Kilka dni temu Poczta Polska mailowo “poprosiła” samorządy o przekazanie spisu wyborców, który jest potrzebny do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Pierwszy e-maill wyglądał jak próba wyłudzenia danych, dopiero pod drugim pismem podpisały się dwie osoby z zarządu spółki. Brak podstawy prawnej, do żądania tego typu danych, to główny zarzut samorządowców i prawników. Ustawa o wyborach korespondencyjnych nadal jest analizowana przez Senat, który zlecił szereg ekspertyz oraz opinii, w związku z tym operator nie ma tytułu prawnego do ubiegania się o dane wrażliwe.
Były poseł PiS Marcin Witko, obecnie prezydent Tomaszowa Mazowieckiego, zdecydował się przekazać Poczcie Polskiej spis wyborców, ale plik zabezpieczył hasłem i zapowiedział, że je przekaże wtedy, gdy sytuacja będzie klarowna. Za taką postawę na samorządowca spadła fala hejtu. Na mapie Polski pojawia się coraz więcej Marcinów Witko powiązanych z PiS – Wójtowie i burmistrzowie z PiS i ci sympatyzujący z tą partią nie przekazali Poczcie Polskiej spisu wyborców. Mówią, że mają wątpliwości, bo sytuacja nie jest “jednoznaczna prawnie” – pisze dzisiejsza Gazeta Wyborcza.
Analizuję z prawnikami podstawę prawną. Muszę być przekonany, że postępuję zgodnie z prawem – mówi Artur Zych, rządzący gminą Wleń w powiecie lwóweckim. Sympatyzujący z PiS burmistrz Trzebnicy Marek Długozimia, wydał oświadczenie, ponieważ w przestrzeni publicznej pojawiły się informacje, że bezprawnie udostępnił dane osobowe – (…)wobec zgłaszanych wątpliwości prawnych, Państwa dane osobowe nie zostały nikomu przekazane.(…)Niemniej kwestia udostępnienia Poczcie Polskiej Państwa danych osobowych wymaga dalszych analiz, gdyż nie jest jednoznaczna prawnie – pisze na Facebooku.
Lesław Globa z PiS, wójt Jerzmanowa w powiecie głogowskim, przekazał lokalnym mediom, że spisu wyborców Poczta od niego nie dostała. Arkadiusz Słowiński, burmistrz Lubania także nie wydał operatorowi danych – Nie mamy pewności, czy będzie ona (Poczta) w stanie zapewnić bezpieczeństwo danych, które mielibyśmy przekazać. W ocenie sytuacji przyjęliśmy po prostu punkt widzenia obywatela – powiedział Mateusz Zajdel, zastępca burmistrza.
Na takich małych lokalnych społecznościach, rządzonych przez PiS lub ludzi sympatyzujących z partią, rozbija się obóz władzy. Tu jest trochę inna logika niż w wielkiej polityce. Jeżeli wójt czy burmistrz rządzi już od jakiegoś czasu i wyremontował remizę, położył asfalt i nowy chodnik, to ciężko kogoś takiego nie poprzeć w wyborach. Społeczeństwo jest bardzo wyczulone na figlowanie z danymi wrażliwymi i taka decyzja włodarza mogłaby przekreślić jego dalszą karierę, a nawet doprowadzić do odwołania poprzez referendum. Ostatnie badania pokazały, że 54 proc. Polaków boi się wycieku danych z firm i urzędów w czasie epidemii, a to już nie są przelewki.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU