Polityka i Społeczeństwo

Symboliczny przełom w obozie władzy. Kaczyński bardzo wiele jednak ryzykuje

Symboliczny przełom w obozie władzy. Kaczyński bardzo wiele jednak ryzykuje
Fot. Flickr

Już wczoraj rozpoczęło się ordynarne przypisywanie sobie frekwencyjnego sukcesu Marszu Niepodległości obozowi władzy. Ze środowiska Prawa i Sprawiedliwości dało się słyszeć, że oto premier Morawiecki do spółki z prezydentem Dudą bardzo dobrze odczytali oczekiwania społeczne i zorganizowali dla obywateli największy w najnowszej historii Polski marsz ku chwale Rzeczpospolitej. Aby ten przekaz dobrze się zakorzenił, dziś już od rana jest powtarzany w ramach obowiązujących przekazów dnia przez polityków partii Jarosława Kaczyńskiego.

„Spodziewałem się, że będzie nas bardzo wiele, ale to 250 tysięcy osób to rekord. To jest ogromna liczba Polaków, którzy z całej Polski przyjechali. Spotykałem również ludzi z zagranicy. Widać, że ta inicjatywa rządu, pana premiera Mateusza Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy była potrzebna i oczekiwana. Polacy chcieli, aby tego dnia był zorganizowany taki właśnie marsz, który nas wszystkich połączy, organizowany przez państwo, a nie podmioty społeczne” – powiedział w radiowej Jedynce szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin.

Takie deklaracje do żywego przypominają kuriozalną konferencję prezesa Prawa i Sprawiedliwości z poprzedniego tygodnia, gdy podsumowując wyniki wyborów samorządowych ogłosił sukces, który nie podlega żadnym wątpliwościom, a w dłuższej perspektywie słowa Jarosława Kaczyńskiego o tym, że “nikt nas nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne”. Tak się bowiem składa, że obowiązująca od wczorajszego wieczora narracja o wielkim sukcesie PiS i wspólnym marszu zorganizowanym dla obywateli to nic innego, jak ordynarne i bezczelne kłamstwo, tak charakterystyczne dla polityków obozu Zjednoczonej Prawicy.

Ten marsz nie był wspólny nawet przez chwilę. Przez moment oficjalnych uroczystości istniała owszem możliwość zaznaczenia choćby promila zapowiadanej “wspólnoty” w postaci obecności na nich przewodniczącego Rady Unii Europejskiej Donalda Tuska, jednak nawet w tym momencie małoduszność prezydenta Andrzeja Dudy zwyciężyła. Chęć prymitywnego “odegrania się” na odwiecznym wrogu tego obozu skutkowała ostentacyjnym zignorowaniu jego obecności i pokazaniu jego sympatykom, że w dzisiejszej Polsce nie jest on mile widziany. To zachowanie było perfekcyjnym podsumowaniem tego, w jak dużym stopniu słowa polityków PiS o chęci zakopania podziałów to puste frazesy. Ani w ostatnich tygodniach, ani przez ostatnie trzy lata obóz Zjednoczonej Prawicy nie wykonał praktycznie żadnego ruchu, który można by odczytać jako dążenie do zgody. Podczas uroczystości z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości było to bardzo wyraźnie widoczne. Poza politykami PiS, w oficjalnej, państwowej części marszu szli w zasadzie wyłącznie przedstawiciele obozu Zjednoczonej Prawicy, ich partyjne satelity oraz szefowie przejętych przez PiS instytucji. Otoczeni rzecz jasna olbrzymim kordonem ochroniarzy i funkcjonariuszy SOP.

Jeśli więc dziś Prawo i Sprawiedliwość mówi o “wspólnym” marszu, to chwali się wspólnotą na prawej stronie sceny politycznej. To w pewnym sensie symboliczne, bo jeszcze rok temu, gdy media na całym świecie pokazywały obrazki nacjonalistycznych czy rasistowskich haseł z Marszu Niepodległości, to o środowiskach je propagujących mówiło się, że są marginesem marginalnego przecież w skali kraju ruchu narodowego. Dziś dalej pozostają marginesem, jednak całego obozu szeroko rozumianej prawicy, co niewątpliwie wzmacnia ich pozycję polityczną oraz siłę przekazu. To właśnie dlatego, nagłówki z zachodnich gazet, jakie dziś przeczytają ludzie na całym świecie, mówiące o nacjonalistach i radykałach palących flagę UE na zorganizowanym przez rząd marszu zaszkodzą wizerunkowi Polski znacznie bardziej, niż te sprzed roku. To jednak zdaje się lidera obozu, prezesa Jarosława Kaczyńskiego nie martwić, bo dla niego liczy się tu i teraz, na krajowym podwórku. Jest z pewnością przekonany, że oto odniósł wielki sukces i przejął nie tylko Marsz Niepodległości ale i wyborców nawet na najbardziej skrajnej prawej flance. Czy ma rację? To już wcale nie jest takie oczywiste.

Z dzisiejszych komentarzy płynących ze środowiska narodowego wynika, że wspólne maszerowanie z rządem PiS było zaciśnięciem zębów i podporządkowaniem się okolicznościom, ale na trwałą współpracę raczej nie ma co liczyć. Ruch Narodowy wielokrotnie podkreślał, że PiS zdradził ich idee, otwierając masowo granice na imigrantów z Ukrainy i Bliskiego Wschodu czy prowadząc serwilistyczną politykę wobec USA czy Izraela. Spalenie flagi UE oraz chwalenie się tym na Twitterze było oczywistą manifestacją, że w kwestii europejskości Polski całkowicie się z oficjalną linią partii rządzącej nie zgadzają i by w żadnym przypadku nie traktować ich jako część Zjednoczonej Prawicy. Na potwierdzenie tej tezy niech świadczy dzisiejsza wypowiedź jednego z liderów Ruchu Narodowego.

– Udało się tym razem doprowadzić do kompromisu ze stroną rządową, ale był to kompromis zawiązany pod przymusem. Teraz, gdy obserwuję linię propagandową mediów publicznych, które w dużym stopniu ignorują Marsz Niepodległości organizowany przez nas, jestem mocno zaniepokojony. Jak słyszę wypowiedzi ministra Piotra Glińskiego, który proponuje, żeby w przyszłości to państwo przejęło marsz, to nie napawa mnie to optymizmem – ocenił wiceprezes Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak w rozmowie z portalem Onet. Według niego swoista walka o Marsz Niepodległości – między stroną społeczną a rządem – dopiero się rozpoczęła. – Czeka nas ostra rywalizacja – podsumował.

Jeśli zatem Jarosław Kaczyński liczył na to, że poprzez trik z przejęciem Marszu Niepodległości 2018 i przypisaniem sukcesu frekwencyjnego obozowi władzy wymusi na prawicowych radykałach posłuszeństwo przez zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego, a później do Sejmu i Senatu, to może się bardzo mocno zdziwić. Dzięki jego i jego podwładnych decyzjom, Ruch Narodowy jest właśnie najsilniejszy w najnowszej historii Polski i raczej trudno uwierzyć, by nie zechciał tego wykorzystać w wyborczym wyścigu.

Fot. Krystian Maj / Adam Guz

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Michał Kuczyński

Michał Kuczyński - Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Z zamiłowania bloger i autor tekstów o charakterze publicystycznym. Interesuje się polityką i ekonomią. Prywatnie miłośnik piłki nożnej, muzyki rockowej i dobrego kina. Niegdyś zapalony wiolonczelista.
Zapraszam na mojego Twittera - @KuczynskiM

Media Tygodnia
Ładowanie