Premier pojechał do Olkusza, ale nie miał okazji zabrać głosu w Markach. Nie pozostało to niezauważone przez polityków PiS. Spekuluje się, że miało na to wypływ rozwiązanie sprawy z KPO. Rząd spodziewał się, że Komisja Europejska, akceptując polski Krajowy Plan Odbudowy, odblokuje unijne środki. Tymczasem otrzymanie pieniędzy jest uzależnione od realizacji warunków, zwanych „kamieniami milowymi”. Komplikacja ta sprawiła, że Kaczyński i Morawiecki nie mogli pochwalić się unijnymi miliardami. Prawdopodobnie konwencja wyglądałaby inaczej, gdyby było to możliwe.
– Zostało powszechnie zauważone, że premier nie doszedł do głosu podczas konwencji, a w przemówieniu prezesa zabrakło wątku KPO. To wynik nieco innych oczekiwań, które były związane z wizytą Ursuli von der Leyen na początku czerwca – przyznaje jeden z polityków PiS w rozmowie z „Wprost”. – Miała przywieźć pieniądze, a przywiozła raczej kolejne oczekiwania wobec Polski. Konwencji nie dało się już odwołać, trzeba było raczej zmienić jej założenia. Mobilizacja okazała się dobrym pomysłem, bo wewnątrz partii zaczęto wczytywać się w szczegóły „kamieni milowych” od von der Leyen i zachwytu, delikatnie mówiąc, nie ma – podsumował rozmówca portalu.
Źródło: Wprost
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU