Powstrzymanie się od mówienia otyłemu, że jest wieprzem, czarnoskóremu, że jest asfaltem lub homoseksualiście, że pedał, byłoby nieopisana ujmą na honorze prawicowego Polaka. Dzięki znacjonalizowanemu Chrystusowi udało się jednak powstrzymać rozprzestrzenienie się wrażliwości i serdeczności międzyludzkiej pod postacią zarazy nazywanej polityczna poprawnością.
Część patriotów próbuje ją jeszcze dobijać manipulacją, z której są dumni. Polega na tym, że koncepcja, która miała uwolnić ludzi od wysłuchiwania hejtu wypadającego z ust bliźnich, ma sankcjonować ten hejt i inne ideologiczne, urojeniowe, artykułowane pomyje. Idea wolności to skomplikowana sprawa, bo trzeba się orientować pomiędzy tą wolnością do i tamtą wolnością od czegoś, a ku rozczarowaniu prawicy, nie każdy kij ma dwa końce.
Mieliśmy całkiem spory zbiór różnych wyświęcanych bohaterów, ale musieliśmy wyciągnąć z lasu tych wyklętych. Podobnie można zrobić z językiem. Po co się chwalić troską, delikatnością, taktem, kurtuazją, jak można chamstwem, dosadną mową nienawiści, wulgarnością. A wszystko to w szczytnym celu obrony przed najeźdźcą z Bliskiego Wschodu, który masowo ulega tym samym błędom, którym chrześcijanie kilkaset lat temu. Wniosek z tego płynie nieprosty, że skoro oni się na naszych wyznaniowych państwach niczego nie nauczyli, to my musimy się ponownie stać państwem wyznaniowym. Jak oni zobaczą w katolickiej Europie muzułmański Bliski Wschód, to się w panice cofną.
To jest oczywiście nieoczywiste, że jedynym lekarstwem na burki, obrzezanie, wielożeństwo, przemoc domową i karanie kobiet za pozamałżeński seks, jest zakaz aborcji, antykoncepcji, brutalny poród i wycofanie wszelkich instrumentów, które wspierają Polki maltretowane, a czasem i zabijane w rodzinie. Jeśli ktoś ma wątpliwości jaki to skuteczny oręż walki z obcymi, wystarczy że się skupi na fakcie występowania przemocy również wobec męskiej mniejszości. Każdemu po równo, to nie to samo co każdemu wedle potrzeb. A skoro tak, to nie trzeba pomagać nikomu.
W szczególności kilku Syryjczykom, którzy mieliby niefart trafić z jakiegoś przydziału do stosunkowo biednego kraju, zamiast trafić gdzieś, gdzie perspektywy ułożenia życia po latach wojny są znacznie większe. Nie pomagać im w atmosferze wielkich pretensji do niedawnych unijnych i natowskich sojuszników. Trzymaliśmy z nimi, kiedy robili w Syrii piekło na ziemi, z czego nie wynika gotowość do ponoszenia konsekwencji. Prawicowy Polak jest lepszego sortu i zwykle stoi po innej stronie niż ZOMO, ale tam gdzie Rosjanie w trakcie Powstania Warszawskiego.
Wojna na tamtych terenach nie jest jednak tak prosta do zrozumienia jak to, że tam gdzie jest muzułmanin, tam jest też bomba. Prawicowi Polacy w większości żadnego muzułmanina nie widzieli, ale doskonale wiedzą jak rozpoznać w kimś wiarę religijną, bo mamy tu doświadczenie z powołaniami na klauzulę sumienia i karami za urażone uczucia religijne. Gdyby przypadkiem nie udało się rozpoznać muzułmanina po karnacji, można go przykładowo podtopić, jak wtedy, w pierwszej, chrześcijańskiej fazie kształtowania się naszej cywilizacji.
Drugą fazę, tę oświeceniową, pomijamy, bo racjonalne myślenie, rozwój nauki i relatywizacja niepotrzebnie wprowadziły zamęt w postaci tolerancji dla różnych poglądów. Pomijamy też doświadczenia XX wieku, które doprowadziły do wniosków, że niektóre poglądy nie mogą być tolerowane prawem, bo są zbyt groźne. Młodzi, prawicowi Polacy wraz ze swoim wyklętym wojskiem, po raz kolejny wyruszają na wojnę komunizmu z faszyzmem opowiadając się zdecydowanie po stronie drugiego. Ostatnie kilkadziesiąt lat to było widocznie za mało czasu, żeby rozstrzygnąć co gorsze. Walki toczą się zatem na polu internetu, który wraz z przepływem kapitału ostatecznie wyklucza cofnięcie czasu do okresu silnych państw narodowych.
Przesunięcie akcentów ze współpracy międzykontynentalnej na sąsiedzką byłoby może rozsądnym podejściem, gdyby nie to, że rozsądek jest, jak wspomniałam wcześniej, w defensywie, a do mody powraca wiara. W gorącej, emocjonalnej wodzie kąpany ,,Wiariusz” nienawidzi wszystkich swoich sąsiadów. Po pierwsze dlatego, że przez lata niedomagania naszej gospodarki oferowali mu u siebie gorzej płatne prace w zamian za wynagrodzenie, które sytuowało jego polską rodzinę na wyższym pułapie krajowej zamożności. To były lata dobrowolnych upokorzeń budowlańców, hydraulików i studentów zbierających sezonowo truskawki. Nie wybaczymy! Po drugie, ci europejscy sąsiedzi wpompowali w nasze krajowe inwestycje i modernizacje, w krótkim czasie jakieś niewyobrażalne pieniądze, a zrobili to tylko we własnym interesie. Te wszystkie skwery, ulice, szkoły i odremontowane pałace służą przeciw nam, bo logiczne, że moglibyśmy mieć znacznie więcej, mając wejściowo o wiele mniej.
Moglibyśmy remontować na ile nas samych stać – jeden, dwa skwerki rocznie na małe miasto i z trzy kluczowe ulice na większe. Na przestrzeni czasu naszego postsowieckiego członkostwa w zachodniej Unii, one by się już kilka razy zaczęły sypać, więc odnowilibyśmy to samo znowu i ponownie. Dziś, kiedy za kilka lat forsa przestanie płynąć tym zdradliwym, szerokim strumieniem, Wyklęty i Niepoprawny Politycznie Polak może napluć na udzielony kredyt zaufania, a nawet zwymiotować na stół przy którym nas gościli. Może swoje upokorzenia odbijać radością z kłopotów sąsiada. Tych samych kłopotów co i nasze. – Takimi byliście cwaniakami, ale mamy już wasze kawy w Starbucksie, ciuchy z Zary i meble z Ikei, więc nic nam więcej nie dacie!
Oczywiście są i tacy, którzy tych zdobyczy kapitalizmu nadal nie posiadają, ale doskonale wiadomo, że to przez spisek. Sąsiedzi obawiają się Polski. Bogaci Polacy mogliby zrobić coś. Trudno stwierdzić co. Może więcej konsumować generując większy popyt dla zachodnich firm, może więcej dokładać do wspólnej obrony w NATO. A może zwyczajnie każdego bogatego Polaka byłoby stać na łażenie po lasach z bronią, która choć niemasowego rażenia, siłą walecznego serca czyni pogrom. Tak czy owak, obcy na kopach za drzwi!
Co prawda drzwi z drugiej strony to tylko Rosja, ale pomimo tego, że w najważniejszym dla prawicowego Polaka czasie – czasie przeszłym, była komunistyczna a nie faszystowska, to ostatecznie jako autorytarna nie jest przecież taka zła. Utopijne idee równości wszystkich ludzi, czy wyższości jednych ludzi nad innym, jakie dziś mają znaczenie? Jedynie symboliczne. Można robić transfery do biedniejszych mówiąc, że wojujemy z komunizmem, a nazywać tym komunizmem liberalizm. Chcąc być zamożnymi jak zachód, nienawidzić go uśmiechając do Rosjan, których to w deklaracjach nienawidzi się jeszcze bardziej. W ogóle możemy nienawidzić, pluć, zionąć jadem i się wywyższać, bo co nam zrobią!
Niech idą w cholerę ze swoją współpracą, bo przecież wiadomo, że robienie dobrze interesom swojego społeczeństwa musi wykluczać sprzyjanie korzyściom drugiego. A społeczeństwo jest tylko dobre albo złe i dlatego ktoś nam podstawił tych kilkudziesięciu cwaniaków, którzy dobrze się zakręcili po znajomościach i dorobili na transformacji. Albo podstawił przez zachodnią granicę, albo pozostawił w postaci ludzi, którzy mieli pecha urodzić się, żyć i pracować w takim, a nie innym ustroju, czyli tzw. ubeków. Czy jedno, czy drugie nie ma znaczenia, bo ostatnie niewycięte wierzby szumią, że gdzieś się czai wróg.
Wrogami są ludzie, którzy badali wypadki drogowe i gasili pożary 50 lat wstecz. Ale przede wszystkim są nimi sędziowie, niezależnie od czasu, w którym działali. Zawinili przede wszystkim tym, że są ludźmi, a w związku z tym, jedyną opcją jest ich podmienienie na takich samych ludzi, ale czystych i sprawiedliwych, bo bez prawniczego wykształcenia i prosto z ulicy. Takim nigdy nie uderzy do głowy sodówka, nigdy się z nikim nie dogadają, nie wezmą łapówki, nie będą zmęczeni, leniwi, niewrażliwi czy roztargnieni. Kroczymy po własnych śladach, żeby odstraszyć obcych.
Polacy oddają władzę ludziom chorym na nią samą, którzy wtłaczają im do głów te idiotyczne narracje. A może raczej nie do głów, bo głowa na wojnie jest mniej skutecznym doradcą. Wtłaczają w przysłowiowe serca, wywołując poczucie zagrożenia, agresję i nienawiść.
Nie chodzi wyłącznie o zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, bo powyższa logika pojmowania rzeczywistości to wyborcy Kukiza, zwolennicy Ruchu Narodowego i ONR, a część argumentów trafia i do wyborców pozostałych partii. Prawdopodobnie 50%, czyli co drugi obywatel postrzega rzeczywistość poprzez prawicową argumentację.
Niektórym ludziom, którzy powtarzają te wszystkie brednie, realnie zależy na dobru kraju, społeczeństwa czy własnym i swoich bliskich. Są bezradni i zagubieni, a nie mają czasu nad wszystkim gruntownie się zastanawiać. Tym, którzy sączą jad w prawicowych mediach nie zależy na niczym poza własnym interesem, a potrafią go realizować poprzez chaos i destrukcję. Na gniewie i uprzedzeniach. Na manipulacji i odwoływaniu do pierwotnych instynktów oraz frustracji. Oni doskonale wiedzą, że nigdy nie poniosą konsekwencji ewentualnej katastrofy polityki międzynarodowej ani wojny domowej, czy zapaści finansowej.
fot. flickr/ P. Tracz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU