Środowisko prawicowych publicystów nie boi uciekać się do kłamstwa i przewrotnych manipulacji, byleby tylko utrzymać przy życiu stworzoną przez PiS alternatywną wizję historii Polski. W obliczu zbliżających się wyborów prorządowe media obiegła kolejna, tym razem wyjątkowo skandaliczna prowokacja, której celem okazał się Donald Tusk.
Swoje pięć minut posiada obecnie Wojciech Sumliński, samozwańczy dziennikarz śledczy i autor kuriozalnej książki “Niebezpieczne związki Donalda Tuska”. Autor w rozmowie z Polskim Radiem dla Zagranicy wysunął mocną tezę, że były premier był powiązany z niemieckimi tajnymi służbami i są na to dowody. Nie były to domysły, przypuszczenia, podejrzenia czy poszlaki, lecz w domyśle niepodważalne fakty. Sumliński nie bał się niczym Antonii Macierewicz przedstawiać własnych domysłów w formie faktów, wchodząc tym samym na nowy poziom teorii spiskowych. Tak opisał swoja książkę:
“To kompendium wiedzy o byłym polskim premierze, bardzo ważnym polityku unijnym i człowieku, którego wielu wciąż widzi w przyszłości na stanowisku prezydenta. Myślę, że ci, którzy zapoznają się z tą książką, zmienią zdanie i już nie będą myśleli w tych kategoriach o Donaldzie Tusku”.
Publicysta pozwolił sobie przy tym na całkowitą negację bogatego życiorysu byłego premiera:
“Donald Tusk niczego nie dokonał. Nie był żadnym dzielnym opozycjonistą, nie przeszedł żadnej martyrologii. Został raz zatrzymany, 22 lipca 1983 r. w tzw. kotle, gdzie zatrzymano ludzi poszukiwanych przez SB. Natychmiast zostali wypuszczeni. Później wszyscy z tego kotła przechodzili gehennę, tylko jeden człowiek nie. Dostał paszport i mógł podróżować”.
Według Sumlińskiego Tusk został wykreowany na początku lat 90. przez ludzi służb, m.in. Wiktoria Kubiaka: “To był ważny przedstawiciel PRL-owskiego wywiadu wojskowego, odpowiedzialny za defraudacje z Grzegorzem Żemkiem i Przywieczerskim w aferze FOZZ”.
Dziennikarz powiela spiskowe teorie prawicy o finansowaniu Kongresu Liberalno-Demokratycznego, z którym związany był Donald Tusk, gdzie rzekomo “płynęła lewa kasa” od ludzi związanych z wywiadem PRL oraz z Niemiec.
W swoich kłamstwach Sumliński okazuje się na tyle ordynarny, że niczym Macierewicz ze swoją słynną teczką ogłasza światu niezbite dowody… których potem nie pokazuje:
“Mamy dowody pokazujące związki byłego premiera z niemieckim wywiadem BND. Odbywało się to za pomocą pośredników i firm przykrywkowy. Na początku lat 90. rolę takich firm odgrywały fundacje. Jeżeli tacy ludzie jak Tomasz Budzyński znajdowali ściśle tajne materiały u ludzi z tych fundacji, to byli to szpiedzy, pośrednicy. (…) Potem ci ludzie finansowali KLD. Na to są twarde dowody”.
Jest to kolejna działalność prawicowych publicystów spod znaku “nowy tydzień, nowa teoria smoleńska”, jaki to cykl miesiącami panował w “Gazecie Polskiej Codziennie”. Sumliński pełni tutaj zatem rolę zwykłego narzędzia w procesie postępującej indoktrynacji społeczeństwa. Zarzuty niezależnie od swojej prawdziwości zostaną bowiem w głowach odbiorców prorządowych mediów, co sprawia, że wielu z nich nigdy nie zaufa słowom byłego premiera, co jest dokładnie tym, na co Nowogrodzka liczy. Nie mogąc zmierzyć się w debacie z Donaldem Tuskiem, prezes chce sprawić, aby Polacy przestali w ogóle słuchać. Patrząc jednak na panikę wywołaną taśmami Morawieckiego można odnieść wrażenie, że władza okazała się zbyt pyszna w ocenie swojej zdolności kontroli sytuacji.
Źródło: polskieradio.pl
fot. M.Śmiarowski/KPRM/Shutterstock/Michael Wende
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU