Anna Zalewska na antenie RMF FM podjęła się próby obrony reformy edukacji. To co mogli jednak usłyszeć słuchacze, przekracza nawet najśmielsze oczekiwania przeciwników minister. Zalewska była wypytywania o problem przepełnionych szkół, gdzie w wyniku reformy do takiej samej infrastruktury próbuje upchać się jeszcze więcej dzieci, co skutkuje zmianowym systemem lekcji. Konsekwencją tego ostatniego jest to, że część uczniów odbywa zajęcia od godziny 13-14 do aż 17 lub w skrajnych przypadkach nawet 18.00. Minister na pytania o dobro ucznia i jego zdolność przyswajania wiedzy w takich warunkach nie raczyła odpowiedzieć. Zalewska stwierdziła bowiem, że przepełnione szkoły “To nie jest efekt reformy.”
Minister Edukacji Narodowej stwierdziła w ten sposób wręcz wprost i to wielokrotnie powtarzając, że przepełnienie palcówek edukacyjnych nie jest sprawą, ani problemem resortu.
Zalewska zrzuca winę na samorządy, których rolą było przygotowanie placówek na reformę. Minister pozwoliła sobie na pytanie o zmianowy system lekcji odpowiedzieć atakiem na Hannę Gronkiewicz-Waltz.:
“Musi pana redaktora to bardzo obchodzić, dlatego że pan redaktor jest obywatelem głosującym na prezydenta Warszawy.”
Dla Zalewskiej sprawa jest jasna:
“Jest efekt tego, że samorządowcy nie zdecydowali się na zmianę filozofii naliczania subwencji oświatowej, dlatego, że subwencja liczona na ucznia powoduje zachętę do szukania oszczędności właśnie na dzieciach i kumulowania dzieci w jednym budynku”.
Minister zasłania się, że kuratorzy zalecali nie zamykać działalności edukacyjnej w obiektach wygaszanych gimnazjów. Zalewska nie rozumie, że sama odpowiada za system subwencji, który obecnie obowiązuje. Konstruując reformę edukacji możliwe było przygotowanie odpowiedniego zabezpieczenia dla samorządów, aby do takich sytuacji nie dochodziło. Minister zapomina jednak wspomnieć, jak bardzo zbagatelizowała konsultacje społeczne, które mogły unaocznić problemy zanim jeszcze zdążyły pojawić się na horyzoncie. Jednak potraktowano je jako okazję do wyżalenia się ludzi, aby następnie wyrzucić wszystkie postulaty do kosza. Trzeba mieć bowiem świadomość, że reforma edukacji obciążyła budżety samorządowe, ponieważ mimo przenoszenia dzieci do przepełnionych placówek, budżety na edukację samorządów są rekordowo wysokie. Władze lokalne nie osiągnęły zatem żadnych realnych oszczędności, ale muszą uporać się z dużymi kosztami, z którymi zostają częściowo same. Minister udowadnia swoją arogancją, że najważniejszy element sytemu – uczeń, jest jej obojętny. Dzieci i młodzież są tylko trybikiem w wielkiej machinie systemu edukacji, który musi się kręcić, a jakie będą efekty kształcenia nie jest na ten moment najważniejsze. Jest to nadzwyczajna arogancja władzy. Jest to zresztą największa pięta achillesowa reformy. Nie szukano rozwiązań realnych problemów, ale epatowano hasłami, które były skierowane do osób spoza systemu edukacji. Społeczny odbiór gimnazjów jest bardzo negatywny, sondaże powiedziały, że likwidacja się opłaca. Każde pokolenie ma sentyment do systemu, w jakim samo się kształciło uważając go jako ten “normalny”. Zatem większość Polaków jako pokolenie przedgimnazjalne instynktownie przyklasnęło władzy. Jednak czy problemy edukacyjne i wychowawcze młodzieży znikną od zmiany nazw szkół i przeniesienia uczniów do innych budynków?
Odpowiedź jest oczywista. Zmiana struktury szkół i ich nazw nie zmienią nic w realnych potrzebach młodzieży. Gimnazja miały problemy wychowawcze z powodu buntowniczego wieku młodzieży jak i zmian społecznych, które sprawiły, ze w całym zachodnim świecie kwestie dyscypliny i szacunku u młodzieży są wielkim wyzwaniem systemowym. W Polsce martwa jest także współpraca szkoły z rodzicami, z których wielu zakłada, że to szkoła problemami dziecka ma zająć się samodzielnie, co jest boleśnie pokutującym mitem.
Nie jest to jedyna kłamliwa retoryka ministerstwa. Manipuluje się nawet danymi o liczbie zatrudnionych nauczycieli, aby tylko ukrywać zwolnienia kadry. Zalewska chwali się bowiem wzrostem o 10 000 liczby nauczycieli, co obala zarzuty opozycji. Jednak minister nie zająknęła się, że ta liczba jest wynikiem kreatywnej księgowości, ponieważ nauczyciel pracujący w kilku placówkach, na części etatu w każdej, nie jest liczony jako jedna osoba, ale wielokrotność adekwatna od ilości obsługiwanych placówek. Tak więc jeden nauczyciel może widnieć w statystykach MEN nawet jako 5 osób.
Kraje z najlepszymi wynikami edycyjnymi na świecie, takie jak Finlandia pokazują, że konieczna jest zmiana filozofii podejścia do edukacji. Wyraża się to zmianą optyki na samą relację nauczyciel-uczeń, postawienie na nowe formy nauczania i indywidualne zdolności dziecka oraz większą uwagę dla tych, którzy zostają z tyłu. Jednak merytoryczna dyskusja o edukacji jest mało medialna, nie przynosi szybkiej sondażowej premii i poklasku. Dodatkowo, co gorsza dla władzy, wymaga kompetencji i poczucia odpowiedzialności za los najmłodszych, a tego w ministerstwie zdaje się najbardziej brakować.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU