Gospodarka Inflacja Wojna

Prof. Witold Orłowski: Euro zminimalizowałoby konsekwencje wojny na Ukrainie dla polskiej gospodarki [WYWIAD]

Trzeba było przystąpić do strefy euro  i o tym niebawem wszyscy się przekonamy. Natomiast lata, kiedy mogliśmy łatwo i szybko przystąpić do strefy euro, minęły. Inflacja w Polsce będzie dwukrotnie wyższa niż w państwach, które mają euro, a obniżenie jej wymaga wieloletniej pracy. Podobnie sytuacja wygląda z budżetem, gdzie przez lata będziemy przekraczać dozwolony poziom deficytu – z prof. Witoldem Orłowskim, ekonomistą i wykładowcą Akademii Finansów i Biznesu Vistula o wojnie na Ukrainie i jej skutkach dla polskiej i światowej gospodarki rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Napoleon ponoć mawiał, że do wojny potrzeba: po pierwsze pieniędzy, po drugie pieniędzy i po trzecie pieniędzy. Jak wojna na Ukrainie wpłynie na gospodarkę światową?

Prof. Witold Orłowski: Panuje przekonanie, że na wojnie się zarabia i jest ona dobra dla koniunktury. To jest nieprawda, bo niemal wszyscy na wojnie tracimy, choć może się zdarzyć tak, że niektórzy zarabiają. Tak samo jest z tą wojną, bo obie strony konfliktu na niej stracą, ale nie równomiernie i na pewno znajdą się tacy, którzy zyskają.

Na PKB Europy i Polski odbije się to, że zostały przerwane łańcuchy dostaw, a także zakłócone pola wymiany handlowej między Rosją a Zachodem. Należy też wspomnieć o pomocy uchodźcom, którą udziela Polska, co wprawdzie zwiększa PKB, ale odbija się na długu publicznym. Reasumując, straty są.  Pada podstawowe pytanie, czy nie będą jeszcze większe? Rosja jest dostawcą gazu i surowców dla państw europejskich i nie wiemy czy nie postanowi tego wykorzystać. Redukcja dostaw gazu i ropy odbiłaby się na europejskiej i polskiej gospodarce. Niemniej jednak Rosja, jak do tej pory, na wojnie traci najwięcej, bo oprócz strat gospodarczych straciła również swój wizerunek jako państwa, w którym można prowadzić interesy.

Do Polski przybyło już ponad 1,7 miliona uchodźców. Jak to wpłynie na gospodarkę? Czy polska gospodarka wchłonie tak dużą ilość rąk do pracy?

Większość tych ludzi to kobiety i dzieci, tylko część z nich może pracować. Natomiast z punktu widzenia rynku pracy, to akurat dobrze, bo do tej pory mieliśmy deficyt pracowników. W obecnej sytuacji, kiedy wielu Ukraińców wyjechało na wojnę, możemy mieć problemy w niektórych branżach, na przykład w transporcie.  Praca dla uchodźców nie byłaby problemem, ale należy pamiętać, że uchodźcy nie są imigrantami zarobkowymi, tylko uciekają przed wojną. Mogą szukać jakieś pracy, bo będą musieli się utrzymać, jeżeli dłużej zostaną w Polsce, a my powinniśmy w tym pomóc. Z punktu widzenia gospodarczego, to na pewno pomogłyby polskiej gospodarce.

Jak Pan ocenia, czy kryzys uchodźczy może być szansą dla polskiej gospodarki?

W kraju, w którym brakuje pracowników, to paradoksalnie jest jakaś szansa. Natomiast po zakończeniu konfliktu i odbudowywaniu Ukrainy wzrośnie popyt na prace polskich firm, które mogą w tym pomóc. Oczywiście sytuacja ta tworzy szanse dla naszej gospodarki, ale, jak powiedziałem, wojna to przede wszystkim strata.

Unia Europejska nakłada kolejne sankcje na Rosję. Jaki ma to wpływ na gospodarkę światową i polską?

Rosja jest wielkim państwem, które w wyniku sankcji zostaje częściowo odcięte od świata zachodniego. Ale z gospodarczego punktu widzenia należy podkreślić, że państwo to nie jest gigantem gospodarczym za wyjątkiem jednego obszaru: dostaw surowców, ropy i gazu. Dla wielu firm rezygnacja z obecności w Rosji może być problemem, bo często jest to rynek 3-5% ich obrotów, ale sankcje nie spowodują recesji w gospodarce światowej.

Natomiast bez wątpienia wojna wymusi zmiany w polityce energetycznej Europy. Do tej pory zakładano, że póki nie zostaną opanowane nowe technologie wytwarzania czystej energii, przejściowym rozwiązaniem będzie gaz, który jest importowany z Rosji. Sądzę, że w obliczu wojny, Unia Europejska tak przyśpieszy transformację energetyczną, żeby uniezależnić się od gazu z Rosji. Instytucje europejskie twierdzą, że jest to możliwe w ciągu 2-3 lat. Jeżeli do tego dojdzie, to na pewno zmieni sytuację na świecie, ponieważ może doprowadzić do utraty przez Rosję pozycji na świecie, którą zawdzięczała swoim bogactwom naturalnym.

Co Pana zdaniem powinien zrobić Narodowy Bank Polski, żeby przeprowadzić polską gospodarkę bezpiecznie przez czas wojny?

To jest bardzo trudne pytanie, ponieważ jedna sprawa to to, co powinien robić, a druga, co musi. Mamy do czynienia z olbrzymim wzrostem wydatków, podobnie jak w czasie pandemii. Tak olbrzymie wydatki da się sfinansować tylko poprzez zakup obligacji państwowych przez NBP.  W konsekwencji NBP musi zwiększać podaż pieniądza.

Powstaje też pytanie, jak bardzo będą podnoszone stopy procentowe, żeby zniechęcać do brania kredytów w celu przeciwdziałania inflacji. Dziś trudno na to pytanie odpowiedzieć, ale takie działania muszą zostać podjęte, żeby gospodarka nie przyzwyczaiła się do wysokiej inflacji. To niestety odbije się na wzroście gospodarczym.

Z raportu NBP wynika, że inflacja w 2022 będzie wynosiła prawie 11%, a w kolejnych latach zacznie spadać. Czy to nie są zbyt optymistyczne prognozy?

Nawet przed wybuchem wojny w Ukrainie prognozy NBP były zbyt optymistyczne; teraz uważam, że w obecnym roku będziemy walczyli, żeby inflacja utrzymała się między 10% a 20%. Natomiast czy będzie spadać, to zależy od polityki NBP, bo na pewno nie jest tak, jak sugeruje prezes Glapiński, że inflacja spadnie sama z siebie.

Jak kryzys uchodźczy i wojna na Ukrainie może wpłynąć na inflację?

Bez wątpienia oba czynniki wpłyną na inflację i co do tego nie ma wątpliwości. Impuls inflacyjny spowodowany sytuacją na Ukrainie jest bardzo silny – inflacja jest wyższa o co najmniej 2-3 procent. Zadanie NBP nie polega na tym, by nie dopuścić do tego impulsu, bo to jest niewykonalne, tylko na tym, by przeciwdziałać utrwaleniu się inflacji.

Po wybuchu konfliktu na Ukrainie kurs złotego osłabł. Czy Pana zdaniem to stały trend, czy można się spodziewać wyregulowania kursu polskiej waluty?

Myślę, że w tej sytuacji złoty będzie pod coraz większą presją.

Czy ratunkiem dla polskiej gospodarki byłoby przystąpienie do strefy euro? W czym pomogłoby to polskiej gospodarce?

Tak, trzeba było to zrobić, i o tym niebawem wszyscy się przekonamy. Natomiast lata, kiedy mogliśmy łatwo i szybko przystąpić do strefy euro minęły. Inflacja w Polsce będzie dwukrotnie wyższa niż w państwach, które mają euro, a obniżenie jej wymaga wieloletniej pracy. Podobnie sytuacja wygląda z budżetem, gdzie przez lata będziemy przekraczać dozwolony poziom deficytu.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Czytaj również:

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Michal Ruszczyk

Historyk i dziennikarz współpracujący z portalami informacyjnymi i mediami obywatelskimi. Redaktor Sieciowej Telewizji Obywatelskiej Video Kod. Redaktor miesięcznika “Nasze Czasopismo” od stycznia 2018 do marca 2019. Od października 2018 współpracownik portali internetowych - Crowd Media, wiadomo.co i koduj24. Współzałożyciel i członek zarządu Stowarzyszenia Kluby Liberalne do marca 2019 roku. Od kwietnia 2019 związany z Koalicją Ateistyczną. Były członek warszawskich struktur Nowoczesnej.

Media Tygodnia
Ładowanie