Sprawa zatuszowania afery seksualnej z udziałem ważnego polityka Prawa i Sprawiedliwości z Podkarpacia nabiera rumieńców. Po tym, jak CBA próbowało zdyskredytować byłego agenta Wojciecha J., robiąc z niego niewiarygodnego wariata, który stawia zarzuty bez oparcia ich w zgromadzonych dowodach, dziś okazuje się, że w samym biurze mieli pełną świadomość wagi nagrań, o jakich ten napisał w raporcie do swojego szefa Ernesta Bejdy i do premiera Morawieckiego.
Przypomnijmy, w ujawnionym w ostatnich dniach dokumencie, Wojciech J. mówi, że utracił zaufanie do swoich przełożonych po tym, jak poinformował ich o informatorze, który dysponuje nagraniem z udziałem prominentnego polityka partii rządzącej z Podkarpacia (w rozmowie z oficerami biura nazywanego „marszałkiem”), który miał zostać nagrany podczas korzystania z usług seksualnych nieletniej prostytutki narodowości ukraińskiej. Zarzuca też asystentowi posła Matusiewicza, że próbował go przekupić. Po ujawnieniu swoich podejrzeń przeciwko niemu uruchomiono całą machinę urzędniczą, nastawioną na zdyskredytowanie jego osoby i pozbawienie go wiarygodności. Jednocześnie, w czasie gdy został skierowany na badanie psychiatryczne, z jego szafy pancernej zginął szereg dokumentów, w tym płyta DVD ze wspomnianym nagraniem.
Po ujawnieniu na początku tygodnia przez Radio Zet sprawy prawdopodobnego tuszowania afery, Centralne Biuro Antykorupcyjne wystosowało specjalne oświadczenie,w którym stwierdziło, że w toku czynności sprawdzających, jakie podjęto w ramach działalności biura ustalono, że do opisywanych wydarzeń nie doszło, sam zaś agent nie dostarczył na potwierdzenie swoich słów żadnych dowodów (nic dziwnego, skoro opróżniono jego szafę pancerną, w której je przechowywał). W świetle dzisiejszej, kolejnej już publikacji Radia Zet w tej sprawie okazuje się, że istnienie nagrania jednak potwierdzono. Co więcej, agenci CBA podjęli konkretne działania, by dotrzeć do jego oryginalnego zapisu oraz informatora Wojciecha J. Byli wręcz gotowi zapłacić byłemu agentowi za odzyskanie od niego oryginalnego zapisu video (celu możemy się domyślać). W tej sprawie odbyło się potajemne spotkanie w jednym z parków. Przebieg tej rozmowy został utrwalony, a stenogram z niej ujrzał właśnie światło dzienne.
Wojciech J. przekonuje, że jako że nie jest już funkcjonariuszem CBA może w sprawie pracować jedynie jako konsultant biura w zamian za wynagrodzenie, które określił na 10 tys. złotych za spotkanie z informatorem (ocenił, że będzie potrzebował takich dwóch). Wbrew temu co próbowały sugerować zaprzyjaźnione z obozem władzy media braci Karnowskich, nie miała to być żadna łapówka czy próba naciągnięcia biura tylko oficjalne konsultacje za wynagrodzeniem, które miało zostać wypłacone na konto w takim samym trybie jak ma to miejsce w przypadku konsultantów Departamentu Analiz. W zamian zaoferował pozyskanie materiału źródłowego oraz jego odkodowanie.
(…) Ja mam do ciebie szacunek i mam nadzieję, że ty masz tak samo do mnie. Jak powiedziałeś, że płyta była nagrana przez tego gościa, co ci to dał, to on ją zaszyfrował? Ty byś umiał ją odczytać? – spytał naczelnik DOŚ agenta. Ten potwierdził.
Dzień później okazało się jednak, że z umowy nici, bowiem informator z którym Wojciech J. się skontaktował odmówił wszelkiego kontaktu z CBA oraz nie zamierza przekazywać gorącego nagrania “pod stołem”, tak jak życzyli sobie tego funkcjonariusze biura. Zapowiedział jednocześnie, że jego celem jest upublicznienie nagrania. Biorąc pod uwagę to, co wokół tej sprawy dzieje się w ostatnich dniach można tylko przypuszczać, że wypłynięcie sex-taśmy z prominentnym politykiem PiS to jedynie kwestia czasu i CBA nic w tej chwili nie jest w stanie zrobić, by temu zapobiec.
Źródło: Radio Zet
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU