Politycy obozu rządzącego są nad wyraz zgodni w głoszeniu wielkiego sukcesu dyplomatycznego, jakim było wczorajsze błyskawiczne przeprowadzenie przez Sejm nowelizacji ustawy o IPN. Obowiązującą narrację przedstawił wczoraj w Senacie premier Morawiecki, który postanowił pokazać styczniowe uchwalenie ustawy, krytykowanej przecież wówczas masowo przez ekspertów, dyplomatów i naszych zagranicznych sojuszników, jako środek do celu, jakim było nagłośnienie fałszywego obciążania Polski za Holokaust. Miała ona rzekomo pobudzić opinię publiczną do obiektywnego myślenia o rzeczywistych losach Polski w czasie II Wojny Światowej.
Jednym z działań było również podjęcie się reformy ustawy o IPN. Ona składała się z kilku różnych zmian, kilku nowych propozycji. Do nich należą zmiany w obszarze prawa karnego i cywilnego. W realiach dzisiejszego świata, w sytuacji wielu dyskusji, bardzo gorących dyskusji, które jednocześnie też wyraźnie widzimy, że pobudziły zainteresowanie tematem polskim, bo to jest sprawa polska – honor Polski, obrona dobrego imienia to jest sprawa polska tak samo ważna jak bezpieczeństwo Polski. My, przywołując te nowe przepisy, chcieliśmy światową opinię publiczną pobudzić do obiektywnego myślenia o rzeczywistych losach Polski w czasie II Wojny Światowej, do przemyślenia prawdy historycznej tamtych czasów” – mówił w Senacie premier.
Dziś, udając, że nie doprowadziła ona do największego kryzysu wizerunkowego w najnowszej historii Polski, politycy Prawa i Sprawiedliwości próbują przedstawić swoją kapitulację jako gigantyczny sukces. Sprawę skomentował na swoim Twitterze Rafał Trzaskowski, kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta Warszawy, koncertowo obnażając absurd rządowej narracji. Jako analogię wykorzystał kwestię kłopotów polskiego rządu z przekonywaniem Komisji Europejskiej, że totalne upolitycznienie polskiego wymiaru sprawiedliwości poprzez jego faktyczne podporządkowanie władzy wykonawczej wcale nie jest dla niego dobre. Zdaniem posła PO, kolejnym krokiem po wycofaniu się z ustawy o IPN, powinno być wycofanie się z ustaw sądowych, a następnie ogłoszenie jako wielkiego sukcesu odzyskanie zagrożonych działaniem władzy środków unijnych w nowym budżecie UE.
Po IPN czekam na taki przekaz @MorawieckiM: „Łamaliśmy praworządność po to, aby z UE wyrwać olbrzymie pieniądze na rozwój. Myśleli, że nam ich nie dadzą ze względu na naruszanie praworządności. Teraz wycofujemy się z łamania praworządności i zostajemy z miliardami euro w rękach”.
— Rafał Trzaskowski (@trzaskowski_) June 28, 2018
Samo łamanie praworządności miałoby zostać wówczas przedstawione jako środek do celu – postawienie sprawy na ostrzu noża i wzmocnienie polskiej pozycji negocjacyjnej. Z kolei ostateczne wycofanie się z pseudoreformy, za którą do tej pory politycy PiS stali murem przekonując, że nawet drobny krok wstecz nie jest już możliwy, zostałoby ogłoszone wybitną strategią nowego premiera i dowodem jego genialnego zmysłu taktycznego.
W końcu premier Morawiecki ma być ponoć następcą Jarosława Kaczyńskiego. Najwyższa więc pora, by to on zaczął nazywać białe czarnym i patrzyć jak na wariata na każdego, kto nie podziela jego stanowiska.
Fot. Flickr/PE
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU