O tym, że polska suwerenność jest zagrożona przez sponsorowany z zagranicy układ polityczno-medialny, mogliśmy z ust Jarosława Kaczyńskiego usłyszeć wielokrotnie. Dla Prawa i Sprawiedliwości dominująca rola zagranicznych wydawców na rynku medialnym staje się przysłowiową solą w oku na miarę kolejnego Trybunału Konstytucyjnego. Dzieje się tak, ponieważ wiele z nich nie kryje wrogości wobec polskiej prawicy, a samo opanowanie mediów staje się dla PiSu kolejnym niezbędnym krokiem do władzy totalnej.
Jednak rząd wciąż musi być ostrożny, grudniowy test w postaci próby wyrzucenia dziennikarzy z Sejmu pokazał, że wejście z butami w sferę wolności słowa może bardzo źle się skończyć. Nie mniej jednak, w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego trwają po cichu prace nad ustawą, która wywróci rynek mediów do góry nogami. Jest to projekt, który w zasadzie nie ma sobie podobnych w Europie poza Moskwą, czyli putinowską ustawą medialną z 2014 roku.
Mowa o pomyśle wprowadzenia ustawy dekoncentracyjnej, która miałby przeciwdziałać w teorii monopolizacji rynku. Polegałaby ona, z tego co wiemy do tej pory, na stworzeniu progu maksymalnej ilości udziałów w rynku, który może być w posiadaniu jednego podmiotu. Teoretyczna ochrona konkurencji oznaczałaby w praktyce zmuszenie właścicieli największych mediów w Polsce do sprzedaży części swoich firm/udziałów w naszym kraju. Uderzyłoby to głównie w niemieckie firmy, takie jak Polska Press – monopolistę w dziedzinie prasy lokalnej (właściciel wszystkich 17 najbardziej poczytnych gazet lokalnych w Polsce) oraz Ringier Axel Springer – właściciela m.in tygodnika Newsweek, portalu Onet.pl i dziennika FAKT.
W 2014 roku szlak dla PiSu przetarł Władimir Putin, który wprowadził w Rosji ustawę, która zakazywała udziału zagranicznego kapitału zakładowego w mediach powyżej poziomu 20%, co było zaostrzeniem dotychczasowego prawa mówiącego o 50% progu. Prezydent Rosji powołał się na znane z krajowej polityki argumenty o przeciwdziałaniu wojnie informacyjnej (tudzież hybrydowej) ze strony Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. W ten sposób możliwe było zamkniecie ust większości opozycyjnych mediów.
Kiedyś mawiano, że kapitał nie ma narodowości i okazało się, że było to założenie bardzo naiwne. Kryzys finansowy i masowa ucieczka inwestorów do krajów pochodzenia rozbiły tę iluzję. Właściciel ma bez wątpienia wpływ na przekaz pojawiający się w mediach, jednak w ocenie tego zjawiska trzeba umieć zachować proporcje. Po pierwsze musimy sobie uświadomić, że nie ma już mediów w pełni obiektywnych, niezależnie od narodowości ich właścicieli i wydawców. Może i część mediów zagranicznych zaangażowała się zbyt mocno, biorąc stronę w bieżącym sporze politycznym i warto spekulować na temat braków w ich obiektywizmie, jednak należy porównać to z osiągnięciami codziennej twórczości imperium medialnego skupionego wokół Prawa i Sprawiedliwości (TV Republika, WSieci, WPolityce). Dobra zmiana w TVP pokazała, że propagandziści obozu rządzącego każdą patologię środowiska medialnego potrafią doprowadzić do nieznanego od dawna rozmiaru. Udowadnia to, że Kaczyńskiemu nie chodzi wcale o konkurencję, polską rację, ale o jego własny interes polityczny. Po wprowadzeniu ustawy pojawi się duży chaos wśród mediów, na którym Prawo i Sprawiedliwość będzie liczyło, że wygrają lojalne mu środowiska. Masowa wyprzedaż tytułów może oznaczać zniknięcie z rynku części z nich albo przejęcie przez “swoich”, a w “najgorszym” wypadku “tylko” zamieszanie, które zdezorganizuje medialny przekaz opozycji.
Jest to działanie konieczne z perspektywy rządu, ponieważ niepokorne media, mimo licznych zleceń publicznych, znajdują się wciąż na pozycji goniącego lidera. Wiadomości TVP regularnie znęcają się nad spadkiem sprzedaży Gazety Wyborczej, której nakład wynosi tylko 155 000 egzemplarzy, jednak czołowy pro-PiSowki dziennik – Gazeta Polska Codziennie jest drukowana w tym samym czasie w ilości 19 000 sztuk. W pozycji tygodników obraz wygląda dla władzy o wiele bardziej obiecująco, ale jak widzimy Prawo i Sprawiedliwość pragnie gry o pełną stawkę.
Kolejnym cichym sposobem “skoku na media” będzie planowane powołanie tzw. Polskiego Domu Mediowego, który przejmie budżety reklamowe państwowych spółek. Ten krok nie wynika z racjonalnych ekonomicznie przesłanek, ponieważ każda firma potrzebuje reklamy zindywidualizowanej do swojej branży i odbiorców. Centralna kontrola budżetów reklamowych oznacza tylko jedno – przekierowanie strumienia środków do prorządowych mediów oraz narzucenie innym nowych reguł gry, gdzie aby zyskać kontrakty reklamowe będzie trzeba prezentować odpowiednie spojrzenie na sytuację w Polsce. Klasyczny kolejny krok w zawłaszczaniu państwa.
Już w latach 30. Joseph Goebbels udowodnił, jak wielka siła tkwi w kontrolowaniu przekazu medialnego, jak mocno umysł ludzki można kształtować doprowadzając do absolutnego posłuszeństwa. Propagandowa rola mediów jednak nie zakończyła się wraz z upadkiem totalitarnych reżimów. Wręcz przeciwnie, obecnie właśnie media stały się kolejnym polem walki w starciu mocarstw. Dzięki mediom i niekoniecznie prawdziwym przekazom możliwe było prowadzenie interwencji na Bliskim Wschodzie, czy obalanie kolejnych reżimów. To dzięki mediom i wynajęciu doświadczonej agencji PR przez rząd Gruzji w czasie konfliktu z Rosją udało się wywołać burzę medialną takiego rozmiaru, że Putin został zmuszony do zawieszenia broni. Także dzięki utracie kontroli nad mediami przez Kreml możliwy był sukces Majdanu.
Jarosław Kaczyński nie jest głupi, widzi on zależności otaczającego świata i realizuje w swoim rozumieniu jedyna drogę do stworzenia Polski swoich marzeń. Jednak Polska z wizji lidera PiS tak bardzo odbiega od obecnego kształtu, że Prawo i Sprawiedliwość ma poczucie, że aby osiągnąć swój cel musi usunąć wszystkie przeszkody stojące mu na drodze, jednak w świecie globalizacji i olbrzymiej woli wolności wymaga to radykalnych kroków. Elity władzy ogarnia właśnie syndrom oblężonej twierdzy, jednak taka polityczna paranoja łatwo może przeobrazić się w rzeczywistość, kiedy sprawujący władzę wypowiadają wojnę wszystkiemu czego nie kontrolują…
fot. Shutterstock/ Bangkokhappiness
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU