Prokuratura Ziobry nie spieszy się z wyjaśnieniem afery hejterskiej. Ofiary są pewne, że to nie przypadek

Śledztwo w sprawie afery hejterskiej praktyczne stoi w miejscu. Sędziowie, którzy są ofiarami, mają poczucie, że jest celowo przeciągane.

To jest jedna z najbardziej niewygodnych afer w obozie Zjednoczonej Prawicy. Systemowo zorganizowana nagonka została ujawniona w 2019 roku i była wycelowana w sędziów walczących o niezawisłość sądów w Polsce. Postępowanie w sprawie afery hejterskiej prowadziła dotychczas Prokuratura Regionalna w Lublinie. Pod koniec stycznia śledztwo zostało przeniesione z Lublina do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

Sędziowie, którzy są ofiarami afery hejterskiej, mają poczucie, że śledztwo jest celowo przeciągane, dzięki czemu organizatorzy hejtu czują się bezkarni. (…) mimo składanych przez nich wniosków prokuratura nie przesłuchała sędziów, kluczowych bohaterów afery – pisze Gazeta Wyborcza.

Sprawa jest pilotowana przez najbardziej zaufanych współpracowników Zbigniewa Ziobry. Sędzia Waldemar Żurek nie ma wątpliwości, że do ofiar wysyłany jest jasny sygnał. – (…) patrzcie, możemy ukręcić łeb każdej sprawie, a was, pokrzywdzonych, przeczołgać kolejnymi przesłuchaniami, które nie przyniosą żadnych efektów – mówi gazecie.

Według sędziego chodzi o to, aby pokrzywdzonych przeczołgać kolejnymi przesłuchaniami, które nie przyniosą żadnych efektów. Teraz mają sobie pojeździć po kraju i kolejny raz odpowiadać na te same pytania, co odczytują jako formę nękania. Waldemar Żurek nie wyklucza, że to może być pewnego rodzaju pułapka, żeby w końcu ich złapać na małej nieścisłości i oskarżyć o fałszywe zeznania.

Źródło Gazeta Wyborcza