Polityka i Społeczeństwo

Spuścizna Baracka Obamy

Barack Obama i Trump

Prezydentura Baracka Obamy przeszła do historii. 8 lat temu, wybranie pierwszego czarnoskórego prezydenta było dla milionów symbolem nadziei i reformy Ameryki. Wyrazem oczekiwanej zmiany w polityce światowej było przyznanie świeżo mianowanemu prezydentowi Pokojowej Nagrody Nobla. Jednak mimo dwóch kadencji rządów, świat wydaje się być bardzo daleki od pokoju i stabilności. W przededniu kolejnej politycznej rewolucji w Białym Domu warto zastanowić się,  jakie polityczne dziedzictwo dla świata pozostawia Barack Obama.

W polityce zagranicznej Obama zapowiadał zakończenie wojny. Odwrót od polityki interwencji George’a Busha był jednym z powodów, dla których Obama zyskał duże międzynarodowe uznanie na zachodzie. Faktycznie, udało się wycofać wojska z Iraku i większość oddziałów z Afganistanu. Jednak na początku 2017 roku świat nie wydaje się być spokojniejszy. Propokojowe zapowiedzi i teoretycznie prodemorkatyczne działania odchodzącej administracji przyniosły skutki odwrotne do zamierzonych. Wspieranie arabskiej wiosny i obalenia arabskich dyktatorów doprowadziło do chaosu politycznego w regionie, który nie przyniósł narodom Afryki i Bliskiego Wschodu wolności, lecz właśnie wojnę. Syria przekształciła się w wielkie pole bitwy o dominację między mocarstwami regionu, a Egipt nie doczekał się demokracji z prawdziwego zdarzenia. Libia, która poziomem życia była w czołówce państw afrykańskich, po interwencji NATO wciąż pogrążona jest w biedzie i konflikcie. Niestabilność i słabość organizmów politycznych regionu doprowadziła do powstania Państwa Islamskiego, które o mało nie podbiło opuszczonego przez Amerykanów Iraku, dokonując po drodze ludobójstwa na zamieszkujących ten kraj chrześcijanach. Dzisiaj siatka radykalnych organizacji islamskich jest mocniejsza niż kiedykolwiek i na mapie znajduje się wiele miejsc, w których terroryści mogą znaleźć schronienie. Stany Zjednoczone, które pod rządami Obamy miały wystrzegać się interwencji zbrojnych, w ciągu ostatnich 8 lat prowadziły naloty bombowe w większej ilości krajów niż za George’a Busha. Ameryka, będąc coraz bardziej osaczona przez wrogów na Bliskim Wschodzie, do których po (najprawdopodobniej) upozorowanym puczu dołączyła nawet Turcja, została zmuszona do szukania porozumienia z dotychczasowym arcywrogiem – Iranem. To zaowocowało podpisaniem porozumienia nuklearnego, które rozpoczęło odwilż na linii Waszyngton-Teheran. Polityka bliskowschodnia jest największą porażką polityki zagranicznej Obamy, której najbardziej widocznym w Europie owocem jest kryzys migracyjny.

Jednak nie można postrzegać spuścizny poprzedniego prezydenta przez pryzmat klęski jego bliskowschodniej polityki. Prezydentura Obamy to także skupienie się na sprawach ochrony środowiska i klimatu. Do tej pory osiągniecie światowego porozumienia w sprawie walki z globalnym ociepleniem było niemożliwe, ponieważ uderzało w ekonomię państw rozwijających się, a dwaj najwięksi truciciele – Chiny i Stany Zjednoczone nie byli zainteresowani zmianami. Jednak to Barack Obama osiągnął coś, co wydawało się niemożliwe – doprowadził wspólnie z Unią Europejska do podpisania światowego porozumienia klimatycznego w Paryżu, do którego przystąpiły wszystkie większe siły gospodarcze, w tym zmagające się z olbrzymim problemem zanieczyszczeń Chiny. Choć z pewnością wokół ochrony klimatu narosło olbrzymie lobby biznesowe, które czerpie korzyści z proekologicznej legislacji, to jednak zatrzymanie globalnego ocieplenia jest realnym wyzwaniem, z jakim ludzkość XXI wieku musi sobie poradzić i dzięki Obamie jest na to nadzieja (choć Trump już zapowiedział zerwanie porozumienia).

Kolejnym elementem polityki Baracka Obamy było postawienie na ujarzmienie globalizacji. Wolny handel międzynarodowy długoterminowo sprzyja wszystkim jego uczestnikom, ale wywiera on także silną presję ekonomiczną na pracowników w krajach rozwiniętych. Przenoszenie fabryk i firm do krajów rozwijających się stało się normą, co uderzyło w wiele gałęzi amerykańskiej gospodarki, która nie była w stanie zaoferować alternatywnych, dobrze płatnych etatów. Doprowadziło to do stagnacji płac, których realna wartość od 7 lat stoi w miejscu. Kryzys gospodarczy, który zbiegł się z początkiem urzędowania Obamy, nie pomógł w poprawie warunków pracy, a skupieniu się prezydenta na polityce prosocjalnej, nie progospodarczej, co nie umożliwiło wzrost amerykańskiej konkurencyjności w stosunku do rosnących w siłę Chin czy Meksyku. Szansą na poprawę pozycji Stanów Zjednoczonych były umowy o wolnym handu z Europa i Azją Poludniowo-Wschodnią. Porozumienie z Europą stanęło w martwym punkcie, jednak umowę z krajami azjatyckimi udało się wynegocjować, co dawało nadzieje, na wprowadzenie w tych krajach wyższych standardów prawa pracy. To obniżyłoby presję na Amerykę, a przy okazji umocniło więzi ze Stanami Zjednoczonymi w opozycji do Chin. Jednak na spełnienie tych nadziei nie ma co liczyć, ponieważ i tutaj Trump zamierza zerwać z polityką poprzednika. W kampanii Donald Trump zapowiadał powrót do protekcjonizmu i wielokrotnie groził cłami firmom, które decydują się na inwestycje w Meksyku. Niestety jest to polityka krótkowzroczna, ponieważ łatwo zauważyć stracone miejsca pracy. Jednak nikt nie zwraca uwagi, ile setek miliardów dolarów amerykańscy konsumenci oszczędzają na tanim imporcie dzięki dobrodziejstwu wolnego handlu. Na tym polu Obama nie zdążył uzyskać decydujących sukcesów, ale z pewnością obrał rozsądną strategię.

Ważne w polityce Baracka Obamy było przeniesienie ciężaru działań USA z Europy i Bliskiego Wschodu na Chiny, które uznano za największego rywala Ameryki. Zaowocowało to rozwinięciem amerykańskiej obecności w regionie i wzrostem napięcia między krajami. Chiny prowadzą ekspansjonistyczną politykę na Morzu Południowochińskim, a ich gospodarka wciąż dynamicznie się rozwija, stąd przesunięcie priorytetów należy do, nie w pełni wykorzystanych, ale sukcesów Obamy. Natomiast wspomniana wcześniej umowa o wolnym handlu, pozwalałby USA rozpocząć budowę lokalnej anty chińskiej koalicji. Wydaje się, że mimo publicznej krytyki, Trump popiera tę linię poprzednika, przy czym zamierza stosować o wiele bardziej radykalne metody w stosunku do Pekinu.

I zostaje nam jeszcze Rosja. Na początku kadencji Obama podobnie do Trumpa był gotowy na nowe otwarcie, czego wyrazem było zrobienie kroku w tył w rozwoju tarczy antyrakietowej w Europie. Jednak polityka zbliżenia zakończyła się fiaskiem w postaci wojny na Ukrainie i krwawej rywalizacji poprzez finansowanie przeciwstawnych frakcji w wojnach na Bliskim Wschodzie. Sankcje nałożone na Rosję przyniosły oczekiwany rezultat, Moskwa ucierpiała ekonomicznie i musiała przystopować agresję. Jednak Barack Obama był niekonsekwentny i został parokrotnie pokonany przez Putina. Przykładem był spór wokół syryjskiej broni chemicznej, którą USA chciało użyć jako pretekstu do interwencji w tamtejszą wojnę domową. Rosjanie dokonali sprytnej zagrywki medialnej z utylizacją magazynów reżimu, czym wybili argument z ręki Obamy. Ostatnie miesiące upłynęły na usilnej próbie eskalacji konfliktu z Rosją z powodu afery hakerskiej. Jednak z perspektywy tak Europy, jak i Stanów Zjednoczonych, ułożenie dobrych relacji z Rosją jest coraz bardziej potrzebne. Ciągłe nakręcanie spirali konfliktu, wydłuża wojnę syryjską w nieskończoność, tworząc nowe strumienie uchodźców. Zaś na Dalekim Wschodzie Chiny są silnym przeciwnikiem sojuszu z Putinem. Pokój i porozumienie z naszym wschodnim sąsiadem nie jest łatwe, ale właśnie rzeczy trudnych oczekuje się po światowych przywódcach. Jednym z powodów wygrania zimnej wojny przez Stany Zjednoczone, była umiejętność zawiązania porozumienia z komunistycznymi Chinami, w porównaniu z którymi, w tamtych czasach, obecna Rosja nie wygląda już jak imperium zła.

Prezydentura Baracka Obamy była pełna pięknych haseł i budowania bardzo dobrego wizerunku, jednak po 8 latach Ameryka z supermocarstwa stała się krajem, przeciw któremu jego polityczni wrogowie podnoszą głowy ze wszystkich stron. Pax Americana ustanowiony po zimnej wojnie jest właśnie podważany. Ustępujący prezydent nie poradził sobie w roli światowego policjanta. Bycie wielkim rzecznikiem idei, których współczesny świat bardzo potrzebuje, takich jak wspólna troska o środowisko w skali planety i swoboda wymiany towarów i usług, było bardzo ważne, ale niewystarczające do sukcesu. Zdaje się, że Donald Trump dołoży starań, aby wymazać nawet te sukcesy swojego poprzednika. Może się okazać, że jedynym trwałym dziedzictwem Baracka Obamy, człowieka, który mówił o świecie bez broni jądrowej, będzie największy program modernizacji arsenału nuklearnego od czasów zimnej wojny, jaki został wdrożony za jego administracji. Chichot historii…

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie