Jakie są szanse na zjednoczenie opozycji wokół Donalda Tuska?
Nie wiem, czy jest to wykonalne. Na dzień dzisiejszy Donald Tusk musiałby faktycznie wrócić i przejąć stery w Platformie Obywatelskiej i odbudować jej poparcie, a później rozpocząć rozmowy z innymi ugrupowaniami. Tusk ma na pewno o tyle łatwiej i mógłby być bardziej akceptowalny, niż inni politycy, bo z PSL-em już rządził, a po drugie traktuje się go jako polityka przejściowego. To znaczy, że jest potrzebny do pokonania PiS-u i jak to się stanie, to z pewnością ustąpi, także ze względów wiekowych. Oprócz tego jest osobą z bardzo dużym autorytetem, a więc ma bardzo duże możliwości na integrowanie opozycji.
Czy aktywność Rafała Trzaskowskiego w związku z projektem „Campus Polska” może okazać się krokiem do zbudowania nowej partii przez prezydenta Warszawy? Co w takiej sytuacji może zrobić Donald Tusk?
To jest źle postawione pytanie, bo raczej należy spytać, co zrobi Rafał Trzaskowski, kiedy wróci Tusk, przejmie Platformę Obywatelską i jak będzie wyglądała sytuacja ugrupowania po nowym otwarciu. Jeżeli przewodniczący EPL odbuduje poparcie, to wówczas prezydent Warszawy będzie musiał ustąpić, gdyż nie ma struktur i finansowania swojego projektu, a może tylko bardziej podzielić scenę polityczną, jeżeli zdecyduje się na stworzenie ugrupowania. Moim zdaniem Trzaskowski jest uzależniony od tego, co się wydarzy w samej PO.
Był Pan na Białorusi i nadal śledzi Pan sytuację w tym kraju. Czy Pana zdaniem sprawa Ramana Pratasiewicza przyniesie przełom na arenie międzynarodowej i doprowadzi do nałożenia realnych i bolesnych dla reżimu Łukaszenki sankcji, czy raczej sprawa „rozejdzie się po kościach”?
Moim zdaniem dojdzie do nałożenia sankcji, gdyż łatwo jest je instytucjom europejskim wprowadzić. Na Białorusi jest inna sytuacji niż w Rosji, której Zachód się boi. Natomiast Białoruś jest państwem małym i niegroźnym, którego znaczenie na arenie międzynarodowej nie jest aż tak wielkie, jak w przypadku Rosji. Do tego też dochodzi polityka Łukaszenki, która coraz bardziej jest radykalną formą represji i od czasu porwania samolotu zaczyna zagrażać obywatelom Unii Europejskiej. Nieukaranie tego byłoby zachętą dla innych do podobnego zachowania i w pewnym sensie zaproszeniem dla polityków o zapędach autorytarnych.
Nieco później zatrzymano samolot PLL LOT w Petersburgu, aby aresztować rosyjskiego opozycjonistę Andrieja Piwowarowa. Przypominało to akcję przeprowadzoną w Mińsku w sprawie Pratasewicza. Czy należy się spodziewać, że taka forma „terroryzmu państwowego” stanie się już standardowym modus operandi rosyjskich służb?
Bliskość czasowa i fakt, że nie był to opozycjonista ważny dla Putina, pokazuje, że była to demonstracja siły. Natomiast dopóki Zachód na to pozwala, to tak będzie się działo.
W obu przypadkach zatrzymanie dotyczyło polskich lub zarejestrowanych w Polsce samolotów. Jak powinno zareagować nasze państwo w takiej sytuacji? I w jaki sposób może na przyszłość zabezpieczyć się przed podobnymi incydentami?
Państwo polskie straciło jakąkolwiek możliwość działania i wpływania na takie sytuacje. Fakt, że jesteśmy jeszcze członkami Unii Europejskiej nie oznacza, że mamy wpływ na jej decyzję. Bez budowania sojuszy nasza możliwość reagowania jest żadna, a więc w tej sprawie możemy się tylko przyglądać. Krótko mówiąc, w tej chwili jesteśmy właściwie bezbronni, gdyż w Europie skonfliktowaliśmy się ze wszystkimi dotychczasowymi sojusznikami, a po wyborach prezydenckich w USA, zaczynamy się konfliktować również ze Stanami Zjednoczonymi.
Jak długo Pana zdaniem będzie trwało odbudowywanie polityki zagranicznej?
Krótkookresowo dość łatwo można osiągnąć sukces w tej sprawie wracając do normalnych relacji z partnerami i wypełniania zobowiązań międzynarodowych. Natomiast odbudowanie zaufania i pokazanie na nowo, że jesteśmy stabilnym partnerem z ustabilizowaną demokracją, z którym warto współpracować na arenie międzynarodowej w sprawie Ukrainy czy Białorusi będzie trwała dekady.
Raz zachód uwierzył po 1989 roku, że jesteśmy przewidywalnym partnerem i jako państwo możemy zajmować wiodącą pozycję na arenie międzynarodowej. To straciliśmy i teraz sami musimy sobie odpowiedzieć na pytanie – na jakiej podstawie po odsunięciu PiS-u od władzy, państwa członkowskie Unii Europejskiej i inni nasi partnerzy z którymi się skłóciliśmy mieliby nam zaufać ponownie?
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU