– Moim zdaniem ta energia się nie rozejdzie z bardzo prostej przyczyny, ponieważ osoby, które poszły na protesty mają bardzo duże oczekiwania i nie są w stanie pójść na żadne kompromisy. Nawet jeżeli ta energia nie będzie miała siły politycznej, to ona już w społeczeństwie zostanie i nie da się ugasić tak jak w przypadku KOD-u czy innych grup, które wychodziły w ciągu ostatnich pięciu lat na ulicę – z Sylwią Chutnik o protestach w obronie praw kobiet, przemianach obyczajowych, polskim społeczeństwie i polityce, rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: 22 października Zjednoczona Prawica za pośrednictwem Trybunału Julii Przyłębskiej uderzyła w prawa reprodukcyjne kobiet. Dlaczego właśnie teraz?
Sylwia Chutnik: Miało to być pewnego rodzaju przysłonięcia słabej sytuacji związanej z pandemią i faktu, że rząd sobie z nią nie radzi, zwłaszcza, że w przypadku lockdownu protesty przeniosłyby się do sieci. Natomiast druga rzecz, to fakt, że prawa reprodukcyjne kobiet to jest kwestia, która zawsze interesuje polityków ze względu na przypodobanie się kościołowi i skrajnym wyborcom. Mam na myśli tutaj Ordo Iuris i rozgrywki wewnętrzne, które w Zjednoczonej Prawicy w tej sprawie się toczą. Mimo wszystko jedno, co jest pewno to fakt, że władza nie spodziewała się protestów na taką skalę.
Od ponad trzech tygodni w całej Polsce trwają protesty. Obok haseł związanych z prawami kobiet pojawiły się postulaty dymisji obecnego rządu oraz całkowitego rozdziału kościoła i państwa z zerwaniem konkordatu włącznie. Czy mamy teraz w Polsce rewolucją obyczajową?
Myślę, że z tą rewolucją mamy do czynienia już od jakiegoś czasu, gdyż dynamika nie tylko protestów, ale również zmian o których Pan mówi pokazuje, że czasami są to dwa kroki do tyłu, a trzy do przodu. Pamiętajmy, że zanim teraz ludzie wyszli tak masowo na ulice, to w wakacje mieliśmy sprawę, dotyczącą kolektywu „STOP Bzdurom” i kolejną odsłonę wojny z społecznością LGBT+. Jeszcze w czasie tamtego protestu niektórzy publicyści po stronie opozycyjnej nie akceptowali formy protestu, która była podobna do tego, co dzieje się dzisiaj na ulicach. Dzisiaj się okazuje, że te same osoby po raptem dwóch miesiącach popierają okrzyki manifestacji Ogólnopolskiego Protestu Kobiet – “wypierdalać” i “jebać PiS”, a więc, można powiedzieć, że te zmiany społeczne są czasami przyśpieszone.
To też nie wzięło się z niczego, gdyż jest to efekt liberalizacji i emancypacji społeczeństwa przy jednoczesnym zaostrzaniu kursu przez obecną partię rządzącą w czasie ostatnich lat. Jest wyraźny rozdźwięk między tym, co politycy mówią, a sposobem życia polskiego społeczeństwa, gdyż Polacy i Polki są o wiele bardziej postępowi, niż kościołowi i politykom tej czy innej partii się wydaje.
Czym ta rewolucja Pani zdaniem, może się zakończyć?
To co na pewno zostało osiągnięte, to aktywizacja społeczeństwa, a zwłaszcza młodych, którzy do tej pory mało interesowali się polityką. Trudno mi też powiedzieć, czy za tym pójdzie jakaś zmiana, czy był to tylko wpływ chwili i decyzji Trybunału Konstytucyjnego.
Udało się też przełamać pewne tabu, to znaczy ludzie mają odwagę pójść do kościoła i zamanifestować tam swoje poglądy oraz wykrzyczeć księdzu w twarz, żeby nie mieszał się do ich życia. Kiedyś to było nie dopuszczalne jak i również pisanie na murach kościoła, że instytucja ta jest przeciwnikiem praw kobiet i zmian społecznym.
Owszem, debata o której mówię o nieangażowaniu się kościoła w politykę trwała. Między innymi po filmie „Kler” i dokumentach braci Sekielskich, ale protesty pokazują, że dyskusja, w którą byli zaangażowani politycy czy dziennikarze po prostu przyśpiesza. Mimo sporych odejść z kościoła, nadal obserwujemy model polskiego katolika, który jest wierzący, ale nie praktykujący. Odpowiadając na Pana pytanie, protesty na pewno zmienią pozycję i postrzeganie kościoła w Polsce. Natomiast druga rzecz to pewnego rodzaju poczucie sprawczości. To znaczy fakt, że w dużej liczbie miast blokowano ulice i mam tu na myśli głównie małe ośrodki, gdzie takie odbywały się w niektórych miastach po raz pierwszy i to może stać się podstawą do budowania społeczeństwa obywatelskiego. Nawet jeżeli nie będzie finału w postaci dymisji rządu, to te zmiany są już nieodwracalne.
Najbliższe wybory parlamentarne mają się odbyć za trzy lata. Czy sądzi Pani, że obecne protesty oznaczają definitywne odejście młodych od PiS-u i Konfederacji i że za trzy lata obecni nastoletni demonstranci nie zagłosują na te partie choćby dla tzw. „beki”?
Trudno mi powiedzieć jak to się przełoży na wybory, gdyż to co się dzieje teraz przy urnach, może zostać zapomniane. Natomiast to, co moim zdaniem zostanie w ludziach to hasło „Nie jesteś sama” i przekazywanie telefonu „Aborcja bez granic” to jest coś, co jest nie do przecenienia. Zabiegi te są i będą, natomiast to, co jest ważne dla młodych ludzi, to fakt, żeby mieli informacje o tym, że nie jest to problem, którego nie można rozwiązać i to moim zdaniem udało się pokazać.
Patrząc w dłuższej perspektywie, to wierzę w Radę Konsultacyjną Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i zebrania przez nich tzw. głosu ulicy i to nie w celu skonstruowania nowych postulatów, tylko po to, żeby podsumować to, co się wydarzyło w sensie intelektualnym czy merytorycznym, a nie w celu zakładania nowej partii. Cytując jednego z arcybiskupów „Młodzi ludzie są wychowywani w Internecie” i ja się z tym zgodzę. To jest dla nich naturalne środowisko, dość nie hierarchiczne.
Młodzi protestują też przeciwko klasie politycznej, która jest w polityce od 1989 roku. Co, Pani zdaniem, może, a co powinno zmienić się na polskiej scenie politycznej?
Przede wszystkim wejście młodych ludzi, co będzie trudne, gdyż wątpię, żeby politycy, którzy tak jak Pan powiedziała są w polityce od 1989 ustąpili miejsca. Co do młodych, to widzę ich zaangażowanie społeczne i świadomie używam tego określenia, gdyż młodzi angażują się w różne inicjatywy. To jest pokolenie, które potrafi się samoorganizować. Pytanie tylko, czy te możliwości i chęć zmiany, przekształcą się w działania polityczne? Tutaj nasuwa się kilka kwestii. Mianowicie, czy osoby młode będą miały w sobie tyle uporu, żeby działać politycznie, a nie tak jak już wspomniałam społecznie i krytykować działania polityków opozycji, którzy mimo wszystko zasługują na krytykę. Po drugie, czy będą potrafili się przebić w partiach, które obecnie dominują na scenie politycznej i zachęcić swoich rówieśników do pójścia na wybory.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU