Prezydencka debata TVP jest już historią. Na szczęście. I choć powinno się o niej jak najszybciej zapomnieć, to tego, czego byliśmy tam świadkami, nie da się, niestety, wymazać z pamięci.
Wydarzenie, które odbyło się w siedzibie Telewizji Polskiej w środowy wieczór 17 czerwca, trudno nazwać debatą. Trudno też znaleźć odpowiednie słowo, by je nazwać. Dość powiedzieć, że dla kandydatów mogła by się ona nie odbyć. Nawet dziś, po kilku dniach, gdy emocje już opadły, nie mówimy o kandydatach w kontekście wygranych czy przegranych debaty, co raczej o kompromitacji TVP.
Po poprzedniej debacie pozostały fantastyczne parodie. W tym montażu kandydaci wypadli chyba nawet korzystniej, niż w rzeczywistości.
Po tej środowej pozostaje pytanie, czy trzeba parodiować coś, co w zasadzie było już parodią.
Menelowe plus
Pierwsza debata wypromowała Stanisława Żółtka. Druga była jak najlepszy sequel. Jak wiadomo, sequele rządzą się zasadą: więcej, szybciej i mocniej. I to zagwarantował nam nowy ulubieniec obserwatorów sceny politycznej. Do historii polskich wyborów prezydenckich przejdzie postulat o tzw. Menelowe plus.
– Rząd zajmuje się kupowaniem głosów wyborców za ich pieniądze! – grzmiał Żółtek. – 500 plus, 1000 plus, 5 tysięcy plus, bony turystyczne. Aż mi strach zaproponować rządowi, by przypomnieli sobie, że są budki z piwem. Może by jeszcze menelowe plus dorzucili, to też są głosy wyborców.
Postulat „Menelowego plus” spotkał się z entuzjazmem internautów. Szybko powstało nawet logo tego nowego programu socjalnego.
#DebataPrezydencka | @StanislawZoltek: Oczywiście, że precz z tym euro. Szkoda zadawać mi takie pytanie. Wolę porozmawiać o wyjściu Polski z Unii Europejskiej. Polska będzie coraz więcej traciła w tej wspólnocie. Jest plan wydłubania z Polski całej forsy. Horror się szykuje. pic.twitter.com/RcOkUNwFWj
— TOP TVP INFO (@TOPTVPINFO) June 17, 2020
https://twitter.com/StanislawZoltek/status/1273568766501281792
Wpadka Szymona Hołowni
Szymon Hołownia wciąż walczy o udział w drugiej turze wyborów, dlatego podczas debaty przyjął bojową postawę. Zresztą podkrążone „na Szumowskiego” oczy kandydata sugerowały, że ten kandydat jeszcze się nie poddał. Może dlatego już na początku zaatakował Andrzeja Dudę, zarzucając mu, iż ten nie powołał jeszcze swojego przedstawiciela do komisji ws. pedofilii w kościele. Problem w tym, że Duda… to zrobił, o czym zresztą poinformował widzów przy następnej okazji.
– Dziwię się, że jeden z kandydatów o tym nie wie, to pokazuje, że ma blade pojęcie o sprawach, które dzieją się w państwie – skomentował wpadkę Hołowni Duda.
Niepotrzebne gadżety Roberta Biedronia
Czasem występ kandydata w debacie bardziej zapada w pamięć, gdy przyniesie ze sobą jakiś gadżet i odpowiednio go ogra. Wszyscy pamiętamy egzemplarz Konstytucji, który podczas debaty prezydenckiej w 2010 roku Bronisław Komorowski dał do podpisu Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Najwyraźniej Robert Biedroń postanowił uratować swoje słabnące poparcie właśnie gadżetami. Biedroń najpierw wyciągnął Konstytucję. Potem zaprezentował wydruk wyciągu bankowego pielęgniarki. Na tym nie poprzestał – widzowie zobaczyli też książeczkę „Plan odbudowy Polski”, zawierającą program Biedronia. Czy te zabiegi pomogą kandydatowi Lewicy? Wystarczy sobie odpowiedzieć na proste pytanie – czy bez powyższego przypomnienia ktoś w ogóle pamięta, co pokazywał Biedroń?
Mucha we włosach
Jak każdy sequel, także debata prezydencka TVP wprowadziła nowe postaci. Byli to nowy kandydat KO Rafał Trzaskowski i Waldemar Witkowski z Unii Pracy. I to ten drugi skradł show, a mówiąc precyzyjniej – mucha, która usiadła mu na głowie, gdy odpowiadał na jedno z pytań. Choć owad śmiało harcował w siwych włosach kandydata, ten pozostał niewzruszony i bez zająknięcia przedstawiał swój program. Koniec końców obserwatorzy debaty wypowiadali się o panu Witkowskim bardzo ciepło.
Mucha nie siada.#debataprezydencka pic.twitter.com/Rf9ejsAl8l
— Paweł (@Phreak98) June 17, 2020
Uśmiech Władysława Kosiniaka-Kamysza
Władysław Kosiniak-Kamysz z pewnością był dokładnie przygotowywany do debaty przez swoich doradców. Kandydatowi PSL ewidentnie ktoś musiał doradzić, by patrzył w kamerę i uśmiechał się do widzów – swoich potencjalnych wyborców. Problem w tym, że Kosiniak-Kamysz wyglądał, jakby przypominał sobie o tej radzie w przypadkowych momentach, co czasem wyglądało groteskowo.
– Szanowni państwo, dziś polska nie ma polityki zagranicznej – mówił lider PSL z uśmiechem na twarzy.
– Państwa muszą być świeckie, bo te wyznaniowe źle kończą – przestrzegał z szerokim uśmiechem.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU