– Czuję się szykanowana przez organy ścigania, które nie mogąc zaakceptować wyroków sądów wszystkich instancji, szukają jeszcze jakieś furtki do ratunku – mówi Grażyna Juszczyk, emerytowana nauczycielka, która kilka lat temu zdjęła krzyż ze ściany w pokoju nauczycielskim.
To trzeba przeczytać jeszcze raz, by uświadomić sobie o jakim absurdzie mówimy. Nauczycielka zdjęła krzyż, który wisiał w pokoju nauczycielskim. Ściga ją prokurator generalny. Przecież to jest tak straszne, że aż śmieszne. Ale po kolei.
W 2013 roku ktoś gorliwy przed wizytą biskupa w pokoju nauczycielskim (przecież to takie oczywiste!) powiesił krzyż. Grażyna Juszczyk, która jest ateistką uznała, że nie musi oglądać symbolu religijnego w miejscu do niego nieprzeznaczonym. I krzyż zdjęła. Kiedy po pewny czasie jeden z nauczycieli zorientował się, że czegoś na ścianie brakuje, zaczęły się szykany, wytykanie palcami kobiety, włącznie z oskarżaniem o kradzież. Słowem, Polak-katolik się koleżankom i kolegom po fachu włączył.
Juszczyk się na to nie godziła, więc poszła do sądu. I wygrała. W styczniu 2017 r. sąd nakazał dyrekcji szkoły wypłacenie odszkodowania i przeprosiny w prasie. W czerwcu tego samego roku Prokuratura Regionalna skierowała do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną, którą SN odrzucił. I nie zrobiła tego szkoła. Zrobiła to prokuratura.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU