– Jeśli przeliczenie każdego głosu zajmuje minutę, to w Krakowie będzie to trwało 240 tys. minut, czyli 4 tys. godzin, pracując po 24 godziny na dobę. Oznacza to, że głosy z pierwszej tury zostałyby policzone po 144 dniach – powiedział w swoim wystąpieniu senator Marek Borowski.
W całej Polsce wciąż toczy się dyskusja o ewentualnych wyborach korespondencyjnych, które miałby by odbyć się w maju. Choć sam pomysł od samego początku jest absurdalny, organizacja głosowania przypomina farsę, wciąż nie ma pewności, co wydarzy się w w niedzielę, 10 maja.
We wtorek swój sprzeciw dla forsowanych przez Prawo i Sprawiedliwość korespondencyjnych wyborów prezydenckich wyraził Senat, odrzucając sejmowy projekt ustawy. Oczywiście nie zabrakło gorących i burzliwych dyskusji między politykami, jednak całe “show” skradł senator Koalicji Obywatelskiej, Marek Borowski.
Były marszałek Sejmu przeprowadził krótki i nieskomplikowany eksperyment. – Liczenie głosów w komisjach wyborczych będzie wyglądało tak, że najpierw trzeba będzie otworzyć kopertę i kopertę zwrotną, wyciągnąć oświadczenie o tajnym głosowaniu, sprawdzić czytelność podpisu na nim, potem sprawdzić PESEL, czy konkretny obywatel zalicza się do okręgu wyborczego i na koniec wrzucić kopertę z kartą do głosowania do urny. Trzeba te koperty wysypać i znowu rozkleić koperty, wyjąć głos, zapisać i odłożyć – zobrazował Borowski.
Senator zmierzył czas tego procesu i okazało się, że taka procedura trwa ponad półtorej minuty. Nawet jeśli zasiadający w komisji robiliby to sprawniej – około minuty – to liczenie głosów trwałoby niezwykle długo. Dlaczego? W wyborach przeprowadzanych w normalnym trybie głosy liczone są w 25 tys. obwodowych komisji wyborczych i przeciętnie na jedną komisję przypada ok. tysiąca wyborców. Zgodnie z ustawą, nad którą debatują senatorowie, w wyborach prezydenckich mają pracować komisje gminne, czyli będzie ich niecałe 2,5 tys.
I taką przykładową gminą jest Kraków. – Jeśli przeliczenie każdego głosu zajmuje minutę, to w Krakowie będzie to trwało 240 tys. minut, czyli 4 tys. godzin, pracując po 24 godziny na dobę. Oznacza to, że głosy z pierwszej tury zostałyby policzone po 144 dniach – wyjaśnił Marek Borowski. Liczenie głosów, które nie skończy się przed II turą wyborów? Tego jeszcze nie było.
Źródło: Fakt.pl, zdjęcie: Damir Cencar/Shutterstock
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU