Prawda czasu, prawda ekranu
Niedawno mogliśmy oglądać na małym ekranie jak nad wyraz obiecująca ozdoba palestry, poseł Jan Kanthak z zapewnił Monikę Olejnik, że nie jest tym, za kogo go biorą w Zjednoczonej Prawicy. Dziennikarka zadała panu posłowi pytanie, co, jako wybitny prawnik, zrobiłby w celu ponownego uruchomienia chwilowo zablokowanej PKW. Kanthak z rozbrajającą szczerością i zapewne sporą dozą skromności kilkakrotnie powtórzył: „Nie jestem wybitnym prawnikiem”. Drugim rozmówcą w „Kropce nad i” był Krzysztof Śmiszek, który słysząc po raz n-ty to zapewnienie, wyszeptał: „I tu panu wierzę”.
Dwie rzeczy na „p”
Minister Jadwiga Emilewicz w ostatnim tygodniu oznajmiła podczas wywiadu RMF FM, że jako wicepremier i minister rozwoju otrzymuje wiele podziękowań od przedsiębiorców za kolejne tarcze antykryzysowe. To ciekawe, bo zgodnie z powszechną wiedzą siedziba rządu jest w stolicy, a w centrum Warszawy policja wsadza przedsiębiorców do furgonetek i wywozi ich na komendę w Wołominie, zapewne za to, że kwiaty w ramach podziękowań były zbyt skromne… Być może nasza kochana Jadzia E. rzadko bywa w rejonie „Patelni” czy Dworca Centralnego i stąd pewne niedoinformowanie, że to raczej protesty niż podziękowania. W końcu jednak dowiedziała się protestach od dziennikarza Onetu. Wtedy od razu protestujący wydali jej się mało reprezentatywni, a ich postulaty dziwaczne. I teraz już wszystko jasne. Czego nie rozumiecie?
Wielkie manewry w SN
Po dwóch dniach obrad zgromadzenia walnego sędziów Sądu Najwyższego w celu wyłonienia pięciu kandydatów na I prezesa ogłoszono przerwę do wtorku. Przez oba dni prac zgromadzenia sędziowie obradowali po osiem godzin pod nad wyraz sprawnym przewodnictwem świeżutkiej daty p.o. I prezesa SN z nominacji PAD-a, Kamila Zaradkiewicza. Rezultat obrad wręcz poraża – dzięki wyjątkowej sprawności p.o. I prezesa nie udało się ani wybrać komisji skrutacyjnej, ani nawet ustalić porządku obrad. No cóż, jeśli chodzi o tak trudne zadanie, to wiadomo – bez wódki nie rozbieriosz. A biedny Zaradkiewicz nawet grzybków i piżamki nie wziął, więc jak miał się trudzić skutecznie?
Będą? Nie będą?
W ubiegłą środę odbyła się w TVP debata prezydencka przed wyborami 10 maja. Zanim się skończyła, okazało się, że dzięki porozumieniu dwóch Jarosławów – Kaczyńskiego i Gowina – wybory w ustalonym wcześniej terminie się nie odbędą. Dwaj starsi panowie uknuli na Nowogrodzkiej skomplikowany plan zorganizowania całej imprezy tak, żeby przy zaangażowaniu Sądu Najwyższego i poparciu partii Gowina dla głosowania korespondencyjnego, rozpisać nowe wybory prezydenckie na lato. To było jak wyborcze trzęsienie ziemi, a potem napięcie wzrosło, bo w sobotę odbyło się kolejne tajne spotkanie na Nowogrodzkiej. Tym razem do prezesa wszystkich prezesów przybył rząd, marszałkowie sejmu plus Gowin, a apolityczna sędzina Trybunału Konstytucyjnego, uwielbiana przez naród i całkowicie bezstronna Krystyna Pawłowicz ćwierknęła na Twitterze, żebyśmy tkwili do wieczora przed telewizorami, bo wybory jednak w maju (23), a na dodatek będzie rząd mniejszościowy. Czekaliśmy do północy i nic… Czyżby w niedzielę rano, podobnie jak prawie cztery dekady temu, znów miało zabraknąć Teleranka?
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU