Historia naszego kraju już nieraz pokazała, że losy Polski w nowożytnej Europie kierowały się na niebezpieczne dla niej tory wówczas, gdy gdzieś na europejskich salonach rozpoczynały się rozmowy o naszym losie i losie naszego regionu, bez udziału przedstawicieli zainteresowanych. Niestety historia pokazuje też, że nie umiemy się na niej uczyć lub po prostu nie chcemy. W czasie, gdy toczy się bezsensowna, szkodząca Polsce wojenka ministra “Nie obchodzi mnie ile krajów popiera naszego kandydata” Waszczykowskiego, w Wersalu toczą się strategiczne rozmowy o przyszłości Unii Europejskiej.
Właśnie po to, by wzmacniać znaczenie krajów naszego regionu, powstał w 1991 roku Trójkąt Wyszehradzki, później zmieniony w Grupę Wyszehradzką. To nieformalne zrzeszenie Polski, Węgier, Czech i Słowacji miało wzmacniać postępującą transformację gospodarczą oraz w miarę możliwości wspólnie realizować zbieżne cele w polityce międzynarodowej. Głównymi założeniami Grupy była wspólna integracja z UE i NATO, by nie generować nowych podziałów po upadku bloku wschodniego. Dla wszystkich krajów Europy Wschodniej, wybór jej przedstawiciela na funkcję Przewodniczącego Rady Europejskiej w 2014 roku był zwieńczeniem drogi, jaką wspólnie wówczas obrali. Dziś, gdy jeden z krajów otwarcie dąży do unicestwienia tego sukcesu i przedwczesnego odwołania Donalda Tuska, stawia się mentalnie poza grupą, zdradzając idee leżące u jej podstaw.
To, że rząd Beaty Szydło (swoją drogą ponownie sprowadzonej do roli paprotki) otwarcie forsuje kandydata kompletnie pozbawionego szans, stoi w absolutnej sprzeczności z interesami krajów regionu, zwłaszcza Czech i Słowacji. Władze naszych sąsiadów demonstracyjnie deklarują swoje poparcie dla kandydatury Donalda Tuska, którego znają i co do którego mają pewność, że dobrze identyfikuje potrzeby regionu. Ryzykowna gra polskiego rządu, motywowana wyłącznie korzyścią polityczną w Polsce i nastawiona na realizację zemsty nieformalnego Naczelnika, jest dla pozostałych członków V4 całkowicie nie do przyjęcia. Może ona bowiem doprowadzić do wyboru kandydata innego, z innej części Europy, który skupi się na problemach tzw. starej Unii, zwłaszcza teraz, gdy UE dwóch prędkości staje się realna jak nigdy dotąd. Już irlandzki “Sunday Independent” donosi, że do gry wraca potencjalny kontrkandydat Tuska z 2014 roku, premier Irlandii Enda Kenny, bardzo popularny na unijnych salonach i z sukcesami w polityce wewnętrznej. Nie można wykluczyć pojawienia się także kolejnych kandydatur, a w konsekwencji zmiany Przewodniczącego RE, bynajmniej nie na Polaka. Zwłaszcza Polaka, który zdradzając ideały EPP, postanowił pomóc w destabilizacji sytuacji w pogrążonej już w konflikcie wewnętrznym Unii.
Jeśli absurdalna i, co tu dużo mówić, głupia wolta rządu de facto Kaczyńskiego rzeczywiście doprowadzi do obalenia byłego premiera Polski i utraty przez niego stanowiska, to żaden z członków grupy V4 nie będzie chciał mieć już z Polską nic do czynienia. W tym kontekście wręcz niedorzecznie brzmią zapowiedzi aspiracji Polski do roli lidera naszego regionu. Sygnały jakie obecnie daje i ruchy jakie wykonuje, świadczą o tym, że dobro regionu zupełnie się dla obecnych władz Polski nie liczy. Daje to niepowtarzalną okazję szefom krajów Grupy Wyszehradzkiej, by mogli na własnej skórze odczuć to, co na co dzień odczuwają Polacy. Egoistyczna władza, kierowana własnymi małostkowymi zachciankami i chęcią zrobienia innym na złość, niszczy to, co budowane było przez całe dekady. Najwyraźniej PiS-owi nie wystarcza Polska w ruinie. W taką samą ruinę chcę zmienić cały region.
fot. flickr/ P.Tracz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU