Wczoraj na konferencji programowej Platformy Obywatelskiej, podczas prezentacji tzw. Szóstki Schetyny padła wyraźna propozycja zakończenia eksperymentu pod nazwą “zakaz handlu w niedzielę”: “Zniesiemy absurdalny zakaz handlu w niedzielę. Stworzymy ramy, w których i pracodawca, i pracownik będą zadowoleni” – deklarował jednoznacznie Grzegorz Schetyna.
Łącząc ten pomysł z deklaracją zwiększenia wynagrodzeń można przyjąć, że pozwoli to uzyskać Polakom większą swobodę w życiu – zarówno w decyzji kiedy robić zakupy, jak i w środkach które można przeznaczyć na dodatkowe wydatki. Tym bardziej, że Polacy nie patrzą przychylnie na dalsze zaostrzenie zakazu handlu. Jeszcze bowiem pod koniec marca w sondażu dla Radia ZET aż 62 procent badanych nie chciało poszerzenia zakazu handlu na wszystkie niedziele.
Obecny rząd przyjął za strategiczny cel zakaz handlu w niedziele. Jednak, jak to często bywa, oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością, a prawda radykalnie odbiega od obietnic obozu władzy.
Małe sklepy stały się bowiem największą ofiarą nowego prawa. Ich obroty paradoksalnie zamiast w wyniku zamknięcia konkurencji rosnąć, zaczęły spadać. Polacy przyzwyczaili się do zakazu handlu, przez co klienci zniknęli w niedzielę nawet z otwartych małych sklepów. Zmniejszenie obrotów potrafi sięgać w tym dniu 70-80%. To olbrzymi cios w branżę. Jakby tego było mało,duże sklepy odpowiedziały na ustawę licznymi promocjami, przez co przejęły przesunięty z niedzieli ruch w inne dni tygodnia, co dopełnia obraz rosnących nierówności między podmiotami. Jest tak źle, że z danych zebranych dla „Rzeczpospolitej” przez firmę doradczą Euromonitor International wynika, że w tym roku rynek handlowy skurczy się w sumie o ok. 3,4 tys. placówek. W tym samym czasie jednak tych małych, tradycyjnych sklepów ma zniknąć aż 5,2 tys. Jak to możliwe? Kiedy jedni tracą, inni zyskują, w tym roku ma powstać równocześnie 1,8 tys. nowych dyskontów i hipermarketów.
Obraz katastrofy widać w liczbach. Kiedy wartość handlu spożywczego ma według prognoz wzrosnąć o nieco ponad 3 proc, to małe sklepy nie tylko nic z tego wzrostu nie uszczkną, a nawet więcej – stracą 6,4 proc. z dotychczasowej sprzedaży. Tak złe prognozy wynikają w znacznej mierze z zeszłorocznych danych. W listopadzie czy październiku 2018 r., mimo fenomenalnego wzrostu gospodarczego, obroty małych sklepów wzrosły o 4–5 proc., podczas gdy rok wcześniej wzrost był dwukrotnie szybszy.
Tym samym właściciele małych sklepów mogą poczuć się rozczarowani obietnicami składanymi przez obóz rządzący. Podobnie jak zwykli obywatele, którym ogranicza się możliwości swobodnego handlu. Czy to się wkrótce może zmienić?
Źródło: rp.pl
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU