Polityka i Społeczeństwo

Redukcja liczby wiceministrów okazała się wielką ściemą. Tak Morawiecki poza kamerami ustawił “swoich”

Po aferze z nagrodami Mateusz Morawiecki pokazowo ograniczył swój gabinet, pozbywając się ponad 20 wiceministrów. Ruch ten, w przekazie dnia mówiący o ograniczeniu administracji, w rzeczywistości jedynie zbliżył liczbę stanowisk do stanu zastanego w momencie rozpoczęcia rządów Prawa i Sprawiedliwości. Efekt medialny został jednak osiągnięty i rząd Morawieckiego mógł trwać dalej. Jednak minęły miesiące i dziś można zweryfikować, jaki naprawdę los spotkał zwolnionych urzędników. Czy faktycznie spadło stężenie Misiewiczów, a budżet zaoszczędzi na pensjach dla “swoich”?

Nic bardziej mylnego. Ciężka praca dziennikarzy Dziennika Gazety Prawnej wykazała, że pokazowa konferencja premiera była jedną wielką polityczną ściemą. Zwalniani wiceministrowie nie stracili bowiem pracy, a jedynie nazwę publicznej posady widniejącej na swoim biurku.

Czterech “ustępujących” wiceministrów dostało fotele w zarządach spółek Skarbu Państwa. Były zastępca minister Rafalskiej, Bartosz Marczuk, otrzymał funkcję w zarządzie Polskiego Funduszu Rozwoju. Odchodzący z MON Sebastian Chwałek został wiceprezesem Polskiej Grupy Zbrojeniowej, której to ostatniej prezesem został także odchodzący wiceminister Witold Słowik.

Jak opisuje DGP, kolejnych sześciu ministrów zajmuje dziś kierownicze stanowiska w urzędach centralnych: Jarosław Pinkas z KPRM przeszedł na stanowisko głównego inspektora sanitarnego, Andrzej Szweda Lewandowski z Ministerstwa Środowiska na fotel generalnego dyrektora ochrony środowiska, a Tomasz Żuchowski zamienił Ministerstwo Infrastruktury na Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.

Co nie powinno dziwić, także sześciu kolejnych wiceministrów nie uciekło daleko, ponieważ otrzymało ciepłe posadki w administracji publicznej. Przykładowo, dawny człowiek Beaty Szydło w KPRM, Rafał Bochenek, pełnił funkcję pełnomocnika ministra środowiska ds. organizacji COP24.

Choć zaczyna brakować nam już nazwisk osób, które rzekomo zwolniono, a które zatrzymały suto opłacane posady, to ledwie dochodzimy do najbardziej kuriozalnej sytuacji. Do ciekawej rzeczy doszło w Ministerstwie Sportu i Turystyki, które straciło swojego wiceministra, aby powołać go następnie na stanowisko swojego dyrektora generalnego. Tutaj zaś warto przytoczyć ustalenia gazety, które w jednym zdaniu zawierają to, co dzieje się w spółkach za rządów PiS. Nowy dyrektor generalny zastąpił bowiem Alicję Omięcką, która z kolei została prezesem zarządzającej Stadionem Narodowym spółki PL.2012+ i zastąpiła na stanowisku prezesa Jakuba Oparę, który za to przeszedł do zarządu Orlenu Paliwa.

Co znamienne, dobrą zmianę na oderwany od polityki biznes zamienił tylko Krzysztof Szubert z Ministerstwa Cyfryzacji, który, co nie jest typowe w szeregach wiceministrów, uchodził za osobę wysoce kompetentną z już uprzednio dużym dorobkiem zawodowym.

Widać zatem jak na dłoni, że jako obywatele nie zaoszczędziliśmy ani złotówki na “redukcji” etatów w rządzie, ponieważ niemal żaden z pokrzywdzonych nie przestał pobierać państwowej pensji, a często po roszadach dostając więcej niż wcześniej. Tak symbolicznie rzadkie przejścia z administracji do sektora prywatnego udowadniają jednak, jak bardzo niski jest poziom kompetencji rządowych kadr, których zwyczajnie na rynku nikt nie chce, stąd są one skazane na żerowanie na politycznie rozdawanych stanowiskach.

Źródło: gazetaprawna.pl

fot. Flickr/KPRM

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie