Kiedy rząd znajduje się pod medialnym ostrzałem, to zawsze z odsieczą przychodzą mu prorządowe media, z braćmi Karnowskimi na czele, którzy na nawet najbardziej kompromitującą sprawę potrafią znaleźć gładkie wytłumaczenie. Czasem jednak w swojej kreacji faktów publicyści zapędzają się tak daleko, że zaczynają gubić się we własnych kłamstwach. Jacek Karnowski może być tego zjawiska przykładem, kiedy próbował bronić sowitych premii dla członków rządu. Zdaniem Karnowskiego nie jest to bowiem nic nadzwyczajnego i coś czym należy się oburzać. Wyborcy dostali przekaz dnia, że to opozycja robi burzę w szklance wody wokół procedury, które jest stałym elementem krajobrazu pracy administracji rządowej.
Przypomnijmy, że niczym nadzwyczajnym są premie dla wszystkich ministrów w zakresie 60-80 tys zł, czyli de facto w formie nieoficjalnej drugiej pensji, której celem jest jawne omijanie przepisów ograniczających wynagrodzenia na szczytach administracji. PiS jednak przyzwyczaił nas, że tworzenie personalnego układu i wyprowadzanie publicznych środków nie uchodzi za nic nienormalnego, ponieważ obecny rząd jako pierwszy w III RP wykonuje tego typu manewry w biały dzień i to bez żadnego wstydu. Tym co jest jednak w sytuacji najbardziej groteskowe, to fakt, że media Karnowskich wokół tematu premii popadły w polityczną schizofrenię. Dziś bowiem nie ma się o co oburzać, podczas gdy założone przez Jacka Karnowskiego wPolityce.pl jeszcze niedawno słynęło z plucia jadem w polityków PO-PSL za wszelkie premie dla urzędników. Wytknął to jeden z dziennikarzy:
Przed chwilą red @JacekKarnowski i Jego goście mówili, że premie dla rządu to nic nadzwyczajnego i nie ma się co oburzać.
A jednak @wPolityce_pl za PO, wielokrotnie się oburzało. To jak to jest?https://t.co/jiywUZ7T1ihttps://t.co/pnrYGHCDXjhttps://t.co/oUwGdC47EY— Jan Kunert (@Jan_Kunert) February 10, 2018
Szczególnie komiczne jest porównanie dzisiejszej deklaracji Karnowskiego dotyczącej wartych 2,1 mln zł premii z tekstem jego własnego medium z lipca 2015 roku. Wtedy to pod tytułem “Władza się nagradza! I nie żałuje! Ponad 2 miliony złotych na premie w kancelarii premier Ewy Kopacz” prorządowe media atakowały poprzedników za nagrody w dokładnie takiej samej wysokości – 2,175 mln zł. Wówczas chodziło o nagrody dla pracowników Kancelarii Premiera, które wyniosły średnio 3950 zł na osobę. Zdaniem portalu za taka kwotę urzędnicy z nadania PO chcieli zabezpieczyć się na ciężkie czasy po przegranych wyborach. Ciekawe zatem na co szykował się rząd rozdając wielokrotnie większe apanaże?
W innym tekście wPolityce.pl wyśmiewało Donalda Tuska za premie dla swoich urzędników. Wówczas pod tytułem “To ci dopiero rząd! 99, 4 proc. urzędników Tuska „zasłużyło” na nagrody. Średnia wypłata – 9 tys. 200 zł. A mówią, że kryzys… ” media nie potrafiły darować wciąż 5-7-krotnie niższych na osobę premii niż w rządzie PiS.
Powyższe przykłady pokazują, że Jacek Karnowski miał rację w jednej sprawie. Otóż faktycznie w premiach nie ma nic nadzwyczajnego, ponieważ stało się standardem, że każda kolejna ekipa omijała za ich pomocą prawo. Jednak upowszechnienie etycznie wątpliwych praktyk nie jest czymś na co należy przymykać oko. Jeszcze gorzej, kiedy piętnuje się dane zjawisko u innych, a równocześnie broni go we własnym środowisku. W tej sytuacji Jacek Karnowski przestaje być dziennikarzem, a staje się rzecznikiem partii. Dziennikarze mają prawo do własnych opinii, jednak ograniczają ich pewne standardy etyki, które są obecnie notorycznie ignorowane. W powyższy sposób sankcjonuje się postawy, które niezależnie od barw partyjnych powinny budzić wspólny sprzeciw.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU