Ten przekręt jest właśnie dopinany – mówi Michał Szczerba z Platformy Obywatelskiej o zakupie respiratorów. Dochodzą kolejne koszty, które są utajnione.
Rok temu o tej porze było już wiadomo, że zakup przez resort zdrowia 1241 respiratorów jest przedziwny, żeby nie powiedzieć mocno podejrzany. W tle był handlarz bronią znajdujący się na czarnej liście ONZ, Agencja Wywiadu, pozytywna rekomendacja CBA, potężne pieniądze i mętne tłumaczenia. Michał Szczerba i Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej zasypywali co chwilę opinię publiczną nowymi ustaleniami, rzucającymi bardzo niekorzystne światło na respiratorowy deal.
Bezużyteczne respiratory
Jak przypomina “Gazeta Wyborcza”, urządzenia miały trafić do Polski w kwietniu i maju ubiegłego roku, ale pierwsze respiratory dotarły dopiero w czerwcu oraz lipcu i było to jedynie 200 szt. zamówionego sprzętu. Później dojechało 418 szt., ale ministerstwo zdrowia już ich nie chciało. We wrześniu zostały wystawione na komorniczą licytację, ale nie było na nie chętnych. Nikt się nie zgłosił, bo respiratory nie nadają się do użytku w polskich szpitalach i są wyprodukowane do użytku poza obszarem Unii Europejskiej.
Dariusz Joński i Michał Szczerba dotarli do opinii rzeczoznawcy sporządzonej na zlecenie komornika. Jest w niej jasno napisane, że respiratory nie mają gwarancji, a “czujniki do pomiaru stężenia tlenu i baterie litowo-jonowe z powodu długiego składowania mogą się okazać niesprawne w dniu ewentualnej instalacji i konieczna będzie ich wymiana”. Ponadto rzeczoznawca stwierdza, że ministerstwo zdrowia “musi zapewnić urządzeniom i ich użytkownikom właściwą opiekę serwisową poprzez wskazanie firmy”. Sęk w tym, że polski przedstawiciel producenta nie jest tym zainteresowany.
Utajnione koszty przeróbek i serwisu
Według ustaleń “Gazety Wyborczej”, resort zdrowia jednak dogaduje się z firmą reprezentującą producenta – Wkrótce ma podpisać z nim umowę na doprowadzenie respiratorów do stanu, w którym mogłyby być używane w polskich szpitalach. Umowa ma być jednak w całości objęta klauzulą poufności – informuje gazeta. Czyli opinia publiczna nie dowie się, ile wynoszą kolejne koszty wiążące się z przeróbką urządzeń i ich serwisem.
Ta władza robi wszystko, żeby ograniczyć dostęp do informacji o tym przekręcie, który – jak widać – jest teraz właśnie dopinany – mówi “Wyborczej” Michał Szczerba.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU