Nasz cel pozostaje niezmienny – Białoruś potrzebuje nowych wyborów, aby rozwiązać głęboki kryzys polityczny. Będzie to dopiero początek procesu zmiany sposobu rządzenia i zapewnienia, że to państwo służy ludziom, a nie na odwrót. Ale zanim to nastąpi, musimy wykonać pierwszy i najważniejszy krok – wybory – z liderką białoruskiej opozycji, Swiatłaną Cichanouską o walce z Łukaszenką, białoruskim społeczeństwie, projektach reform i wizji państwa rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Dlaczego przez wiele lat Białorusini popierali Łukaszenkę, a tym razem zaczęli protestować przeciw jego fałszerstwom wyborczym?
Swiatłana Cichanouska: Białorusini przez dziesięciolecia wyraźnie widzieli, kim jest Łukaszenka. Jeden raz wygrał w uczciwych wyborach w 1994 roku, a potem fałszował wszystkie inne kampanie wyborcze. Ale dopiero w 2020 roku osoby, które na niego nie głosowały, zobaczyły, że stanowią większość. To, co dało okazję do jeszcze większych uchybień, to były nieodpowiedzialne, wręcz kryminalne obostrzenia anty-covidowe. Ponadto Białorusini dostrzegli różnicę między nieprzystępnym, lekceważącym innych, gniewnym mężczyzną, całkowicie oderwanym od realnego życia, a alternatywnymi kandydatami – inteligentnymi, odnoszącymi sukcesy, przystępnymi, szanującymi innych ludzi, znającymi problemy prawdziwego życia.
Co spowodowało, że społeczeństwo wyzwoliło w sobie tak wielką energię do protestów?
Niekończące się kłamstwa Łukaszenki, jego brak szacunku dla całego narodu, a wreszcie całkowite lekceważenie życia i zdrowia ludzkiego. Pierwsze dni protestów pozwoliły ludziom dostrzec, że jesteśmy większością, która dba o kraj i siebie nawzajem. Przy tak dużej przemocy, pobiciach, torturach i gwałtach ze strony organów ścigania, zwyczajni Białorusini zdecydowali się okazywać wzajemną solidarność, życzliwość i serce. To zwielokrotniło uczestnictwo i zbiorową energię protestu.
Czy nie obawia się Pani, że Łukaszenka i jego aparat przemocy w końcu zduszą opór Białorusinów?
Właśnie tego chce Łukaszenka – ukarać każdego z tych, którzy byli na tyle odważni, by przemówić przeciwko dyktatorowi. On chce całkowicie wymazać protest i stworzyć nową historię sukcesu dyktatora, który przetrwał ludowy bunt pomimo presji ze strony najsilniejszych światowych graczy – Unii Europejskiej, USA, Wielkiej Brytanii czy Kanady. Wiem, że Białorusini nie poddadzą się i będą nadal protestować, pomimo wszelkich zagrożeń, jednak nie rozumiem, dlaczego najsilniejsze państwa świata, które deklarują poparcie dla demokracji i praw człowieka, tak biernie przyglądają się tej sytuacji. Mogłyby zrobić znacznie więcej, by zmusić Łukaszenkę do zaprzestania przemocy i uwolnienia więźniów politycznych.
Czy wierzy Pani, że uda się w końcu obalić reżim Łukaszenki?
Naszym celem nie jest obalenie reżimu jako takiego, ale przeprowadzenie wolnych i uczciwych wyborów z wiarygodnymi wynikami, które zostałyby uznane przez Białorusinów, a następnie pokojowe przekazanie władzy – co wynika z podstawowych zasad demokracji. Oczywiście, można wprowadzić w kraju demokratyczne zmiany, czego chcą Białorusini. Jesteśmy na to gotowi, mamy wszelkie podstawy, by domagać się takiego przełomu i odnieść sukces.
Pani kampania prezydencka i protesty pokazują, że Białorusini chcą demokracji tak samo jak Polacy. Czy nie obawia się Pani jednak, że białoruskie marzenie o wolności i demokracji może okazać się tak samo kruche jak w przypadku Polski?
Dla nas demokracja jest nowością. Nadal musimy się wiele nauczyć, ale Białorusini chcą uczestniczyć w procesie decyzyjnym, są gotowi wziąć wspólną odpowiedzialność za rządzenie. Choć mamy w tym niewielkie doświadczenie, to rozumiemy, że demokracja to proces, który nigdy nie jest łatwy i prosty.
Z miejsca, w którym teraz jestem, polska demokracja nie wydaje się krucha, lecz wygląda na tętniącą życiem, zapewnia szerokie mechanizmy zaangażowania i uczestnictwa. Jestem przekonana, że Polska będzie nadal uczyć się na swoich doświadczeniach i poprawiać życie ludzi i funkcjonowanie instytucji, które pomagają rządzić krajem.
Opinia międzynarodowa popiera Pani działania. Czy sądzi Pani, że w jakieś perspektywie jest możliwe przyjęcie Białorusi do Unii Europejskiej?
Naszym celem jest rozwiązanie najistotniejszego problemu – dyktatury. Przez dziesięciolecia naszym krajem rządził dyktator, nie zważający na autentyczne interesy narodowe Białorusi. To stwarzało wiele dysproporcji i wypaczeń, prowadzących do tego, że cały kraj służy w zasadzie jednemu człowiekowi. Kiedy oczyścimy Białoruś z tej plagi, ludzie zdecydują, czego chcą. Sądzę, że potencjał współpracy Białorusi z Unią Europejską jest ogromny, nawet bez pełnego członkostwa w tej organizacji.
W czasie kampanii wyborczej, mówiła Pani, że celem jest odsunięcie Łukaszenki i rozpisanie nowych wyborów. Czy dzisiaj jest to ten sam cel?
Nasz cel pozostaje niezmienny – Białoruś potrzebuje nowych wyborów, aby rozwiązać głęboki kryzys polityczny. Będzie to dopiero początek procesu zmiany sposobu rządzenia i zapewnienia, że to państwo służy ludziom, a nie na odwrót. Ale zanim to nastąpi, musimy wykonać pierwszy i najważniejszy krok – wybory.
Czy ma Pani jakiś program reformy państwa?
Opracowujemy nasze pomysły na reformy – konstytucyjne, gospodarcze, finansowe i inne. Zdaję sobie jednak sprawę, że praca ta będzie wymagała udziału wielu różnych podmiotów, co stanie się możliwe dzięki mechanizmom integracyjnym, gdy pozbędziemy się dyktatury.
Czy jest Pani gotowa stanąć na czele swojego państwa i przeprowadzić takie reformy?
Jestem gotowa i skłonna, by wziąć w tym udział. Jeśli chodzi o kierowanie tym procesem – w tej chwili mój wzrok skierowany jest na cel, jakim są wybory. To, jak ten proces będzie przebiegał, jak i kiedy osiągniemy cel, jak Białorusini ocenią moją pracę, pomoże mi określić dalsze kroki.
Kto byłby na arenie międzynarodowej strategicznym partnerem dla zreformowanej i wolnej Białorusi?
Gdybym to ja miała decydować, opowiedziałabym się za priorytetowym traktowaniem stosunków z naszymi sąsiadami. Z pięcioma z nich – Łotwą, Litwą, Polską, Rosją i Ukrainą – Białoruś ma silne więzi historyczne i kulturowe. Niestety, stosunki z nimi wszystkimi od dekad są naznaczone podejrzliwością, nieprzejrzystością, upolitycznieniem, korupcją. Ponadto obarczone są skandalicznym i lekceważącym zachowaniem słabo wykształconego człowieka o wrażliwym ego. To wszystko są cechy polityki zagranicznej Łukaszenki. Nasi sąsiedzi tworzą ogromny potencjał, który może zaoferować wiele możliwości współpracy i rozwoju z korzyścią dla wszystkich.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU