Już dziś, o godz. 17 przed ambasadą Izraela planowany jest protest organizowany m.in. przez ONR, Młodzież Wszechpolską i Ruch Narodowy. Ma on być wyrazem sprzeciwu wobec słów ambasador Izraela Anny Azari, wypowiedzianych podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Ambasador zaapelowała o zmianę nowelizacji ustawy o IPN i podkreśliła m.in., że „Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady”.
Wielu publicystów prawicowych i polityków obozu rządzącego obawia się, że manifestacja narodowców może tylko dolać oliwy do ognia, w pożarze jakim od kilku dni trwa w relacjach polsko – izraelskich. Politycy zdali sobie sprawę, że haseł antysemickich na manifestacji nie zabraknie i że bardzo trudne może być opanowanie kryzysu wizerunkowego, jaki spowodują. I choć jeszcze wczoraj rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska przekonywała w TV Republika, że “W wolnym, demokratycznym kraju można wyrażać swoje uczucia i demonstrować pod jednym warunkiem – że nie przekracza się, nie rani się czyichś uczuć, nie robi się komuś krzywdy, nie narusza się czyjejś wolności”, to dziś ze strony rządu płynie do narodowców zdecydowanie inny komunikat. Jak donosi reporter RMF FM Krzysztof Zasada, szef MSWiA Joachim Brudziński postanowił wykorzystać wszelkie dostępne możliwości prawne, by nie dopuścić do organizacji manifestacji.
Brudziński miał polecić wojewodzie mazowieckiemu wykorzystać instrumenty prawne do zablokowania zgromadzenia i uniemożliwienia manifestacji. Wcześniej sprawę konsultował z policją i ABW. Zdaniem Joachima Brudzińskiego, możliwe jest ograniczenie prawa do demonstracji, jeżeli zagrożony jest m.in. interes państwa, a właśnie tak – jak twierdzi – jest w tym przypadku. Wojewodowie mają natomiast narzędzia, by wybrany teren objąć np. szczególną ochroną. Już wiemy, że wojewoda wydał kuriozalną decyzję o zakazie poruszania się na obszarze przy ambasadzie, więc już mamy sprzeczność ze zgłoszeniem miejsca zgromadzenia.
Wojewoda mazowiecki wydał zakaz poruszania się na obszarze przy Ambasadzie Izraela w Warszawie w związku z planowaną demonstracją nacjonalistów. Zakaz będzie obowiązywać do 5 lutego. pic.twitter.com/Xw3xcc6Qxs
— Radio ZET NEWS (@RadioZET_NEWS) January 31, 2018
Po co jest ten zakaz? By możliwe było błyskawiczne rozwiązanie manifestacji zaraz po tym, jak którykolwiek z uczestników zgromadzenia zbliży się do “strefy zakazanej”. Ma to być możliwe właśnie na mocy przepisów prawa o zgromadzeniach. Jak na tę informację zareagują środowiska narodowe, wobec których władza, dotychczas pobłażliwa i wręcz sojusznicza chce zastosować działania takie, jak stosowała znienawidzona Platforma Obywatelska? Jeśli działania ministra Brudzińskiego dojdą do skutku, to możemy dziś wieczorem mieć do czynienia z pierwszą, otwartą konfrontacją władzy z radykałami, a miejscem tej konfrontacji mogą być ulice Warszawy.
Warto także zwrócić uwagę na dwie kwestie. Przepisy, o których mówi Joachim Brudziński, zezwalające na rozwiązanie zgromadzenia ze względu na naruszenie przepisów karnych (zarówno kodeksu karnego jak i kodeksu wykroczeń), więc praktycznie w sytuacji każdego, nawet błahego przewinienia zostały wprowadzone w życie latem 2015 roku. Ostrym krytykiem tego rozwiązania było… Prawo i Sprawiedliwość. Poseł Jacek Sasin mówił wówczas, że “Ta ustawa jest w sposób fundamentalny niezgodna z konstytucją (…) Zawarto bardzo poważne ograniczenie gromadzenia się, ograniczając działanie ustawy do tych zgromadzeń, które są zwoływane w celu wyrażeniu wspólnej opinii w sprawach publicznych (…) Zawarto w ustawie ograniczenie, które mówi, że każde zgromadzenie może być rozwiązane przez przedstawiciela władzy publicznej – nie tylko wtedy, gdy zachodzą okoliczności, które mogą grozić zdrowiu, życiu obywateli i utracie mienia. Pojawiły się zapisy, że powodem rozwiązania zgromadzenia jest samo złamanie przepisów karnych. Pod tym kryje się zarówno kodeks karny, jak i kodeks wykroczeń, a więc często błahe wykroczenia mogą dawać władzy pretekst, żeby pokojową manifestację przed czasem rozwiązywać – mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości. Dziś to właśnie z tych przepisów skorzystać chce partia Jarosława Kaczyńskiego, by ratować swoje cztery litery przed międzynarodowym skandalem.
Zapowiedź wykorzystania argumentu o zagrożeniu “interesu państwa”, by zablokować manifestację narodowców może niestety też być niebezpiecznym precedensem. Tak długo jak o tym, co jest “interesem państwa”, decydować będzie pozbawiona hamulców moralnych i etycznych partia polityczna, tak długo prawo do demonstracji może zostać ograniczane każdemu, komu z władzą nie po drodze. Dziś uda się zablokować manifestację ruchów narodowych pod ambasadę Izraela, jutro demonstrację KOD, lekarzy, rolników czy nauczycieli. Wszystko dlatego, że w “interesie państwa” nie będzie leżało ujawnianie społecznego niezadowolenia.
Źródło: RMF FM
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU