Od minionego piątku trwa kolejny szczyt ministrów finansów krajów strefy euro i kolejny raz przedmiotem rozmów jest tragiczny stan zadłużenia Grecji, który wynosi już 86 miliardów euro. W tym odcinku tej żenującej już sagi, grecki rząd będzie starał się przekonać unijnych kredytodawców do wypłaty około 3 miliardów euro w zamian za kolejne zobowiązania, dotyczące wprowadzenia kluczowych dla uzdrowienia gospodarki reform. Brzmi znajomo?
Gdy w czerwcu 2015 roku trwały rozmowy “ostatniej szansy” pomiędzy władzami Grecji oraz bankami i instytucjami finansowymi, wydawało się, że problem bankructwa tego kraju zostanie oddalony. Tytuły prasowe w pełni oddawały ówczesny nastrój, jaki panował na rynkach w Unii Europejskiej. “Rozmowy ostatniej szansy”, “Nie ma planu B dla Grecji”, “Grexit coraz bliżej” i inne, równie dramatyczne wskazywały, że dzieje się coś historycznego. Minęło półtora roku i wracamy do pierwszej odsłony, czyli kolejnych dramatycznych negocjacji zadłużenia finansowego trupa jakim jest dzisiaj Ellada. Jak zwykle pojawi się lista reform, których wprowadzenie zagwarantuje rząd Tsiprasa, czy jakiegokolwiek jego następcy oraz obietnica rzetelnego spłacania długów, mimo ogólnego sprzeciwu społeczeństwa. Jakoś nikt nie chce głośno przyznać, że odpowiedź na powracające pytanie “Czy Grecja jest w stanie spłacać swoje długi” od lat jest przecząca.
Pozostaje dalsza gra w pozory, zwłaszcza że strefą euro i tak zachwieje przegrane referendum u zamorskich sąsiadów w Rzymie. Istota problemu greckiego zadłużenia leży nie tylko w niezdolności do podjęcia poważnych wyrzeczeń przez rząd w Atenach, ale i olbrzymiemu oporowi banków w umorzeniu części greckich długów. Obecnie domagają się od Międzynarodowego Funduszu Walutowego przystąpienia do kolejnego programu ratującego gospodarkę Grecji. MFW z kolei stoi na stanowisku, że bez redukcji długu obecna propozycja jest zbyt ryzykowna i niepewna. Brak udziału MFW w tej operacji jest natomiast dla parlamentów Niemiec czy Holandii równoznaczne z odrzuceniem żądania Greków i odstąpieniem od operacji reanimowania pogrążonej w długach Republiki. Wówczas pieniędzy w Atenach starczy tylko do kwietnia 2017 roku, a potem pozostanie już tylko oficjalne ogłoszenie bankructwa.
Póki negocjacje trwają nadzieja jeszcze się tli, jednak ministrowie finansów strefy euro nie są optymistami. Coraz więcej wskazuje na to, że na tym szczycie, kończącym się dzisiaj, nie zostanie osiągnięte porozumienie. Być może trwać będą prace zdalne i próba osiągnięcia porozumienia za pomocą telekonferencji, bowiem wola ratowania Grecji i strefy Euro jest wciąż silna. Jeśli uda się wypracować rozwiązanie, kolejny szczyt zakończy się podpisaniem umowy. Jeśli nie, to kolejny rok będzie dla Grecji dramatyczny. Tylko do czerwca 2017 roku za same długi rządowe i odsetki od kredytów muszą zapłacić 11 miliardów euro, których nie mają. Coraz więcej wskazuje, że grecka gospodarka podzieli losy bohaterów greckich tragedii. Na katharsis niestety nie ma co liczyć.
fot. tagesspiegel.de
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU