Według piątkowych informacji z Krajowej Rady Sądownictwa, na 44 wakaty w Sądzie Najwyższym zgłosiło się 133 chętnych, najwięcej do nowotworzonej Izby Dyscyplinarnej. Dziś jest ostatni dzień, kiedy takie kandydatury mogą jeszcze być składane, część może także przyjść pocztą. Pośród wszystkich zgłoszeń najważniejsze jest jednak to jedno – prof. Małgorzaty Manowskiej, byłej wiceminister rządu PiS w 2007 roku, która obecnie pełni funkcję Dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, w oczywisty sposób podległej ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobro. I choć nikt nie kwestionuje jej kompetencji prawniczych, zwracając wręcz uwagę, że jest wybitną cywilistką, to jednak jej związki z władzą polityczną są oczywiste, a więc i niebezpieczne dla niezawisłości i niezależności polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Co gorsza, w ostatniej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym władzy udało się przemycić skandaliczną zmianę w ustawie, która w bardzo dużym stopniu potwierdza fakt, iż prof. Manowska stanowisko w Sądzie Najwyższym ma już zagwarantowane, a jej ewentualna nominacja na I Prezesa Sądu Najwyższego została zaplanowana nie w ramach trzeciej władzy tylko w zaciszu gabinetów ministra Ziobry przy al. Ujazdowskich. Zwraca na to uwagę prof. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego, publikując na swoim blogu tekst o wymownym tytule “Lex Manowska”.
Okazuje się bowiem, że prezydent Andrzej Duda podpisując ostatnią nowelizację (będącą zresztą kolejnym legislacyjnym blamażem Prawa i Sprawiedliwości) zatwierdził wejście w życie przepisów, które wyglądają na napisane pod konkretną osobę, w konkretnym celu, potwierdzających cel upolitycznienia Sądu Najwyższego. Częścią nowelizacji była zmiana w ustawie o ustroju sądów powszechnych, w szczególności art. 77, w którym nastąpiło wykreślenie czterech wyrazów (w historii polskiej legislacji przypominające do żywego słynne “lub czasopisma”), a mianowicie “albo przez niego nadzorowanej”.
Autorzy nowelizacji (oficjalnie projekt był poselski, ale wszyscy przecież wiedzą, że powstawał w resorcie Ziobry) nie ukrywali zresztą celu tej zmiany. W uzasadnieniu piszą wprost, że zmiana ta jest podyktowana tym, by sędzią orzekającym (w tym sędzią Sądu Najwyższego) mogła być osoba uprzednio pozbawiona tej możliwości poprzez delegowanie jej do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Zdaniem wnioskodawców, sprawowanie nadzoru nad KSSiP przez ministra Ziobrę nie oznacza, że jej wykładowcy podlegają władzy wykonawczej, więc nie istnieje tu obawa o brak ich niezawisłości.
Prof. Matczak wyraża swoje olbrzymie oburzenie faktem dostosowania przepisów ustawy pod konkretne zapotrzebowanie osobowe obozu władzy. Zwraca uwagę, że wszystkie doniesienia o przyszłości prof. Manowskiej składają się w jedną całość. Od pierwszych pogłosek, że szefowa KSSiP jest już “po słowie” z ministrem Ziobrą, poprzez pochlebne wypowiedzi twarzy kadrowej miotły w sądownictwie, poprzez zgłoszenie swojej kandydatury do SN (mimo iż w chwili składania aplikacji, ustawa jeszcze nie była podpisana, więc aplikacja nie mogłaby zostać rozpatrzona pozytywnie lub oznaczałaby konieczność rezygnacji ze sprawowanej funkcji), aż do zmiany reguł naboru do SN już w trakcie jego trwania tak, by prof. Manowska mogła się do Sądu Najwyższego dostać.
Jeżeli prof. Manowska zostanie Prezesem SN, będzie to oznaczać, że obsadzenie kluczowego stanowiska w polskim sądownictwie zaplanowano poza władzą sądowniczą, przez władzę ustawodawczą i wykonawczą. A bajki o istniejącym w Polsce trójpodziale władzy będzie można opowiadać dzieciom – pisze prof. Matczak. I niestety trudno nie przyznać mu racji.
fot. flickr/ Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU