Nie milkną echa wokół zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, że jeszcze tej jesieni Prawo i Sprawiedliwość zajmie się zmianami w ordynacji wyborczej nie tylko w wyborach do samorządu, ale i w wyborach parlamentarnych. Tym bardziej, że według dotychczasowych doniesień mogą to być zmiany, które w bardzo dużym stopniu promować będą największe partie czyli PiS i PO. Portal wPolityce, bazując na informacjach od polityków PiS mających wiedzę o tym, co dzieje się wewnątrz partii rządzącej, ujawnił niedawno, że bardzo poważnie rozważane jest przeniesienie na grunt wyborów parlamentarnych rozwiązań rodem z wyborów samorządowych. Utworzenie 100 okręgów wyborczych, w których do zdobycia byłoby 3-5 mandatów automatycznie, sprawiałoby, że bardzo małe szanse na wygranie obecności w Sejmie miałyby ugrupowania, których popiera mniej niż 15% wyborców. Według szeregu ostatnich sondaży takowym poparciem mogą chwalić się tylko dwie partie, w tym partia Grzegorza Schetyny.
Pojawia się zatem podstawowe pytanie, jaki interes ma Jarosław Kaczyński we wspieraniu największego rywala Prawa i Sprawiedliwości i dlaczego proponując takie zmiany niejako generuje konieczność zjednoczenia się całej opozycji? Nie ulega przecież wątpliwości, że gdy już liderzy Nowoczesnej, Polskiego Stronnictwa Ludowego czy Kukiz’15 poznają reguły gry wyborczej w 2019 roku to podejmą działania zjednoczeniowe. Pozornie wydawać by się mogło, że dla Kaczyńskiego opozycja rozbita jest znacznie mniej groźna niż zjednoczona. Gdzie w tym sens?
Wygląda na to, że prezes Kaczyński ma precyzyjnie przemyślany plan, który sprawdza się przez ostatnie dwa lata i w założeniu ma służyć nadal. Opiera się on na bezwzględnym wykorzystywaniu obowiązującej narracji “Polski w ruinie”, do której doprowadziła rządząca przez 8 lat koalicja PO i PSL. Kolejne przedsięwzięcia, takie jak komisja śledcza ws. wyłudzeń VAT, przejęcie prokuratury, sądów i kontroli nad organizacjami pozarządowymi nastawione są na trwające możliwie najdłużej rozliczanie poprzedników oraz pokazywanie faktycznych ale i urojonych przewinień poprzedniej władzy. Gdyby udało się doprowadzić do zjednoczenia opozycji, ale pod auspicjami Platformy Obywatelskiej, to scenariusz zwalczania opozycji i protestów przeciwko władzy PiS byłby wciąż aktualny. Narracja o treści “Oni rządzili 8 lat i tego nie zrobili, tego nie zrobili. Protesty są polityczne i ich celem jest ochrona układu III RP” jest możliwa tylko wtedy, gdy to Grzegorz Schetyna będzie liderem Zjednoczonej Opozycji. Dlatego robi wszystko, by właśnie do tego zmusić Ryszarda Petru czy Władysława Kosiniak-Kamysza. Jeśli chodzi o Pawła Kukiza, bardziej liczy na to, że środowiska skupione wokół muzyka wzmocnią satelitę PiS czyli nową partię Jarosława Gowina. W ten sposób Kaczyński pozostanie panem sytuacji na polskiej scenie politycznej.
Zresztą, pierwsze efekty zapowiedzi zmiany ordynacji już widać po zapowiedziach Ryszarda Petru, który podczas konwencji regionalnej w Warszawie otwarcie poparł ideę zjednoczenia partii opozycyjnych. Wcześniej miał z tym duże problemy, ze względu na osobisty konflikt ambicjonalny z Grzegorzem Schetyną.
Jesteśmy otwarci na rozwiązania koalicyjne. Również w Warszawie.
Każdy z nas chce Warszawy uczciwej, bezpiecznej i nowoczesnej. pic.twitter.com/sLMtsc2VVk— Ryszard Petru (@RyszardPetru) October 15, 2017
Bardzo szybko na tę zapowiedź zareagował mocny zwolennik zjednoczenia środowiska “anty-PiS”, były minister sprawiedliwości Borys Budka z Platformy, który skomentował wypowiedź lidera Nowoczesnej.
Cieszę się z tej deklaracji. Wyborcy oczekują od nas dobrego wspólnego programu i wspólnych list. Powtarzam to i będę powtarzał do skutku 🙂 https://t.co/rDBMkYZB0B
— Borys Budka (@bbudka) October 15, 2017
A jeśli będą wspólne listy opozycji, to można założyć, że więcej tzw. “miejsc biorących” zgarnie Platforma Obywatelska, tym bardziej, że to Grzegorz Schetyna będzie rozdawał karty, jako najmocniejsza partia koalicyjna. Pokusa, by zgarnąć “premię za zjednoczenie” przy jednoczesnym zagwarantowaniu swoim stronnikom miejsc w Sejmie będzie z pewnością duża. Tyle tylko, że jeśli Schetyna jej ulegnie, pozwoli Kaczyńskiemu osiągnąć swój cel. Wystarczy wspomnieć metody, jakie zastosowano w kampanii wyborczej w 2015 roku wobec Nowoczesnej, którą przedstawiono jako szalupę ratunkową dla uciekających z Platformy Obywatelskiej polityków. To wystarczyło, by ta łatka przyjęła się na stałe, mimo że z prawdą niewiele miała wspólnego. Jeśli Schetyna da się złapać na sprytny zabieg Kaczyńskiego i postanowi wykorzystać personalnie okazję, jaką Kaczyński mu da, w ostatecznym rozrachunku Zjednoczona Opozycja nie odniesie sukcesu wyborczego.
Rozgryzając jednak gambit lidera PiS można mu przeciwdziałać i zarządzić rzeczywiste zjednoczenie, z otwarciem na nowe środowiska i nowych liderów. Zjednoczenie, do którego opozycja zostanie zmuszona może być sukcesem tylko jeśli liderzy jednoczących się partii wyzbędą się wzajemnych animozji i na równych warunkach stworzą nowe, szerokie ugrupowanie, niepodatne na ataki partyjnej propagandy. To da się zrobić. Wystarczy chcieć.
fot. Shutterstock/ Marek Szandurski
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU