Polityka i Społeczeństwo

Bolesne konsekwencje ignorancji rządu. Zakaz handlu w niedzielę uderzy także w tych przedsiębiorców

Zakaz handlu w niedzielę może stać się modelowym przykładem tego, jak wiele spraw trzeba wziąć pod uwagę konstruując dobre prawo. Kolejne problemy z forsowanym metodą walca projektem pokazują bowiem, że posłom i związkowcom zabrakło wyobraźni, aby dostrzec całość konsekwencji swojego śmiałego planu. Gospodarka jest bowiem skomplikowanym organizmem i próba zamknięcia jej rzeczywistości w kilku populistycznych tezach jest skazana na niepowodzenie. Dziś w drugą niedzielę bez handlu widzimy, że na horyzoncie pojawia się kolejny bolesny efekt uboczny inicjatywy “Solidarności”. Nowe prawo zagraża bowiem bytowi małej gastronomii, której paradoksalnie zakaz nie obejmuje.

Rządzący nie wzięli pod uwagę losu wielkiej grupy przedsiębiorców, którzy stworzyli lokalne gastronomiczne w centrach handlowych. Te ostatnie mogą być otwarte w niedzielę, aby realizować swoje inne niż handlowe funkcje, ale okazuje się być to pułapką zamiast ulgą dla wielu firm. Przedsiębiorcy stanęli bowiem przed poważnym problemem, ponieważ z powodu zakazu handlu liczba odwiedzających centra handlowe gwałtownie spada, ponieważ gastronomia była dodatkiem do dokonywania zakupów, a nie podstawowym celem wizyty konsumentów. Z tego powodu obroty firm maleją, co obniża ich zyski. Jednak jakby tego było mało, kiedy wpływy maleją, to w tym sam czasie koszty pozostają na tym samym poziomie. Pracownicy, czynsze, wszystkie główne wydatki w niedzielę pozostają dla małej gastronomii sztywne. Ustawodawca nie przewidział bowiem w swoich analizach wpływu ustawy na relacje przedsiębiorców z centrami handlowymi. Podpisane przez firmy umowy mimo zmiany warunków prowadzenia działalności pozostają bowiem w mocy. Oznacza to spore problemy, ponieważ najemcy są w nich zobowiązywani do wykonywania szeregu obowiązków pod rygorem potężnych kar umownych. Muszą je zatem realizować dalej, nawet jeśli ekonomicznie oznacza to dla nich straty. Lokal gastronomiczny, który stracił klientów z powodu zakazu handlu, w wielu obiektach nie będzie bowiem mógł zawiesić w ten dzień swojej działalności, a nawet jeśli, to i tak będzie ponosił koszty czynszu, który w tego typu obiektach jest horrendalny. Centra handlowe mają w tym momencie przewagę, aby przerzucić koszty na najemców. Tym samym cierpi gastronomia nie tylko zorganizowana w dużych sieciach, ale także mali i średni przedsiębiorcy.

Opisana sytuacja jest konsekwencją trzech zjawisk typowych dla obecnego Sejmu. W pierwszej kolejności uśmiercenia konsultacji społecznych, które są notorycznie ograniczane, a jak się już odbywają, to zebrane wnioski i tak lądują w koszu, zamiast udoskonalić projekt. Władze traktują je bowiem jako uciążliwość, a nie narzędzie, aby uczynić swoje propozycje doskonalszymi. To ostatnie różni nasze elity polityczne od modelu zachodnioeuropejskiego. Druga sprawa to wprowadzanie wszystkiego na szybko. Jeśli zakaz handlu zostałby wdrożony z okresem przejściowym, to przedsiębiorcy mieliby więcej czasu na dostosowanie się do nowych warunków. Taka jest dobra praktyka stanowienia prawa w cywilizowanym świecie, że nie powinno się zaskakiwać przedsiębiorców metodą faktów dokonanych, a zamiast tego projektować zmiany tak, aby równocześnie nie zaburzać stabilności prowadzenia działalności gospodarczej. Tej lekcji też nie odrobiliśmy, przez co wciąż jesteśmy ubogim krewnym zachodu kontynentu. W końcu mamy problem wręcz systemowy, czyli prowadzenie polityki gospodarczej w oparciu o niepotwierdzone niczym kryteria ideologiczne, z równoczesną ignorancją na realia społeczno-gospodarcze. Rządzącym i związkowcom nie zależało na samym daniu pracownikom wolnej niedzieli, ale na przegłosowaniu “swojego” projektu dania tej wolnej niedzieli. Chodziło o polityczne zasługi, a nie załatwienie sprawy. Nikt nie szukał najlepszej drogi, aby pracownicy mogli cieszyć się wolną niedzielą, a równocześnie gospodarka jak najmniej ucierpiała. Cel był inny, Solidarność zgłosiła projekt, który musiał za wszelką cenę przejść, ponieważ każde inne rozwiązanie nie przyniosłoby Piotrowi Dudzie odpowiedniej aureoli chwały.

W taki właśnie sposób Polska niweczy swój potencjał społeczno-gospodarczy. Zamiast dyskutować o rozwoju kraju, debatujemy o zakazie handlu w niedzielę. Zamiast tworzyć miejsca pracy, szukamy dróg utrudniania prowadzenia działalności gospodarczej. Nie rozumiemy, że aby wydawać, trzeba najpierw wypracować dochody. Obecna debata publiczna stanęła na głowie, ponieważ z pomieszanych całkowicie priorytetów nie ma szans stworzyć racjonalnej i skutecznej polityki. Tym samym nasze nadzieje na dobrobyt gospodarczy nad Wisłą oddalają się w coraz dalszą i mglistą przyszłość.

fot. flickr/KPRM

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie