W Polsce jest około 14 tys. ratowników medycznych, którzy coraz głośniej walczą o należne miejsce w systemie ochrony zdrowia. Z uwagi na brak lekarzy specjalistów medycyny ratunkowej, to oni najczęściej przyjeżdżają do ofiar różnego rodzaju wypadków komunikacyjnych oraz nagłych przypadków wymagających interwencji lekarza w domu lub na wolnym powietrzu. Liczba ratowników medycznych, których szkolenie jest krótsze i tańsze od szkolenia lekarzy o tej specjalności, stale przybywa, zwłaszcza od czasu gdy wprowadzono podział na karetki “S” (czyli z lekarzem na pokładzie) i “P” (bez lekarza). Mają też coraz większą siłę przebicia w rozmowach z Ministerstwem Zdrowia, które nie ukrywa, że kierując się ograniczaniem kosztów jest zwolennikiem zwiększania ilości karetek bez lekarza na pokładzie oraz w ogóle marginalizowania ich roli w systemie ratownictwa medycznego.
Co to może oznaczać?
W ostatnim numerze “Polityki”, Agnieszka Sowa opisuje przypadki fatalnych błędów ratowników medycznych, wynikających z brakach w ich wyszkoleniu. Zbyt dużo leków obniżających ciśnienie czy źle przeprowadzona intubacja zdarzają się niestety coraz częściej.
“Anestezjologowi także może nie udać się intubacja dotchawiczna z zastosowaniem leków zwiotczających, bez zatrzymania krążenia, chociaż jest po sześciu latach studiów i sześciu specjalizacji, podczas której musi przeprowadzić 900 takich zabiegów. A jak ratownik medyczny po dwuletnim nauczaniu policealnym albo trzyletnim licencjacie ma się tego nauczyć, wykonując 10 ćwiczeń na dodatkowym kursie na fantomach? – pyta w tygodniku dr. Ignacy Baumberg, anestezjolog, były krajowy koordynator Ratownictwa Medycznego Państwowej Straży Pożarnej.
Tymczasem okazuje się, że resort zdrowia, zamiast myśleć o przeprowadzeniu gruntownej reformy systemu ratownictwa medycznego, planuje wprowadzić właśnie takie doszkalające kursy. Co więcej, z założeń ustawy wynika, że docelowo lekarze specjaliści mają zostać niemal całkowicie wyeliminowani z systemu, a kompetencje i uprawnienia ratowników medycznych mają wzrosnąć. Mają np. zyskać uprawnienia do stosowania środków zwiotczających na zlecenie lekarza (nie pod nadzorem jak do tej pory, gdy lekarz mógł zbadać pacjenta). Resort najwyraźniej dobrze czuje się w podsycaniu ambicji ratowników medycznych, którzy w ankietach dotyczących ich umiejętności medycznych generalnie mają o sobie bardzo dobre zdanie – dzięki temu możliwe jest wygospodarowanie oszczędności. Problem dotyczy głównie publicznego systemu ratownictwa medycznego – w prywatnych firmach takich problemów nie ma – 91 proc. lekarzy jeżdżących na wezwania z firmy Falck Medycyna to lekarze specjaliści. Szokujące, że Ministerstwo Zdrowia postawiło sobie za cel eliminację tych usług i maksymalne upaństwowienie usług ratownictwa.
Resort z ekspertami zajmującymi się tą dziedziną rozmawiać za bardzo nie chce, a reformę, którą postulują, wciąż odkładają do najbardziej odległych szuflad. Zamiast wprowadzić stały monitoring jakości świadczonych usług, w tym czasu dojazdu do pacjenta oraz wprowadzenie standardów, kiedy karetka “S” jest obligatoryjna, wolą tematu nie ruszać. W zamian oferuje utajnienie prac pogotowia ratunkowego, by suweren nie mógł sprawdzić, jak bardzo oszczędności resortu przekładają się na ludzkie życie.
Źródło: Polityka
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU