– Jeden z sympatyków PiS prowokacyjnie zapytał moją żonę, skąd jest. Odpowiedziała, że z Puszczykowa. Ale dobrze wiedział, że ma ukraińskie pochodzenie, więc nie odpuszczał. Zapytał: ale dokładnie skąd? Gdy odpowiedziała, że z Mariupola, to ku zaskoczeniu oznajmił: “Ty ukraińsko k… wracaj na Ukrainę”. Wtedy doszło do przepychanek – mówi “Wyborczej”.
Bartłomiej Wróblewski nie zdecydował się na podjęcie interwencji po tych skandalicznych słowach.
– Pan poseł, zamiast interweniować i uspokoić swoich sympatyków, rozłożył ręce jak Jezus i stał za stołem, także jego asystentka nie reagowała. Wstyd, chamstwo i bezczelność – to chyba najbardziej delikatne słowa, jakie przychodzą mi na myśl – mówi.
“Wyborcza” zapytała Wróblewskiego, jak ocenia słowa które padły podczas jego spotkania. Odpowiedział, że ich nie słyszał, więc nie chce tego komentować.
Ostatnio w PiS-ie jest coraz więcej głuchych. Po ostatniej tezie Jarosława Kaczyńskiego na temat dzietności Polek i alkoholu, wiele posłanek i posłów PiS twierdzi, że nie słyszało tej wypowiedzi.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU