważ mówimy o stanowiskach szefa Komisji Europejskiej, przewodniczącego Rady UE, szefa Parlamentu Europejskiego, wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych, prezesa Europejskiego Banku Centralnego oraz szefa eurogrupy.
To właśnie przyszli dysponenci tych funkcji będą mieli w rękach losy Unii Europejskiej, a ich współpraca będzie warunkiem bezwzględnym dla powodzenia niemiecko-francuskich koncepcji reformy wspólnoty. Niemiecki dziennik “Sueddeutsche Zeitung” podaje już konkretne szczegóły. Niemcom zależy na kontroli nad Europejskim Bankiem Centralnym, ponieważ polityka waluty Euro ma duże przełożenie na eksport i gospodarkę Niemiec. Francja celuje natomiast w posiadanie własnego szefa Komisji Europejskiej. Macron forsuje także francuską kandydaturę na nowego szefa Eurogrupy. Pokrywa się to z silnym nastawieniem Paryża na współpracę w ramach Strefy Euro.
W tej całej układance brak jednak zarówno Polski jak i innych europejskich partnerów, zwłaszcza z naszego regionu. Tak wczesne starania ze strony dwóch najsilniejszych członków Unii wskazują jasno, że Paryż i Berlin pragną narzucić całej Unii własną wizję zmian. Koncepcję, która dziś nawet z kontrolą nad instytucjami unijnymi stoi w martwym punkcie z powodu sporów wewnątrzwspólnotowych. Nieobecność naszego kraju przy stole rozmów i polityczna śmierć dawnego trójkąta Weimarskiego stanowią tutaj czyste zagrożenie odstawienia na boczny tor decyzyjności. Pytanie jak do tej sytuacji Warszawa powinna się ustosunkować?
Bez zbudowania własnej pozycji negocjacyjnej i rozmów czeka nas bowiem tylko peryferyjność. Paradoksalnie antagonizm PiS wobec Brukseli mógłby pomóc wzmocnić szanse uzyskania ustępstw, tym bardziej, że na zachodzie mogą uznać korzystny przebieg wyborów parlamentarnych w Polsce za prawdopodobny. Jednak, aby sięgnąć po taką możliwość, rząd musiałby pokazać się z racjonalnej strony, gotowej do rzetelnej, a nie pozorowanej współpracy. Tego ostatniego jednak nie widać. Nie chodzi bowiem o to, że trzeba się zgadzać na wszystko albo na nic, ale że trzeba w swoich decyzjach kierować się zdrowym rozsądkiem i nie budować konfliktu tam, gdzie stawka, o którą toczy się gra, nie jest warta wysiłku. Klęska Polski choćby w sporze o pracowników delegowanych pokazuje, że dziś Francja pragnie iść na starcie czołowe. Obecnie po stronie naszego rządu będzie potrzeba dużej dozy profesjonalnej dyplomacji, aby interesy Europy Środkowej zostały uwzględnione. Pytanie, czy kierownictwo polskiej dyplomacji jest do tego zdolne?
Źródło: rzeczpospolita.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU