Roman Giertych stracił przytomność, gdy udał się do łazienki z funkcjonariuszem CBA. Prorządowe media oraz politycy PiS stwierdzili, że mecenas symuluje.
Roman Giertych został zatrzymany przez CBA, gdy wychodził z sądu. Przeszukano jego dom oraz kancelarię. W trakcie przeszukania udał się do łazienki z funkcjonariuszem antykorupcyjnej służby i tam zemdlał. Pogotowie ratunkowe zabrało mecenasa do szpitala.
W szpitalu przedstawiono Giertychowi zarzuty, ale z mecenasem nie było kontaktu. Pełnomocnicy od razu podnieśli, że ta czynność procesowa nie była skuteczna ze względu na brak świadomości jaki wystąpił u Romana Giertycha – Pani prokurator odczytała zarzut w obecności nieprzytomnego, nieświadomego podejrzanego. Ta czynność miała charakter absolutnie pozorny – mówił Wyborczej adwokat Błażej Biedulski. Nie został podpisany protokół z przesłuchania, Roman Giertych nie odpowiedział czy rozumie zarzut i czy się do niego przyznaje.
I zaczęła się nagonka na Romana Giertycha, w której motywem przewodnim było stwierdzenie że symuluje. Jak to bywa w przypadku prorządowych mediów oraz sympatyków Zjednoczonej Prawicy, w mediach społecznościowych pojawiły się wyjaśnienia z jakiś powodów mecenas udaje.
Gazeta Wyborcza rozmawiała z prof. Andrzejem Friedmanem, szef Kliniki Neurologii w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim w Warszawie, w którym mecenas przebywa od czwartku – W swojej opinii napisałem, że ma spowolnienia psychoruchowe z zaburzeniami świadomości. Miał objawy neurologiczne, zostały przeze mnie opisane. Jestem bardzo starym neurologiem i wiem, że to z całą pewnością nie było udawane – mówi gazecie.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU