Trudno się już połapać w nowych podatkach, jakie wymyśla rząd. PiS utrzymuje fikcję stabilizacji systemu podatkowego poprzez nie ruszanie stawek głównych podatków, jednak wokół nich, jak żaden inny rząd w historii III RP, dokłada starań, aby zwiększyć obciążenia podatkowe. Choć z natury rzeczy podwyższanie podatków i mnożenie ich liczby jest niekorzystne dla gospodarki, to poszczególne pomysły rządu mogą mieć znacznie gorsze konsekwencje. Inicjatywą, która w dotychczasowej karierze PiS zdaje się mieć jedne z najbardziej destrukcyjnych efektów jest tzw. “exit tax”. W uproszczeniu chodzi bowiem o to, aby opodatkować ewentualne przeniesienie biznesu z jednego kraju do drugiego. Rząd za pomocą tego zagrania chce ograniczyć ucieczkę biznesu do innych krajów, które mogą oferować niższe koszty pracy czy korzystniejszy system podatkowy. Równocześnie zaś ma być to gwarancja, że niewdzięczni inwestorzy nie wezmą od państwa wielomilionowych ulg, a jak te tylko się skończą, to przeniosą się gdzieś indziej.
Piękna idea ma jednak dramatyczne dla gospodarek naszego typu konsekwencje. Nie jest bowiem tak, że nowa danina pozostanie niezauważona i przedsiębiorcy połapią się w niej dopiero wtedy, kiedy zapragną uciec ze swoim biznesem z Polski. Otóż inwestorzy przed ulokowaniem swoich pieniędzy w Polsce będą świadomi, że oznacza to dla nich zmniejszoną mobilność, niezależnie, czy firma będzie w kryzysie finansowym, czy uzyska lepsze perspektywy zysków gdzie indziej. Jest to realne ryzyko biznesowe, które sprawi, że wiele firm po prostu nad Wisła nigdy nie zainwestuje. Rząd nie będzie chronił zatem swoich wpływów podatkowych, ponieważ znaczna ich część będzie mogła przejść mu koło nosa w postaci utraty inwestycji i wynikających z nich podatków i wzrostu gospodarczego. Jedynymi, którzy skutecznie zostaną zniechęceni do ucieczki z Polski będą nasi przedsiębiorcy, zatem “exit tax” będzie po prostu kolejną formą uderzenia w polski kapitał, a nie zagraniczne korporacje. Przypomina to sytuację, kiedy Szwecja chciała walczyć z atakami spekulacyjnymi na swoją walutę, dlatego wprowadziła w latach 90-tych podatek od zysków osiąganych z różnicy kursów. Efektem nie było ograniczenie działalności spekulantów, ale uderzenie w obroty giełdy w Sztokholmie, co zmusiło rząd do wycofania się z kontrowersyjnego pomysłu. Podobna skuteczność miało amerykańskiego prawo, gdzie do reformy podatkowej Trumpa obowiązywał 35% podatek CIT, a amerykańskie korporacje sprowadzające kapitał z zagranicy musiała płacić różnicę pomiędzy obowiązującą, a zapłaconą stawką podatku, co efektywnie zatrzymywało gigantów typu Apple od sprowadzania dziesiątek miliardów dolarów z powrotem do USA.
Niestety w tym konkretnym przypadku wola rządu idzie ręka w rękę z wolą Unii Europejskiej. “Exit tax” nieuchronnie i tak bowiem zostanie wprowadzony na mocy dyrektywy o unikaniu opodatkowania, która idzie w oczekiwanych przez premiera kierunkach. Problem polega na tym, że stanowi ona kolejny wyraz zabijania konkurencyjności gospodarki na poziomie całego kontynentu. Brukseli nie zależy bowiem na konkurencji pomiędzy krajami członkowskimi, także w obszarze podatków. Jest ona postrzegana jako szkodliwa, głównie dlatego, że nie daje swobody dokręcania podatkowej śruby, w czym Europa jest światowym liderem. Tymczasem to właśnie ta konkurencja stanowiła dla Polski szansę na przyciągnięcie wielu inwestycji z zachodu Europy. “Exit tax” działa bowiem w skali Unii Europejskiej na niekorzyść Polski, a leży w interesie takich krajów jak Francja czy Belgia. Tego typu rozwiązania idą obecnie w parze z niszczeniem małych i średnich firm mających odwagę konkurować z korporacjami, których lobbyści zafundowali nam RODO i planowaną dyrektywę w sprawie praw autorskich. Wszystkie te działania utrudniają swobodę działalności gospodarczej, co odbije się boleśnie w najbliższych latach na europejskich gospodarkach.
PiS jednak zamiast alarmować woli zacierać ręce na jeszcze większe dociśnięcie rodzimych firm i z werwą zabiera się do wprowadzania nowej daniny. Tak prowadzona polityka gospodarcza oznacza powolne zabijanie atutów, które pozwalają nam ścigać zachód. Kiedy one zostają w końcu zdławione przez machinę państwa, to czeka nas gospodarcza stagnacja.
Źródło: money.pl
Fot. W. Kompała / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU