Czy w obliczu szalejącej pandemii koronawirusa rząd zdecyduje się na wprowadzenie stanu klęski żywiołowej? Nie jest to wykluczone, rząd przygląda się sytuacji. Istnieje faktyczna obawa o wydolność systemu opieki zdrowotnej.
W pierwszych tygodniach i miesiącach pandemii rząd bronił się zaciekle przed wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej. Łączyło się to bowiem z przełożeniem wyborów prezydenckich, a tego PiS chciał uniknąć. Teraz sytuacja jest inna – Andrzej Duda już wygrał, dlatego w obliczu kilku tysięcy nowych zakażeń dziennie, władza jest bardziej skłonna sięgnąć po to rozwiązanie.
– Stan nadzwyczajny? Może być ogłoszony w tym tygodniu, może za dwa‒trzy tygodnie albo wcale – mówi enigmatycznie rozmówca „Dziennika Gazety Prawnej” z rządu i dodaje, że kluczowa przy podjęciu takiej decyzji będzie sytuacja służby zdrowia. Jeżeli liczba przypadków zachorowań zagrozi wydolności systemu opieki zdrowotnej, wówczas możemy spodziewać się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Wciąż, według informacji „DGP”, jest to jeden z wariantów, a nie planowany scenariusz.
– Jak obserwujemy inne kraje, to tam, gdzie wprowadzono stan wyjątkowy, to niewiele w sumie zmieniło, jak w Słowacji czy Czechach. Natomiast gdyby sytuacja naprawdę się bardzo pogarszała, to może się okazać konieczne – mówił marszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Jego zdaniem rząd „świetnie” przygotował się do walki z pandemią.
Przed wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej skutecznie zniechęca PiS perspektywa wypłaty odszkodowań dla przedsiębiorców. W obecnej sytuacji, choć są firmy, które poniosły realne straty przez wprowadzone przez rząd obostrzenia, na takie rekompensaty trudno liczyć. Na pewno rząd może spodziewać się licznych pozwów od przedsiębiorców.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
