Pułapka średniego dochodu to pojęcie bardzo często wypowiadane przez obecnie rządzących, zwłaszcza w kontekście wyzwań dla rozwoju polskiej gospodarki. Czym jest i jak jej uniknąć?
Pułapka średniego dochodu polega na spowolnieniu wzrostu gospodarczego, które dotyka kraje dotychczas szybko rozwijające się. Następuje po osiągnięciu poziomu gospodarczego krajów średnio rozwiniętych. W tej grupie znajdują się m.in państwa postkomunistyczne Unii Europejskiej i niektóre kraje ameryki łacińskiej np. Argentyna, Chile.
Przyczyną spowolnienia jest wyczerpanie się zdolności generowania wzrostu przez model gospodarek krajów rozwijających się. Bazuje on na wykorzystaniu taniej siły roboczej oraz kopiowaniu rozwiązań technologicznych z krajów wysoko rozwiniętych. Ważnym elementem tego modelu jest znaczny udział inwestycji zagranicznych, jako źródła kapitału przyciąganego przez niskie koszty produkcji.
Po osiągnięciu tytułowego średniego dochodu, koszty zatrudnienia pracowników stają się na tyle wysokie, że gospodarka przestaje być atrakcyjna dla zagranicznych inwestorów, którzy zaczynają szukać miejsca do inwestycji w krajach uboższych. W tym samym czasie państwo nie ma jeszcze rozwiniętego własnego sektora wysokich technologii, który mógłby generować wysokopłatne miejsca pracy. Przy niskich zasobach kapitału krajowego, gospodarka wciąż bazuje na produktach wymagających nisko i średnio zaawansowanych technologi oraz w relatywnie dużym stopniu rolnictwie, których ograniczona konkurencyjność uniemożliwia dalszy szybki wzrost płac i zatrudnienia, przez co dochodzi do stagnacji gospodarczej.
Jak uniknąć pułapki?
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat mieliśmy kilka przykładów państw, które skutecznie uniknęły pułapki średniego dochodu, były to m.in. Japonia i Korea Południowa. Stało się tak, ponieważ udało im się oprzeć gospodarkę o krajowe innowacje, przemysł wysokich technologi, który pozwolił pozostać im konkurencyjnymi, a zarazem generować wysokopłatne miejsca pracy. Wiązało się to z wysokimi nakładami na badania naukowe i rozwój.
W przypadku Polski sytuacja nie wygląda optymistycznie. Nasze wydatki na badania i rozwój (mimo systematycznego wzrostu) w sektorze prywatnych przedsiębiorstw wyniosły w 2013 r. jedyne 0,38 proc. PKB, podczas gdy w Niemczech 1,91%. Razem z państwowymi wydatkami wciąż jesteśmy ogonie państw Unii Europejskiej (0,94% PKB w 2014r.). Warto zauważyć, że wydatki publiczne przewyższają prywatne, co jest negatywnym zjawiskiem, ponieważ w krajach rozwiniętych to prywatne firmy są motorem rozwoju.
Co więcej, Polska wciąż boryka się z wysokim zatrudnieniem w rolnictwie oraz niedoborem kapitału krajowego, który wynika z niskiej stopy oszczędności.
Dodatkowo, za ważne czynniki predysponujące do wpadnięcia w pułapkę uważa się złe regulacje lub ich nadmiar oraz duży udział państwowych przedsiębiorstw w gospodarce. Na tym polu Polska nie wypada najlepiej, ponieważ znajdujemy się dopiero na 39 pozycji w indeksie wolności gospodarczej, krajowe przepisy są liczne i skomplikowane, a organy kontroli skarbowej represyjne wobec przedsiębiorców.
Długoterminowo czynnikiem ryzyka, którego nie można lekceważyć, jest drenaż polskiego rynku pracy z wykwalifikowanej siły roboczej, którą kuszą lepsze warunki zatrudnienia na emigracji, co może stworzyć barierę rozwojową dla innowacyjnych firm.
Mimo licznych czynników ryzyka, potencjał polskiej gospodarki nie jest wciąż w pełni wykorzystany. Jesteśmy w momencie, kiedy negatywne tendencje mogą ulec odwróceniu, ale wymaga to trudnych reform, które uproszczą system prawny oraz ułatwią życie przedsiębiorcom. Najtrudniejszym pytaniem jest, czy nasi rządzący mają na tyle woli, aby niezbędne decyzje podjąć?
Zdjęcie: flickr.com
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU