Kiedy do PKW spłynęły wyniki wyborów prezydenckich z wszystkich obwodowych komisji, okazało się, że Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji uzyskał 6,78 % wszystkich głosów (czyli procentowo nieco mniej niż jego partia w ostatnich wyborach parlamentarnych – 6,81%), ale zagłosowało na niego 1 317 380 obywateli naszego kraju, co oznacza faktyczny wzrost o ponad 60 tysięcy głosów w stosunku do wyborów z 2019 (1 256 953). Taki wynik pozwala postawić tezę, że Konfederacja jako partia rośnie w siłę. Przyjrzyjmy się całemu maratonowi wyborczemu, który odbył się w ciągu ostatnich dwóch lat.
W czasie wyborów samorządowych z roku 2018 partie, które obecnie tworzą Konfederację, startowały w pojedynkę i poniosły kompletną porażkę. Pierwszą poważną batalią wyborczą, w której ugrupowanie to startowało pod wspólnym szyldem były wybory europarlmanetarne w maju 2019, w których jednak nie udało się przekroczyć progu wyborczego. Jednak nie zrażając się brakiem sukcesów ruszyli kolejny raz do walki wyborczej jesienią tegoż roku i w wyborach parlamentarnych uzyskali wynik, który pozwolił im na wprowadzenie do Sejmu 11 posłów.
Na Konfederację głosują głównie ludzie młodzi i absolutnie nie obciążeni poprawnością polityczną. Nie przeszkadza im też radykalny program ugrupowania, które oprócz wolności gospodarczej, otwarcie lansuje swoje cele, a wśród nich znajduje się dokonanie Polexitu i osiągnięcie homogenicznośći etnicznej i wyznaniowej. Ponadto Konfederacja bez skrępowania głosi hasła rasistowskie, mizoginiczne i homofobiczne. Jej program zaś jest znacznie bardziej radykalny niż program partii rządzącej, która przynajmniej jeszcze do niedawna ukrywała swoje faszyzujące zapędy. Jeśli porówna się hasła, można postawić tezę, że radość z ewentualnego odsunięcia PiS-u od władzy we współpracy z Konfederacją może być przedwczesna, gdyż partia Bosaka, mimo łagodzenia tonu w kampanii prezydenckiej, niezmiennie pozostaje ugrupowaniem jawnie faszystowskim.
Warto w tym kontekście wspomnieć też o tym, jak przed kilkoma laty przez opinię publiczną był traktowany PiS, a mianowicie jako partia wiecznych porażek wyborczych, która nie stanowi żadnego zagrożenia, mimo iż ma radykalne postulaty i nieobliczalnego lidera. Kiedy dziś patrzy się na Konfederację i na jej coraz lepsze wyniki wyborcze, można dojść do wniosku, że w jej ocenie popełniamy podobny błąd, jak w przypadku PiS-u. I że obalenie władzy Zjednoczonej Prawicy za pomocą narodowców dziwnie przypomina przeganianie diabła Belzebubem.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU