Kolejne afery dotyczące polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej pokazują układ, jaki te partie zawarły między sobą. Ich główny cel to indywidualne bogacenie się, partyjne trwanie i wymienianie władzą. Robią to, utrzymując odpowiednie przepisy i szantażując się wzajemnie ujawnieniem nadużyć. Niszczą państwo, życie publiczne, ale i resztki autorytetu, jakim wielu spośród obecnych polityków cieszyło się z powodu swojej działalności opozycyjnej w PRL.
Tylko w jednym tygodniu obnażono biznesy prowadzone z udziałem Jarosława Kaczyńskiego, a PiS aresztował swojego protegowanego Bartłomieja M. oraz ujawnił materiały mające na celu skompromitowanie opozycyjnego wobec ich rządów Stefana Niesiołowskiego. Przy okazji publikacji negocjacji prowadzonych z udziałem szefa partii rządzącej przez Gazetę Wyborczą, przypomniano, że nie tylko PiS, ale i prekursorzy PO, czyli partie powstałe w latach 90-tych uwłaszczyły się na prywatyzowanym majątku. Oko.press pisze, że Donald Tusk był jednym z członków komisji likwidacyjnej powołanej przez sejm w 1990 roku, która przyznała partiom własność Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej „Prasa-Książka-Ruch”. Opowieść o rozdaniu majątku PRL politykom zasiadającym w administracji publicznej od blisko 30 lat wpisuje się w strategię obraną przez obie partie, której kwintesencją są kolejne afery. Wszystko to sprawia wrażenie, jakoby jedynym problemem aktualnie rządzących i opozycji nigdy nie był los kraju. „Komuna” była przez nich znienawidzona, bo blokowała możliwość awansu, który w ich opinii najwyraźniej należał im się, jako inteligencji. Solidarność społeczna i ambicje polityczne skończyły się zaraz po zajęciu ich zdaniem należnego im miejsca w społecznej hierarchii. Potem były już tylko aspiracje finansowe. Unia Europejska i NATO miały jedynie gwarantować trwałość wzbogacania się bez nadmiernych wysiłków. Kolejnych pomysłów brak.
Dziś obecni politycy nadal cieszą się autorytetem ze względu na swoje poświęcenie w walce z poprzednim reżimem. Nadużycia pojawiające się zarówno w PiS, jak i PO w ciągu ostatnich lat pokazują, że uznanie to może nie być zasłużone. Manipulacją obu ekip jest skrajne polaryzowanie Polaków i Polek, które może prowadzić do ekstremalnych zachowań takich jak zabójstwo Pawła Adamowicza. Działaniem na szkodę kraju odsuwanie w kąt, a nawet hamowanie debaty ukierunkowanej na rozwiązywanie realnych problemów i kreślenie wizji przyszłości. Ostatecznie zaś kreowanie zależności określanych jako oligarchizacja, poprzez maskowanie współpracy obu środowisk przy tworzeniu i utrzymywaniu przepisów prawa, pozwalających na zakulisowe bogacenie się.
Wygrana PiS w 2015 roku to było takie karciane „sprawdzam”. System prawny cechuje bowiem trwałość i kolejne afery ujawniają możliwości, które zostały stworzone przez poprzednie ekipy. Wykrywane co jakiś czas nadużycia, koncentrują się zawsze w obszarach umożliwiających pozyskanie pieniędzy i zatrzymanie władzy, a stan taki jest utrzymywany bez zwracania uwagi na ich demoralizujący charakter w wymiarze społecznym. Patrząc na to wszystko z dystansu można mieć wrażenie, że rządzi nami, pisząc potocznie banda cwaniaków, ewentualnie gnuśnych i zakompleksionych karierowiczów.
Liberalne „wsi spokojna, wsi wesoła” przerwać miał prezes Kaczyński ze swoją archaiczną, ale jednak ideologiczną wizją. Zdawało się, że on tak serio wierzy w Polki i Polaków zdyscyplinowanych w nowo powstałych zakładach przemysłowych produkujących samochody elektryczne zamiast XX-wiecznych Fordów. Można było sądzić, że zabiega o ich coniedzielne modły wznoszone za narodową kolonizację Europy Środkowo-Wschodniej i sojusz z USA. W recytowanie Mickiewicza z Piłsudskim na apelach przez dzieci, które jeśli wiedzą o Netflixie, to ze strachu przed autorytetami nie używają nawet smarfonów. Coś jak w Azji, ale z romantycznym kleksem. Tymczasem okazało się, że wizja to tylko przykrywka dla zmiany pieczątek, czyli fasadowych reform. Widać dokładnie, że partia rządząca zatrzymała się po zrealizowaniu wyłącznie takich, które miały jej zapewnić bezkarność (przejęcie władzy nad wymiarem sprawiedliwości) i obsadzenie kolegów na fikcyjnych posadach (zmiany sytuacji prawnej licznych instytucji). Ujawnione nagrania pokazały, że po pozorowanych zmianach w paru organizacjach, kolejne cele to w zasadzie wyłącznie troska o zabezpieczenie partii finansowego trwania w dłuższym okresie. Pytanie tylko po co.
Pytanie tylko, po co znów miałaby przyjść władza Platformy Obywatelskiej, która utrzyma te wszystkie przepisy dotyczące działalności partii politycznych, lobbingu, spółek skarbu państwa, czy blokującej ordynacji wyborczej, tak jak utrzymywała każde dla siebie wygodne przez wiele poprzednich lat. Czy obywatele i obywatelki mają nadal liczyć na to, że montowanie podzespołów i wydobycie węgla kamiennego zapewnią im godziwe wypłaty na pozbawionym regulacji rynku pracy przez następne 50 lat? A może powinni wziąć kredyty i zarobić na sponsorowanie politykom przyjemności, umożliwiających stworzenie luk prawnych na drodze do pomnożenia osobistych majątków? Wszystko fajnie, ale zmiany, jakie dokonały się na świecie w ostatnim okresie, sprawiają, że potrzebujemy o wiele głębszej refleksji dotyczącej przyszłości, niż dodanie dzieciom języków obcych, czy przeniesienie religii do salek katechetycznych w przypływie „liberalnej” łaski.
Kiedy dzięki nagraniom, takim jak te z Kaczyńskim, wychodzi się poza zasłony dymne podziału PO-PiS, widać wyraźnie, że legenda Solidarności i Okrągłego Stołu może być rewidowana nie tylko poprzez PiS-owskie kreowanie zdrad i obalanie autorytetu swoich byłych kolegów, takich jak Lech Wałęsa. Co prawda, lewica od dawna zwracała uwagę na bezkrytyczne przyjęcie skrajnego liberalizmu i wystawienie warstw pracujących, a potem przehandlowanie klerowi praw kobiet w zamian za poparcie tego kierunku, ale takie ustawienie okresu transformacji w oczach wielu usprawiedliwia jedynie obecnych polityków, czyniąc z nich ofiary okoliczności, w których podejmowali trudne decyzje na drodze do modernizacji. Tymczasem, można domniemywać, że w polskiej klasie politycznej po prostu nigdy nie było i nadal nie ma obywatelskich ideałów. A dla osób, które będą to oceniały z historycznego dystansu, żadne materiały tworzące naszą „pamięć narodową” nie będą stanowiły usprawiedliwienia. Moje pokolenie lat 80-tych Polski Ludowej już nie pamięta, ale kombinowanie kosztem dobra wspólnego stało się częścią jego politycznej świadomości.
fot. materiały prasowe/ SEJM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU