Eurodeputowana Zielonych (dostała się do PE z list „Wiosny” Roberta Biedronia) nie ma dobrej prasy. Na początku kadencji w Brukseli zasłynęła awanturą o zakaz serwowania frytek w stołówce Parlamentu Europejskiego a potem odwróciła się od Biedronia kuriozalnie tłumacząc, że „to nie jest Wiosna, do której wstępowała”. Komentatorzy przytomnie zauważali, że istotnie mamy już jesień.
Teraz Sylwia Spurek postanowiła zaistnieć lansując pomysł niemieckiego przedstawicielstwa znanej organizacji proekologicznej, aby – wzorem wyrobów tytoniowych – zakazać reklamowania mięsa, mleka oraz nabiału. Nic dziwnego, że na tak dziwaczny postulat stanowczo zareagował prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz – europosłanka Spurek odpowiedziała mu w swoim stylu, czyli bezmyślnie.
Lider Polskiego Stronnictwa Ludowego przytomnie zauważył, że polska żywność jest eksportowym hitem znanym pod wszystkimi szerokościami geograficznymi. Europosłanka zarzuciła mu, że nie chcąc promować idei weganizmu oraz bagatelizując możliwość zastąpienia prawdziwego mięsa sztucznym, sprzeciwia się budowie nowoczesnego państwa.
Szczerze? Ręce mi opadły. Zachodzę w głowę, jak osoba tak pozbawiona umiejętności racjonalnego myślenia mogła być prawą ręką Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. Nie wspominając o tym, że uważa, iż wystarczy zakazać reklam mięsa i nabiału, aby ludzie zostali wegetarianami, zupełnie ignoruje aspekt gospodarczy związany z eksportem żywności a przede wszystkim postuluje pozbawienie ludzi wolności wyboru artykułów spożywczych, co – biorąc pod uwagę jej lewicowe konotacje – może zaskakiwać.
Sylwia Spurek to zmarnowane miejsce w Parlamencie Europejskim przeznaczone dla naszego kraju. Wyciągnijmy z tego wnioski w 2024 roku.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
